mistrz

1.3K 90 17
                                    

- Przepraszam. - Powiedziałam widząc byłego mistrza. Mężczyzna spojrzał na mnie zamglonym wzrokiem. Nie poznawał mnie. Kto by się spodziewał? Odkąd kilka miesięcy temu wróciłam do Konohy nie miałam okazji go spotkać. - Nie poznajesz mnie? - Spytałam słodkim głosem. Będzie miał nauczkę, że mojego imienia się nie zapomina. Przez cały czas trzymałam rękę na czole zakrywając pieczęć byakuo.

- Eee... - Zaczął wymownie. - ...przepraszam ale nie, kore. - Zaczął się drapać nerwowo w kark.

- Konohamaru-sensei. - Powiedziałam normalnym głosem a on momentalnie się spiął.

- Zaraz... sensei? - Dotarły do niego moje słowa. - Sarada, kore?! - Wrzasnął tak, że było go słychać Sunie.

- Yoł. - Naśladowałam Kakashiego.

- Kiedy wróciłaś Sarada? - Spytał już ciszej.

- Kilka miesięcy temu. - Odpowiedziałem a jemu mina zrzedła.

- Jak to możliwe, że nie spotkaliśmy się wcześniej kore? - Spytał.

- Tak jakoś wyszło. - Naglę mnie oświeciło. - Nie był mistrz na ostatnim spotkaniu klanów, prawda? - Spytałam z małym uśmiechem.

- Niestety... miałem misję. - Odpowiedział.

- Zostałam przedstawicielem klanu Uchiha i tak jakby... mam dość dużo pracy. - Powiedziałam.

- Naprawdę bardzo się zmieniłaś kore. - Przesunął wzrokiem od góry do dołu lustrując moją skromną osobę. Zatrzymał się na pewnej wypukłości a ja miałam ochotę zdzielić go wszystkim ostrym i niebezpiecznym co tylko istnieje.

- Konohamaru-sensei co powiesz na mały sparing? - Spytałam mężczyznę na co on się lekko zaśmiał. Lekceważenie mnie nigdy nie przynosi niczego dobrego.

- Nie ma sprawy. Byłem ciekawy czy twoje umiejętności rzeczywiście wzrosły. Jako, że jesteś chunninem dam ci fory. - Powiedział. Nie miałam zamiaru wyprowadzać go z błędu. Po co? Na co? Mam większe szanse jeśli będzie mnie lekceważyć. Szliśmy ulicami Konohy ledwie kilka minut nim dotarliśmy do starych pół treningowych klanu Uchiha.

- Mam nadzieję, że nie wyszedłeś z wprawy mistrzu. - Odpowiednio zaakcentowałam ostatnie słowo.

- Zaczynam. - Uprzedził mnie i zaczął przeć prosto na mnie. Prędko odbezpieczyłam gunbai. Był zdziwiony bronią. Zaczął atakować taijutsu lecz ja unikałam wszystkich ciosów zgrabnie manewrując wachlarzem. Wyprowadziłam kilka ciosów czekając na jego ruch. Stworzył Rasengana jednak ja przyjęłam atak bronią. Jeśli wcześniej nie był zdziwiony to teraz był na sto procent. Czas na kontratak. Uśmiechnęłam się chytrze.

- Kuchiyose no jutsu. - Powiedział sensei używając techniki przyzwania.  Po chwili w białych kłębach dymu pojawiła się dość spora żaba, nie dorównywała jednak wielkością przyzwańcowi Hokage.

- Kuchiyose no jutsu! - Krzyknęłam przystawiając zakrwawioną rękę do ziemi. Używając techniki przyzwałam jednego z najsilniejszych węży. Wąż zaczął walkę z gama czymś a ja zajęłam się Satorubim. - Zostanę Hokage i pokaże kto jest lepszym kandydatem na to stanowisko. - Powiedziałam zastanawiając się czy nie zacząć walczyć na poważnie. Bawiłam się. Mogłam śmiało powiedzieć, że się bawiłam. Nie używałam nawet sharingana.

- Poddaj się Konohamaru, nie masz szans wygrać - Powiedziałam cichym głosem i złożyłam pieczęcie do Chidori. Uaktywniłam kekkei genkai. Bez niego technika jest niebezpieczna bo mam zawężone pole reakcji. Wiedziałam co Kakashi zrobił Rin. Nie chciałam zabijać bruneta.  Przejechałam obok niego tak, że nawet go nie zarysowałam. Prędkość tak go zaskoczyła, że upadł na kolana.

Hejka.... kolejny rozdział. Liczę na głosy, komentarze i obserwacje.

BoruSara : Droga Sarady Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz