- Przepraszam, Camila - słyszę dobiegającą kłótnię z salonu, gdy tylko przekraczam próg apartamentu. - Niestety będę musiała powiedzieć o tym Lauren.
- Nie! Błagam - marszczę brwi i odstawiam torbę z zakupami na szafkę w przedpokoju. Podsuwam się delikatnie do przodu, ale nie tyle, żeby było mnie widać.
- Wybacz, Mila. Powinna się o tym dowiedzieć - Dinah stoi z założonymi rękami nad siedzącą i cicho łkającą dziewczynką.
- Co tu się dzieje?! - mamroczę, wchodząc do pokoju. Obie spoglądają na mnie z lekkim przestrachem w oczach, ale żadna nie odzywa się ani słowem. - Czy którakolwiek ma coś do powiedzenia?
- Em... Lauren - śmieje się cicho blondynka. - A widziałaś tamto niebieskie drzewo? - kobieta próbuje czmychnąć za moimi plecami, ale łapię ją za łokieć.
- I może jeszcze czerwoną trawę, co? - warczę. - Mów jak na spowiedzi, Dinah Jane Hansen, co wiesz.
- Jak zaczynasz bawić się w księdza, to poszukaj Ally - próbuje się wyrwać, ale ja tylko wzmacniam uścisk. Gdy widzi, że i tak nie wygra, staje spokojnie w miejscu. - Bo... Camila uderzyła Lucy - jąka niewyraźnie. Westchnęłam i dyskretnie poprosiłam, aby przyjaciółka wyszła.
- Moja sypialnia, Camila. Teraz - wycedziłam, a nastolatka posłusznie powlokła się do naszego pokoju. Obserwowałam ją z niewielkiej odległości, aż w końcu usiadła na łóżku.
- Mamusiu - jęknęła prosząco, a ja wręcz wciągnęłam ją na swoje kolana. Ręce miała oparte o podłogę, głowę o chłodną pościel, a dolne partie ciała o moje uda. Zsunęłam odrobinę jej szorty, przesuwając palcami po prawym pośladku. Podskoczyła, czując pierwszego klapsa, a jej szloch nabrał na sile.
- Wiesz za co dostajesz karę? - warknęłam, a moja dłoń zetknęła się po raz kolejny ze skórą dziewczynki. Pokręciła przecząco głową i próbowała się skulić, ale w tej pozycji nie było to możliwe. - Co ci mówiłam o posłuszeństwie, Camila? Miałaś mnie posłuchać - tym razem zwiększyłam siłę ciosu, co spowodowało pojawieniem się czerwonego śladu. - Nigdy więcej nie uderzysz żadnej mojej przyjaciółki, rozumiesz? - klepnęłam ją ostatni raz, a potem podniosłam do góry.
- Mamusiu - szepnęła żałośnie, obejmując ramionami moją szyję. - Camila będzie już grzeczna. Tylko proszę, nie bij więcej... - i choć rozczuliła mnie jej zapłakana twarz, to staram się nie dać tego po sobie poznać. Odciągnęłam brunetkę od siebie i ułożyłam ją na łóżku, a następnie poszłam po torbę do korytarza. Gdy wróciłam malutka wyglądała na jeszcze bardziej przestraszoną.
- Kupiłam ci piżamkę - stwierdziłam, wyjmując odpowiednie pudełko. - Nie możesz spać ciągle w za dużych ubraniach - podałam brązowookiej ubranie do spania, które wdzięcznie przyjęła. Nie kłopocząc się pójściem do łazienki, zaczęła przebierać się przy mnie. Ciśnienie trochę mi podskoczyło, ale sama również rozebrałam się do bielizny. Skoro mała się nie krępowała, widocznie nie będzie przeszkadzał jej mój strój.
- Dziękuję, mamusiu - szepnęła, całując mnie w policzek, gdy tylko wsunęłam się obok niej pod kołdrę.
- Nie ma za co, skarbie - objęłam ją ramieniem. - Ale następnym razem masz być grzeczna - zagroziłam.
- Przepraszam, ale tamta pani była zła - wtuliła nos w moją szyję. Zaśmiałam się cichutko i przyciągnęłam ją bliżej do siebie. - Powiedziała, że jesteś jej, a ja nie mam tu nic do gadania.
- To nie zmienia faktu, że masz ją od razu uderzyć, maluchu - westchnęłam. To było takie typowe dla Lucy. Zapewne ciągle jest we mnie wielce zakochana. - Następnym razem po prostu poczekaj na mnie. Sama bym się ze nią rozmówiła.
- Dobrze, mamusiu. Mogę ci to jakoś wynagrodzić? - zaczęła składać drobne pocałunki w okolicy obojczyków, co oczywiście mnie rozgrzało. Jęknęłam cicho i przygryzłam wargę. Już czułam jak mój przyjaciel budzi się do życia.
- Innym razem, złotko - złapałam jej twarz w dłonie i cmoknęłam w nos. - Dzisiaj obie jesteśmy zmęczone i powinnyśmy iść spać.
CZYTASZ
Opowieść wigilijna || Camren FF || ✅
Fanfiction10.05.2018r. - #1 w mommy Gdzie Lauren znajduje na ulicy śliczną brunetkę i postanawia zostać jej mamusią. Camren FF 2017 - Lauren (G!P) - 25 lat - Camila - 18 lat