- Tam jest Marinette! - wrzasnęła Alya podnosząc się z koca - Dlaczego tam jest Marinette!?
- Volpina, na spokojnie - Nino podszedł do szatynki i starał się położyć jej rękę na ramieniu w uspokajającym geście.
- Jak spokojnie! Oni walczą! On ją zabije! - złotooka osunęła się w ramiona mulata, a z jej gardła wydobył się głośny szloch.
Chat Noir siedział blady na kocu, ręką z popcornem zamarła mu w połowie drogi do ust. To niemożliwe. Jeszcze parę dni temu widział ją bezpieczną w Marshall Street. A teraz dziewczyna była w Scared naprzeciw największego faceta, jaki w życiu widział.
- Chat Noir? Dobrze się czujesz? - zapytała cicho Queen Bee. Blondynce również wszystkie kolory odpłynęły z twarzy. To prawda, że zawsze obrażała Marinette i chciała jej uprzykrzyć życie, lecz nigdy nie chciała jej śmierci.
- Cicho bądźcie - uciszył ich Mistrz Fu głosem pełnym napięcia - chce widzieć, czy przeżyje.
- Ona nie przeżyje! - zawyła Alya wtulając się mocniej w Nino - nie chce na to patrzeć!
Z cichego głośnika telewizora dobiegł strzał zwiastujący początek walki. Blondyn usiadł zaniepokojony, czując, że zbiera mu się na płacz. Nawet nie pożegnał się z Marinette. Nawet nie miał świadomości, że wtedy w Marshall Street widzi ją po raz ostatni. I to chyba było z tego wszystkiego najgorsze.
------------------------
Clarenzo wystrzelił z pistoletu, a Marinette lekko ugięła kolana szykując się do uniku. Omar leniwie zakręcił maczugą, pewny swojego zwycięstwa. Co to dla niego mała dziewczynka, mająca za broń tylko i wyłącznie krótki sztylet?
Zaczął pomału podchodzić do dziewczyny, która cały czas stała w miejscu. Uśmiechnął się z satysfakcją. Jeśli dobrze pójdzie rozgniecie jej czaszkę w mniej niż dwie minuty.
Jednak Omar nie zauważył dwóch istotnych rzeczy. Był tak zaślepiony gwarancją zwycięstwa, że gdzieś umknęły mu napinające się mięśnie dziewczyny i czający się w oku zabójczy błysk.
Gdy Goretsky podszedł wystarczająco blisko, zamachnął się maczugą i bez zbędnego celowania wymierzył w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stała Marinette.
Dupain - Cheng odskoczyła na bok, starając się nie marnować energii. Dobrze wiedziała, że walka z wielkim osiłkiem będzie długa i wyczerpująca. A ona nie może pozwolić sobie na najmniejszy błąd.
Zdziwiony Omar zamrugał powiekami, gdy maczuga trafiła w pustkę i zachwiał się niepewnie. Takie walki to był dla niego chleb powszedni. Ile razy już wykańczał przeciwników Pappilona? Jednak każdy z nich dawał się zabić, już przy pierwszym uderzeniu, a ta mała paskuda mu się wymknęła. Ta informacja sprawiła, że Omar poczuł, jak wzbiera w nim wściekłość. Nie da się pokonać małej dziewczynce.
Odwrócił się do miejsca, gdzie stała Marinette. Dziewczyna znowu czekała spokojnie, aż mężczyzna się zbliży i ponownie wykonała zgrabny unik. Ten szaleńczy taniec trwał jeszcze kilka minut, aż w końcu Omar poczuł, że miarka się przebrała. Zaczął coraz to dokładniej wymierzać ciosy, a Marinette coraz to trudniej było ich unikać.
W końcu dziewczyna stwierdziła, że cza zabawy się skończył. Prześlizgnęła się pod ramieniem mężczyzny, który szykował się do kolejnego uderzenia i obcasem buta wymierzyła w piszczel. Nieprzyzwyczajony do tego osiłek zawył, a fiołkowooka znowu wykorzystała chwilę nieuwagi i kopnęła go w brzuch, drugi piszczel i w kolano. Omar zachwiał się, ale nie stracił równowagi. Cały czas górował nad Marinette. Dupain - Cheng wyszarpnęła sztylet zza pasa. A przynajmniej chciała, bo ostrze zaplątało się w rzemienie oplatające jej biodra. Tym razem to Omar dostrzegł okazję i zamierzył się.
YOU ARE READING
Wojna to wojna || miraculous✔
FanfictionWystarczył jeden dzień, by Marinette ze zwykłej, trochę zbyt nieśmiałej dziewczyny, stała się rebeliantką. Ukrywając twarz za maską, podając się za Ladybug - dziewczynę bez oporów i strachu - i współpracując z tak samo irytującym jak tajemniczym Cha...