A Więc Tak Właśnie Wygląda Koniec

1K 91 10
                                    

- I właśnie dlatego... - Michael przerwał swój monolog w połowie słowa, gdy w pokoju rozległ się dźwięk otwieranych (lepszym wyrażeniem byłoby "wyważanych") drzwi. Trzy głowy zwróciły się w ich kierunku.

- Dzień dobry, panowie - stojąca w nich dziewczyna wyjęła zza paska pistolet, a blondwłosy chłopak obok niej wykrzywił usta w asymetrycznym uśmiechu - niestety musimy przerwać ten wzniosły moment.

- Dobrze powiedziane M'Lady - blondyn uśmiechnął się.

- Marinette? Co ty robisz? - Grand zrobił krok do przodu wyciągając ręce w kierunku dziewczyny - i kto to jest?

- Odzyskuję, to co moje - dziewczyna wycelowała pistolet w Felix i nacisnęła spust. Kula trafiła blondyna w ramię, a druga oddana z broni Adriena postrzeliła chłopaka w udo.

Michael wycofał się pod ścianę panicznie szukając pistoletu, jednak żadnego nie znalazł. Przycisnął plecy do ściany, kuląc się w sobie jak najbardziej, by nie dostać przez przypadek kulą.

Felix upadł na ziemię, trzymając się za zranione miejsca. Palce miał brudne od ciemnoczerwonej krwi.
Z jego oczu ziała czysta nienawiść, zdrową ręką dalej kurczowo trzymał pistolet.

Marinette rozejrzała się zdezorientowana. Nie miała pojęcia co ją do tego skłoniła, ale musiała jakoś odwrócić uwagę Pappilona od leżącego na stole pistoletu. Złapała misę z owocami i wyciągnęła z niej dużego żółtego melona i rzuciła nim w przeciwnika. Ten trafił Pappilona prosto w nos, a w pokoju rozległ się nieprzyjemny trzask łamane kości.
Rozwalojy na pół melon wylądował u stóp mężczyzny.

- Niezły nokaut Biedra - wrzasnął Chat Noir przekrzykując zgiełk walki. Ledwo mógł się skupić na obserwowaniu Felixa, tak bardzo chciało mu się wybuchnąć śmiechem.

- STRAŻE! - wrzasnął nagle Pappilon tak głośno, że Marinette z Adrienem podskoczyli nagle. Z nosa mężczyzny ciekła krew, trzymał się za niego kurczowo.

Do pokoju wlała się fala ochroniarzy z rudowłosym Ianem na czele każdy uzbrojony w pistolet i grubą, plastikową pałkę.

- No to mamy mały problem - mruknął pod nosem Adrien odruchowo sprawdzając ile nabojów mu jeszcze zostało.

- Pilnuj, by Pappilon się nie wymknął! - odkrzyknęła fiołkowooka jednocześnie zastrzelając trzech żołnierzy.

Blondyn w odpowiedzi odepchnął dziewczynę tak, że uderzyła plecami o ścianę. W miejscu gdzie przed chwilą stała przeleciał srebrny sztylet z fioletową rękojeścią.

- Merde!* - zaklął Pappilon i wielkimi susami zaczął kierować się w kierunku drzwi.

- O nie ma tak łatwo! - Marinette skoczyła na mężczyznę zwalając go z nóg. Adrien w tym czasie użerał się z resztą strażników. Przeturlali się przez pomieszczenie, przy czym dziewczyna uderzyła całą siłą głową o kamienną posadzkę. Przed oczami zatańczyły jej czarne plamki, a dyktator widząc to, zaśmiał się złośliwie.

Złapał granatowowłosą za ramiona próbując oswobodzić się z mocnego uścisku, ale Marinette trzymała się zaskakująco mocno.

- Cholera jasna! - gdzieś z boku dobiegł głos Adriena, a po chwili powietrze przeszyły trzy dźwięki wystrzałów. Trzech żołnierz padło na ziemię, a blondyn złapał się za ramię.

- Adrien! - krzyknęła zmartwiona fiołkowooka i ta chwila zawahania wystarczyła. Pappilon złapał pistoletnupiszcziny przez jednego z jego martwych już podwładnych i przyłożył go do skroni dziewczyny. Ta zamarła w bezruchu, a uścisk na marynarce mężczyzny lekko się poluźnił.

- A teraz pani Noir grzecznie odłożyć Pan broń i założy ręce za głowę. Jeden zły ruch, a twoja panna nie zobaczy kolejnego ranka - dyktator uśmiechnął się do Adriena. Chłopak wodził wzrokiem między rebeliantką, a uzurpatorem, aż w końcu rozluźnił palce i pistolet upadł na ziemię.

Powoli podniósł ręce i założył je na potylicy.

- Puść ją draniu - warknął.

Mężczyzna w odpowiedzi zaśmiał się cicho i podniósł z ziemi ciągnąc Marinette za łokieć. Do jej skroni cały czas była przystawiona broń, jednak jej twarz nie zdradzała najmniejszych oznak strachu.

- Ładnie to tak odzywać się do własnego ojca?

- Co? - w zielonych oczach młodego Agreste'a zabłysnęło zdziwienie.

- Nie poznajesz mnie Adrienie? - Pappilon zerwał z towarzy srebrna maskę ukazując mocno zarysowaną szczękę i chłodne, bezuczuciowe oczy Gabriela Agreste'a.

Adrien stał bez ruchu. Wpatrywał się w ojca z nienawiścią w oczach, a policzki miał zarumienione z gniewu.

- Puść ją - powtórzył chłopak.

Gabriel spojrzał na swojego syna że zdziwieniem. Pamiętał go jako małego, nieporadnego dzieciaka, który narzekał, że nie może nigdzie wyjść z przyjaciółmi. Jednak to nie było już to dziecko, które znał. Adrien stał się wyższy i bardziej umięśniony. W pięknych oczach jego matki płonęła stała czyj iść, a policzek przecinała brzydka szrama ciągnąca się od ucha, aż do brody.

- Zawiodłem się na tobie Adrienie. Myślałem, że przyjdziesz tu. Że będziesz wspierał biednego ojca, którego miłość życia porzuciła. A ty przyłączył się do wrogie organizacji i tyle nerwów mi napsułeś. Tyle bezsennych nocy zmarnowanych na zamartwianie się czy nadal żyjesz - w głosie mężczyzny pobrzmiewał żal i smutek, jednak jego oczy pozostały tak samo nieludzkie jak zawsze.

-On kłamie! - wrzasnęła nagle Marinette - twoja matka jest na dole w lochach razem z Claire Bourgeis!

- Przymknij się dziewucho! - Gabriel zamachnął się i uderzył dziewczynę kolbą pistoletu w skroń. Z rany trysnęła krew, a fiołkowooka straciła przytomność na skutek uderzenia.

- Na tobie panno Dupain-Cheng też się zawiodłem - ponownie przyłożył pistolet do skroni i położył palec na spuście - pożegnaj się ładnie Adrien.

- Puść ją - Gabriel zastygł w bezruchu. Łzy spływające po policzkach jego syna nagle przestały płynąć, wpatrywał się z niedowierzaniem w brązowowłosą postać w okularach przystawiającą drżącą ręką pistolet do czoła dyktatora.

- M-Micheal? Nie wydurniaj się!

-Puść ją albo strzelę!

Gabriel ostrożnie odjął pistolet od skroni Marinette i upuścił bezwladnie ciało na ziemię.

Wtedy Adrien nagle skoczył przed siebie odpychając chłopaka od Gabriela. Nie miał pojęcia, co go do tego skłoniło. Po prostu zobaczył to w oczach Michaela, tą małą iskierkę, ten znak, że zaraz naciśnie się spust, by zabić. Nie mógł na to pozwolić odepchnął go. Sam za to wyciągnął rękę i strzelił.

Wylądowali kilka metrów dalej. Gorące łzy ciekły po policzkach Adriena i skapywały na ciemne panele.

- Dlaczego to zrobiłeś? - wyszeptał szaty rozcierając potłuczony łokieć.

- To, że wojna zrobiła że mnie mordercę nie znaczy, że każdy musi się nim stać - blondyn odrzucił pistolet ze wstrętem, po czym wstał i omijając wzrokiem martwe ciało ojca przyklęknął przy Marinette.

- Oddycha - wyjął z kieszeni lekko powgniatany komunikator i przystąpił go do ucha - mistrzu? Misja zaliczona. Potrzebujemy opieki medycznej. Natychmiast.

-----------------------

* Merde to po francusku "cholera" (przynajmniej z tego co mówi tłumacz google😂)

Wojna to wojna || miraculous✔Where stories live. Discover now