Salto.
Kopniak.
Szybkie cięcie.
Przerzut broni z lewej do prawej.
Tą sekwencję ruchów powtórzyłam już chyba trzeci raz. Na korytarzu leżały już co najmniej cztery trupy, co wcale mnie nie cieszyło. Jednak to jedyny sposób, byśmy mogli przeżyć.
Poczułam pulsujący ból w lewym ramieniu. Zakrwawiony, wpół żywy już podoficer doskonale wiedział, że nie przeżyje. A jednak wykorzystał ostatnią okazję, by uprzykrzyć mi życie i rzucił we mnie bezużetycznym już pistoletem bez nabojów.
Odwróciłam się szybko i kopnęłam go w twarz. Z jego nosa pociekła krew, a sam mężczyzna stracił przytomność.
Zaraz po ujawnieniu się obecności Chata rozpętało się prawdziwe piekło. Każdy żołnierz miał co najmniej jeden pistolet. Większość udało się rozbroić, zanim w ogóle zaczęli strzelać, reszta padła w strzelaninie. Żadna z kul nas nie dosięgła.
Wykonałam elegancki półobrot, by znaleźć kolejnego przeciwnika, ale Chat zajął się resztą. Spojrzałam na niego w idealnym momencie, by zobaczyć jak wykańcza ostatniego z żołdaków.
Chłopak podniósł głowę i wbił we mnie spojrzenie swoich zielonych oczu. To, co w nich zobaczyłam sprawiło, że na chwilę stanęłam bez ruchu. Czaiła się w nich śmierć i wszechobecna pustka. Przez jego policzek biegła długa, krwawa rana, czerwone strugi spływały po policzku i skapywały po brodzie. Poczułam jak dreszcz przechodzi mi po plecach.
Chat Noir wytarł krew dłonią i złapał mnie za nadgarstek w żelaznym uścisku. Po czym zaczął biec korytarzem, bezceremonialnie ciągnąc mnie za sobą.
- Co ci wpadło do głowy!? - wrzeszczał pędząc pustymi korytarzami - jesteś głupia!?
Parę pięter niżej napotkaliśmy jednego z żołnierzy. Blondyn nie dodał mu nawet zrobić kroku, tylko podciął go i wzmocnił uścisk na mojej ręce.
Po paru minutach i dostaniu czwartego stopnia zadyszki stanęliśmy przed otworem kanalizacyjnym którym się tu dostałam.
Chłopak otworzył go kopniakiem i zaczął wciskać się w wąski otwór.
- Głupia dziewucha - mruczał do siebie nosem, starając się nie zaklinować - powinna tu skisnąć za swoją głupotę, a mnie zachciało się tu przychodzić.
W końcu przecisnął się i nie czekając na mnie zaczął biec nisko sklepionymi kanałami.
- Ej! - zawołałam, jak mała dziewczynka - a ja?
Wskoczyłam za nim. Ze względu na to, że miałam drobniejszą budowę ciała, zmieściłam się bez problemu.
- Poczekaj! - zawołałam próbując dogonić czarny kształt majaczący w ciemnościach.
Kształt zatrzymał się i odwrócił gwałtownie. To wszystko stało się tak szybko, że nie wyhamowałam i z całym rozpędem walnęłam w jego klatkę piersiową. Uniosłam głowę do góry. Widoczne były tylko zielone oczy chłopaka, jarzące się w ciemności. Pewnie dzięki masce upodobniły się one trochę do kocich.
- Poczekaj? - warknął, a jego oczy zabłysły niebezpiecznie - Poczekaj!? Zachowujesz się jak nieodpowiedzialna gówniara! Gdybym nie przyszedł, już dawno albo byś nie żyła, albo siedziała przed Władcą Ciem! W sumie nie wiem nawet po co za tobą poszedłem. Mogłaś tam gnić, może nareszcie nauczyłabyś się, że świat nie jest jak kolorowy jednorożec.
Splunął. Stałam oniemiała wpatrując się w jego pełną nienawiści, zakrwawioną twarz. Jego słowa tak mną wstrząsnęły, że poczułam łzy w kącikach oczu, ale szybko przełknęłam porażkę. Miał rację. Gdyby nie on już dawno miałabym kulkę we łbie.
YOU ARE READING
Wojna to wojna || miraculous✔
FanfictionWystarczył jeden dzień, by Marinette ze zwykłej, trochę zbyt nieśmiałej dziewczyny, stała się rebeliantką. Ukrywając twarz za maską, podając się za Ladybug - dziewczynę bez oporów i strachu - i współpracując z tak samo irytującym jak tajemniczym Cha...