Audrey obudziło zacinanie deszczu o szybę.
Wygramoliła się z łóżka, próbując nie ulec pokusie zawinięcia się w ciepłą kołdrę jeszcze na pięć minut. Te "pięć minutek" zazwyczaj kończyło się szybkim wciąganiem na siebie pierwszych lepszych ciuchów i szaleńczym biegiem na przystanek. Choć pogoda nie dodawała sił, szkoła jak każdego ranka wyczekiwała na pierwszy dzwonek, więc Rey, chcąc nie chcąc, musiała zebrać się w sobie.
Podeszła do okna i przez moment obserwowała spływające po szybie kropelki deszczu, przy okazji zastanawiając się, gdzie schowała parasol.
Będąc w łazience przyjrzała się uważnie swojej twarzy.
Audrey Williams z reguły się nie malowała, jedynym regularnie używanym przez nią kosmetykiem był czarny tusz do rzęs. Nie miała szczególnych problemów ze skórą, nigdy nie miała trądziku ani żadnych tego typu nieproszonych gości na twarzy. Faktem było również, że nie przejmowała się zbytnio swoim wyglądem. Włosy zazwyczaj splatała w warkocz, który pod koniec dnia i tak nie miał już z warkoczem nic wspólnego.
Jednak Audrey Williams pragnęła zmiany. Nie wiedziała ile czasu taka metamorfoza mogłaby zająć, nie była też pewna, czy za kilka dni znowu nie zmieni zdania albo nie straci chęci. Nie wiedziała tego, więc nie miała się nad czym zastanawiać.
Nałożenie pełnego makijażu zajęło jej kilkanaście minut. Nie miała pojęcia czy zrobiła wszystko jak należy, nie wiedziała też, czy całe to nakładanie na twarz różnych substancji cokolwiek jej dało. Wydawało jej się, że doły pod jej oczami pozostały tak samo widoczne, oczy nie nabrały blasku po podkreśleniu brzoskwiniowym cieniem.
Audrey nie czuła się sobą, ale poniekąd o to jej chodziło. Zwalczyła chęć potarcia lewej powieki i zeszła po schodach do kuchni. Mama powitała ją z uśmiechem.
- Dzień dobry - mruknęła Audrey, siadając na krześle.
- Dzień dobry - odparła mama, stawiając przed Rey talerz z kanapkami. - Pomalowałaś się?
Rey spojrzała na mamę, chcąc ocenić jej reakcję. Tymczasem jej twarz wyrażała tylko i wyłącznie zdziwienie.
- Z jakiejś okazji? - dopytywała.
- Wszyscy się malują do szkoły, mamo - jęknęła Audrey. - Powinnaś zobaczyć Judie Adler i jej tapetę.
- Więc ty też postanowiłaś zacząć się malować?
- A co w tym złego? Wyglądam aż tak źle?
Mama nie odpowiedziała. Odwróciła się w stronę zlewu i odkręciła wodę.
- Nie, Audrey. Nie wyglądasz źle. Ale nie myślałam, że chcesz robić to, co robią inni.
Rey westchnęła. Ona w ogóle nie rozumiała o co jej chodzi.
- To nie jest coś, co robią wszyscy. No dobra, może i jest. Ale chodzi o to, że to jest teraz normalne. Normalne. Rozumiesz? Tak jak ubieranie spodni przez dziewczyny. Kiedyś też to było nie do pomyślenia. To kolejny etap w rozwoju ludzkości.
- Makijaż w szkole?
- Tak, mamo.
- Mówisz poważnie?
- Dobra, zapomnij. Nieważne.
Rey zerknęła na telefon.
- Muszę lecieć, spóźnię się na autobus.
Zrobiła szybki łyk herbaty i nie czekając na reakcję mamy pośpiesznie wyszła z kuchni. Chwyciła położony tam wcześniej plecak, zarzuciła go na jedno ramię, po czym ponownie zdjęła, bo przypomniało jej się, że zeszłego dnia nie wyciągnęła z niego słuchawek. Wsunęła dłoń w najmniejszą kieszeń, wyobrażając sobie odjeżdżający z przystanku autobus.
CZYTASZ
reason for everything ✓
Novela Juvenil'niektóre osoby mają w oczach cały wszechświat, a wszechświat to spory ciężar' 16-letnia Audrey Williams uważa, że potrafi poradzić sobie ze wszystkim sama. Blokuje się na bolesne doświadczenia, które z upływem miesięcy zaczynają narastać w zatrważa...