- Spokojnie Louis poradzę sobie, możesz spokojnie popilnować rodzeństwa. Mam telefon przecież w razie czego. - Niall po raz kolejny zapewnił przyjaciela - Twoja mama też ma prawo odpocząć od dzieciaków.- Ale... - omega westchnął pokonany - Dobrze, wrócę jak najszybciej będę mógł, obiecuję. - Louis sięgnął po telefon i schował go w swoich spodniach. Byli właśnie w salonie.
- Przestań, nawet nie widać jeszcze, że jestem w ciąży. To tylko jedna noc Louis. - uśmiechnął się trzymając nogi na stoliku do kawy.
- Pisz do mnie i informuj jak się czujesz. - zaznaczył i ubrał na siebie kurtkę, która wisiala na oparciu fotela.
- Tak, tak. Pozdrów dzieciaki. - rzucił Niall zapatrzony w telewizję.
-Pewnie - skinął i wyszedł z domu.
Blondyn tak naprawdę pierwszy raz od dłuższego czasu został sam w domu. Westchnął patrząc na zegarek, dobiegała godzina szesnasta, a on nie miał żadnych planów na resztę dnia. Postanowił zrobić sobie coś do jedzenia i poszedł do kuchni. Chwilę gdybał przed lodówka, co chce. W końcu zdecydował się na zwykłe tosty, włączył sobie radio w kuchni i przyrządził przekąskę. Zadowolony z swojego posiłku szybko zjadł. Bardzo mu smakowało, jednak szybko tego pożałował. Tym razem mdłości były cięższe niż zwykle, czego się nie spodziewał. Nie skończyło się niestety na jednym razie. Siedział z głową nad toaleta i bał się odejść na kilka kroków. Po kilku minutach, gdy nic się nie działo wstał na trzęsących się nogach. W jego głowie pojawił się numer Zayna Malika. Dotarł do salonu, gdzie na kanapie leżał telefon i postanowił zadzwonić. Nie mógł zignorować żadnego niepokojącego objawu, a to co się stało chwilę wcześniej napewno nie było normalne. Policzył do dziesięciu i wykręcił jego numer. Zagryzł wargę, czekając aż mulat odbierze. Czekał na linii bardzo długo, był świadomy że mężczyzna mógł mieć pacjenta albo zwyczajnie mieć czas wolny dla siebie.
- Zayn Malik przy telefonie. - w końcu usłyszał głos alfy, przez co poczuł dreszcze na całym ciele.
- Umm z tej strony Niall Horan, przeszkadzam? - dopytał się wciąż czując się dość słabo.
- Nie, nie. - zapewnił alfa, a jego głos zrobił się troskliwy - Co się dzieje, kochany?
Niall poczuł ucisk w żołądku na to jak brunet go nazwał. Musiał wziąć głęboki oddech, żeby znowu nie wylądować w toalecie.
- Mam okropne mdłości, nie zdążyłem dobrze zjeść i wisiałem prawie godzinę nad toaletą. Dzwonię bo to dość niepokojące. - westchnął.
- Prawda - zastanawiał się chwilę Malik - Musisz częściej pić te ziółka, jeśli nie pomogą, przyjdź do mnie za tydzień. - mruknął mulat zdecydowanym.głosem.
- Czyli za bardzo spanikowałem. - mruknął Niall - Przepraszam za zawracanie głowy doktorze.
- Nic się nie dzieje i Niall... Mów mi Zayn. - poprosił - Dzwoń, gdyby coś się jeszcze działo.
- Dziękuję Zayn. Postaram się nie dzwonić z byle czym. - odparł.
- To nie jest byle co. - skarcił delikatnie omegę - Dzwoń, nie bój się.
- Miłego wieczoru w takim razie Zayn i do następnego razu. - mruknął Niall, mógłby słuchać głosu Malika całymi dniami.
- Trzymaj się tam dzielnie z maluszkiem. - pożegnał się i rozłączył.
Blondyn odłożył telefon i na jeszcze trzęsących się nogach poszedł do kuchni by zarzyć witaminy i zaparzyć niedobre ziółka.
- Co ty każesz robić mamusi. - pokręcił głową blondyn, jedną dłoń położył na swoim płaskim brzuchu.
Jego telefon zadzwonił ponownie, gdzieś w środku podekscytował się że może to był Zayn. Jednak kiedy dotarł do salonu, połączenie już się zakończyło, a na ekranie widniał kontakt od Louisa na co blondyn przewrócił oczami.
- Uparty osioł. - westchnął, gdy wybrał numer przyjaciela i oddzwonił, natomiast kubek z ochydztwem położył na stoliczku.
- Boże Niall! Czemu nie odebrałeś! - zaczął od razu szatyn.
- Robiłem sobie ziólka - westchnął blondyn - Jestem cały. - zapewnił.
- Ziółka? Tak z własnej woli? - zdziwił się Louis.
- Tak, niestety maluszek potrzebuje ich. - westchnął i usiadł na kanapie z westchnięciem.
- Coś się stało? Brzmisz dziwnie? - dopytywał się.
- Nie wszystko dobrze. - zapewnił i złapał za kubek, by napić się łyka.
- W porządku, czyli mogę być spokojny? - odetchnął.
- Oczywiscie! - zapewnił, wywracajac czule oczyma. Louis był strasznie troskliwy względem niego.
- Wracam do dzieciaków, bo bliźniaki chyba zaraz się pozabijają. Ernest zostaw to! - krzyknął.
- Będziesz wspaniałą mamą. - powiedział szczerze starszy - Pozdrów ich tam.
- Tak chciałbym kiedyś. - westchnął - Trzymaj się. - dodał.
- Jeszcze znajdziesz alfę - zapewnił - p
Pa, pa.Niall zmusił się i po rozmowie dopił ziółka, po czym udało mu się zjeść bułkę z niewielką ilością białego serka. Zdziwił się, gdy usłyszał dzwonek do drzwi. Wstał ostrożnie i podszedł je szybko otworzyć. Stanął jak wryty widząc przed sobą znajomą alfę.
- Uh, hej? - rzucił.
- Cześć Niall, mam wszystkie papiery do podpisania, by te mieszkanie było twoje. - pomachał kartkami, które trzymał w dłoni.
- O-Okej. - wpuścił Shawna do środka.
- Pachnie tu inną omegą. - mruknął, gdy wszedł do salonu i usiadł na fotelu.
- Louis ze mną mieszka. - burknął zajmując miejsce miejsce na kanapie.
- No tak, nie zapamiętałem bo nigdy się nie lubiliśmy. - pokiwał głową i podał papiery omedze.
- Nawet nie wiem czemu skakaliście sobie do gardeł. - zaczął przeglądać umowy.
- Uważał od początku, że nie pasuję do ciebie. - mruknął i nadal się dziwił jak jego była omega jest spokojna.
- Czegoś jeszcze potrzebujesz? - blondyn starał się pokazać, że nie rusza go cała ta sytuacja.
- Nie i... Nie podawaj mnie za ojca tego dziecka, nie chcę go. - wziął podpisane papiery i wyszedł.
- Dupek! - krzyknął za nim nie wytrzymując.
W myślach zastanawiał się, jak mógł zakochać się w tak okropnej osobie bez krzty uczuć. Ponownie włączył telewizor szukając czegokolwiek by przestać rozmyślać. Nawet nie wiedział kiedy zasnął. Śniły mu się ciemne oczy oraz silne ramiona trzymające jego i jego brzuszek, ciążowy brzuszek.
Kola 💚💛💚💙
CZYTASZ
Can I stay with you forever? || Ziall&Larry a/b/o
Fanfic- Kochanie... - złapał za małą dłoń - Jest jedno wyjście... - Wiesz, że zrobię dosłownie wszystko. - otarł mokre policzki. - Czy pozwolisz mi zostać z wami na zawsze? Współpraca z moją kochaną @KarcikRudy ♥