3.9K 501 225
                                    

 ·٠•● Rozdział ④ ●•٠

John nie wiedział czemu właściwie zaczęło mu tak bardzo zależeć na tym, by pójść do miejsca, o którym mówił Mike. Może chciał wyrwać się z rutyny dnia, być może chciał poznać kogoś bliżej. Naprawdę bliżej, tak by nie czuć się piątym kołem u wozu, czy samotnym w tłumie. Czasy liceum, kiedy był popularny i lubiany trwały zaledwie pięć minut, a on sam pamiętał wszystko jak gdyby było to za mgłą. Lubił takie życie? Był wtedy szczęśliwy? Sam już do końca nie wiedział, co myślał, kiedy chodził do liceum, czym się kierował... Pamiętał jedynie końcówkę liceum, niemal każdy szczegół, kiedy odnalazł jakiś cel i przekonał się na czym życie polega.



John wyjął komórkę z kieszeni swojego roboczego stroju i zaklął w myślach, kiedy ubrudził ekran sosem spaghetti. Za pięć minut kończy zmianę. Za pięć minut zwiedzi to miejsce o niby niezwykłej atmosferze. nie mógł nic poradzić na uczucie lekkiej ekscytacji i niecierpliwości.
– Janette, kończy mi się zmiana za pięć minut, ale i tak nie zdążę nikogo obsłużyć, więc wychodzę – powiedział przebierając się w małej szatni, blisko kuchni. Jego brzuch owiało chłodne powietrze, które wesoło przedostawało się przez małe, otwarte okienko.
– Jasne, ale mógłbyś jeszcze podać zamówienie stolikowi piątemu?
– Oczywiście – westchnął, nie zmieniając z powrotem bluzki na roboczą. Gasząc swój cichy bunt przeciwko prośby, wziął talerz z daniem i zaczął iść w stronę klienta. Po drodze zawadził biodrem o krzesło natychmiastowo czując przeszywający ból, talerz zachwiał mu się na ręce i sos, który ściekł pod spód potrawy, spłynął z krawędzi talerza i skapnął na koszulkę Johna.

– Szlag – szepnął, marszcząc nos w czystej flustracji.


〤〤〤


– Chciałabym wyjść na zewnątrz – marzyła na głos Cynthia, siedząc na przeciwko Sherlocka przy stole w jadalni.
– Masz regularne spacery po-
– Nie, Sherlock. Chciałabym odwiedzić miejsca, w których nie byłam. Iść na przód bez planowania, iść i się zgubić i szukać drogi powrotnej przypominając sobie poszczególne znaki. – Sherlock spuścił głowę, wzdychając. Rozumiał. Sam uciekał ze swojego domu więcej razy niż Cynthia byłaby w stanie zliczyć.
– Nie lubię tego przyznawać, ale mam związane ręce, metaforycznie mówiąc... Bywam tu tak często, że na pewno nie mieliby nic przeciwko, bym zabrał cię na spacer, gdybym miał 18 lat, ale ty masz dwanaście, a ja szesnaście. Uważają mnie za dzieciaka takiego samego jak ty.
– No wiem wiem – burknęła pod nosem i nagle wydawała się Sherlockowi jakaś dziwnie tym wszystkim zmęczona, być może nawet znudzona i smutna. Nie trwało to długo, albowiem jej twarz rozświetliła się ogromnym uśmiechem. Dziewczyna zaczęła zupełnie nowy temat, a Sherlock pogrążył się w informacjach o kosmosie. Cynthia wiedząc, że Sherlock nigdy nie poświęcił wszechświatowi większej uwagi, sama zaczęła się o nim uczyć, by zaskoczyć chłopaka.
Sherlock to doceniał, ale nie bez powodu zaniedbał edukację w tym kierunku. Fakt, że wszechświat jest nieskończony przerażał go. Fakt że jest małym nieważnym człowieczkiem sprawiał że czuł się mały.


〤〤〤


– Zawsze się tak słodko rumienisz? – zapytał blondyn z firmowym uśmieszkiem. Betty wyglądała na bardziej zirytowaną, niż zauroczoną, ale mimo wszystko zaśmiała się.
– Myślę, że tak. Póki co brakuje nam koszulek dla wolontariuszy, ale możesz wejść w swojej. Myślę, że przymkną na to oko – odpowiedziała, szukając dokumentów, by John mógł się wpisać na listę wolontariuszy. Kiedy podpis pojawił się na dokumencie, Betty poprowadziła Johna do jadalni.
– A więc tak. Tu mamy jadalnie. Przydzieliłam cię do grupy Pani Hudson. To tamta kobieta. – Wskazała na starszą panią, siedzącą z kilkoma dziećmi.
– Jasne, dziękuję Betty. – Podbiegł do starszej kobiety, bojąc się, że zniknie mu z pola widzenia, ponieważ nieoczekiwanie wstała ze swojego miejsca.


ⒹⓩⓘⓦⓐⓚOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz