6

363 31 5
                                    

Na moim miejscu siedziała Eva, jedna z moich koleżanek z klasy. 

-Elise? - popatrzyłam się na moją najlepszą przyjaciołkę

-Aj, przepraszam Akkie - popatrzyła na mnie - Po prostu kiedy Cię nie było, chciałam siedzieć chwilę z Evą, noi...

-Akkie- krzyknął Joep - Możesz usiąść ze mną!

Z jednej strony posmutniałam. Moja najlepsza przyjaciółka w trakcie mojej nieobecności znalazła sobie prawdopodobnie nową przyjaciółkę... A co gdybym jednak umarła, bez świadomości, że Elise siedzi już z inna dziewczyną...

Z drugiej strony natomiast, bardzo się cieszyłam, że mogę siedzieć z Joep'em . Szybko zajęłam obok niego miejsce. Ciągle byłam trochę zawiedziona. Joep chyba to zauważył...

- Co jest Akkie? - wziął moją rękę.

- Nic - odparłam - Myślisz, że Elise próbowała zastąpić mnie Evą? 

- Akkie... - mocniej ścisnął moją rękę - Według mnie nie chciała tego zrobić celowo. Chociaż ja bym czegoś takiego nie zrobił - Uśmiechnął się

-Aaa, no tak, zapomniałam - powiedziałam - Przecież ty jesteś perfekcyjny w każdym calu.

Zaśmiał się.

- Tak na prawdę, od zawsze, Ciebie postrzegałem właśnie taką - Popatrzył się na mnie wzrokiem kogoś bardzo zakochanego. I znów miał te piękne oczy... 

- Akkie, Joep - pani popatrzyła się na nas - Nie gadać!

Zaśmialiśmy się. Teraz oboje.

Wyjął z piórnika długopis, przewrócił zeszyt na ostatnią stronę i pisał. Jak na chłopaka miał bardzo ładne pismo. Mogłam to zauważyć już wcześniej, bo napisał do mnie kartkę : "Solówa po szkole", ale w tamtym momencie nie zwracałam na to uwagi. Być może pisał ładnie tylko wtedy, gdy było to do mnie. Musiałam to sprawdzić. Sięgnęłam po jego zeszyt po drugiej stronie ławki.'

-Heeeeej - wziął zeszyt z mojej ręki - Co ty robisz? - uśmiechnął się do mnie łagodnie.

-Nic, chciałam tylko coś sprawdzić - Odparłam zgodnie z prawdą - No pokaż mi! 

Wzięłam znowu jego zeszyt. Potem on mi go szybko oderwał. I tak, kłóciliśmy się o zwykły zeszyt. Oczywiście nie była to kłótnia "wrogów" jak dawniej. Bardziej jak dwojga, zakochanych w sobie osób. W pewnym momencie musiało się to skończyć.

Joep, Akkie, marsz do dyrektora - krzyknęła nasza pani - Bardzo mi przykro, ale zostaniecie dziś w szkole dodatkową godzinę. Na sprzątaniu sali gimnastycznej na zabawę szkolną. I dlaczego, wy - najwięksi wrogowie w klasie - siedzicie razem, z własnej woli? 

Po tych słowach popatrzyliśmy się na siebie i nie wiem jeszcze jak, daliśmy sobie tajemne migi. Joep wziął kartkę, ja wzięłam jego zeszyt( tak na wszelki wypadek) i wyszliśmy z klasy.

Po wyjściu z klasy wybuchnęliśmy śmiechem.

- Joep, jak mogłeś coś takiego zrobić? - zapytałam się śmiejąc.

-A więc to moja wina? - podszedł do mnie - wydaje mi się, że to ty wzięłaś mój zeszyt?

Uśmiechnął się, kolejny raz miał te piękne oczy, wziął mnie za ręce i znów pocałował. To chyba za dużo razy jak na najzwyklejszych "przyjaciół". Niestety, mając jeszcze odrobinę rozsądku, oderwałam się od niego po pewnym czasie.

-Ej, musimy iść do dyrektora - odepchnęłam go - w ogóle pokażesz mi co pisałeś na tej kartce? 

-Aaaa, wybacz - uśmiechnął się i sięgnął do kieszeni - zapomniałem.

Podał mi kartkę, a na niej " Masz czas dziś wieczorem". Patrzył na mnie z oczekiwaniem.

- Tak długo pisałeś te 4 wyrazy? - zaśmiałam się - Jasne, że tak. Co mogę innego robić?

Chyba się ucieszył. Bardzo. Objął mnie w talii i mnie zakręcił. Postawił znów na ziemie i teraz on zadał pytanie:

- Mogę już odzyskać zeszyt? 

-Tak - odpowiedziałam. Wyciągnął rękę - Ale dopiero gdy mnie złapiesz! 

Biegliśmy przez korytarze. Czułam, że powoli mnie doganiał więc musiałam coś wymyślić. Weszłam do damskiej łazienki.

-Co teraz zrobisz? - Powiedziałam, gdy stał na przeciwko mnie. 

Próbował sięgnąć ręką, ale nie udawało mu się. Nie wiem czemu aż tak mu zależało, dopiero teraz się zorientowałam. Gdy otworzyłam zeszyt, przy każdym temacie, nawet parę miesięcy temu, było moje imię w serduszku. Czułam, jak się rumienię. Zamknęłam zeszyt i podeszłam do Joep'a . Oddałam mu go. 

- Przepraszam - popatrzyłam na niego smutno. Chyba nie powinnam tego widzieć 

- Ale za co, skarbie? - wziął moją ręke - Już dawno chciałem Ci to powiedzieć. 

- Myślałam, że mnie nienawidzisz - popatrzyłam na niego - na to przynajmniej wyglądało.

- Kto się czubi, ten się lubi. Poza tym, gdyby tak nie było, nie pocałowałbym Cię w ciągu jednej doby 4 razy...

Zaśmiałam się.

- To było 3 razy - odparłam zgodnie z prawdą

Na co on też się uśmiechnął

-Można to nadrobić. 

I ZNOWU, kolejny raz mnie pocałował. Teraz już mam pewność co czuję ja i co czuje on...

__________________________________________________________

Trochę długie, co? xd Trochę też się napracowałam. Mam nadzieję, że to docenicie. Papaa



Gdyby jednak...?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz