·٠•● Rozdział ① ●•٠
– Tak jak zwykle? – zapytała fryzjerka nawet nie starając się ubrać zdania w miły ton jak w konwersacji z poprzednim klientem. Ciemnowłosy kiwnął głową, rozsiadając się na fotelu.
– Nowy kochanek?
– A żebyś wiedział – odpowiedziała niewzruszona obwieszczeniem chłopaka.
– Nie podobasz mu się. – Znów zero reakcji u kobiety... A przynajmniej tak mogłoby się zdawać. Chłopak dostrzegł jak zatrzęsła jej się dłoń. Uśmiechnął się pod nosem, czekając na dalszy rozwój sytuacji.
– A co ty możesz wiedzieć? Jesteś jedynie inteligentnym dzieciakiem. Nie masz pojęcia o miłości – mówiła z przejęciem.
– Miłość to jedynie reakcja chemiczna pani Miller. Jest prosta jak wszystkie inne reakcje. Uprawialiście wczoraj seks... Dlaczego spaliście odwróceni do siebie plecami, hmm? – zapytał kpiąco. Fryzjerka pociągnęła jego włosy mocniej niż wcześniej, w końcu westchnęła.
– Nie chcę wiedzieć skąd o tym wiesz. Zapewnię cię, że mu się jak najbardziej podobam. Po prostu nie lubi się przytulać, jest mu wtedy gorąco – tłumaczyła go jak tylko mogła, ale chłopak już wiedział jak zniszczyć to kłamstwo, tą obłudę, w którą ona naiwnie wierzyła.– Zacząłem się zastanawiać – zaczął i spojrzał swoim ostrym spojrzeniem na jej twarz. – nie spaliście odwróceni do siebie. Spała pani na kanapie. – Kobieta przygryzła mocno wargę, a ręce zatrzęsły jej się. W końcu rzuciła nożyce na komodę.
– Dokończ za mnie, proszę – rzuciła do swojej współpracowniczki, po czym pobiegła w głąb salonu. Jej koleżanka niechętnie podeszła do chłopaka, patrząc w jego lodowate oczy z czymś w rodzaju pogardy.
– Znów na prochach, panie Holmes? – Chłopak podniósł zawadiacko brew, rzucając fryzjerce wyzwanie. – Ach... Po prochach jest celniejszym określeniem. Na prochach byłeś wczoraj.– Nieźle. Czasem mam wrażenie, że czegoś się ode mnie pani nauczyła, ale to szybko znika, bo przypominam sobie, że pani zwyczajnie mnie zna. Nie trudno więc wyciągnąć wnioski – skłamał. Kobieta ani nie była inteligenta, ani go nie znała, skoro nadal naiwnie twierdziła, że Sherlock ćpa.
– Uwierz mi, że nie chciałabym cię znać – szepnęła przycinając mu włosy na górze głowy.
– Nikt nie chce – odparł sucho tracąc całą frajdę z zabawy.***
Wychodząc z budynku, Sherlock stanął na chodniku patrząc na pojazd, w którym siedział jego sztucznie uśmiechnięty starszy brat. Wyciągnął papierosa i włożył do ust, puszczając mu oczko tylko po to, by go zirytować.– Ile razy mam się powtarzać? – zapytał starszy z obrzydzeniem na twarzy, co nie było Sherlockowi nowością. Mycroft zazwyczaj miał taki wyraz twarzy.
– Jak dla mnie w ogóle nie musisz tego robić. To, że po raz kolejny wymienisz mi skład papierosów niczego nie zmieni, i tak już znam to na pamięć, a teraz wybacz "drogi" bracie, spieszy mi się – stwierdził Sherlock bez większego namysłu odwracając się.
– Mamusia kazała mi po ciebie przyjechać – powiedział Mycroft, a Sherlock zatrzymał się w pół kroku i gorzko się zaśmiał.
– Znów próbuje udawać dobrego rodzica? – spytał z kpiną.
– Ona się stara – stwierdził jego brat, a Sherlock spojrzał na niego swoim przenikliwym wzrokiem w poszukiwaniu kłamstwa. Znalazł je bez problemu.
– To czemu sama po mnie nie przyjedzie? – zapytał. Jego brat zamilkł. Sherlock wzruszył ramionami. – Powiedz jej, że nie będzie mnie na obiedzie – dodał jeszcze, po czym pokierował się w swoją stronę. Oboje wiedzieli, że Sherlock nie wróci również na kolację, czy śniadanie następnego dnia.Chłopak skręcił za rogiem, wyjął jeszcze nawet nie zapalonego papierosa z ust i wyrzucił do najbliższego kosza. Papierosa palił może kilka razy w życiu, tylko po to, by pokazać swojemu braciszkowi, że nie może go kontrolować, potem przestał, bo miejsce, które nadzwyczaj często odwiedzał nie pozwalało na tego typu rzeczy, a sami ich mieszkańcy nie lubili nawet zapachu dymu i mieli trochę nadwrażliwy węch. Oni mieli na niego wpływ. W jakimś stopniu trochę mu na nich zależało, a i być może im na nim. Mycroft jak i rodzice nie mieli pojęcia o tym miejscu i tak miało pozostać, mieli się nigdy, ale to przenigdy nie dowiedzieć.
CZYTASZ
Ⓓⓩⓘⓦⓐⓚ
FanfictionSzkoła to miejsce, gdzie każdy bez wyjątku zostawał szufladkowany. Dostawał niewidzialną etykietkę z przydzielonym mu tytułem. Etykietkę z tytułem "Dziwak" dostał jeden z najinteligentniejszych i najbogatszych uczniów, o dosyć dziwnym drugim imieni...