fourty four

1.1K 104 13
                                    

Audrey: Też tak masz, że wiesz, że robisz wszystko co możesz, aby coś osiągnąć i być w tym życiu choć trochę szczęśliwym

Audrey: A tak naprawdę nie robisz nic?


Mijał ostatni tydzień marca. Magnoliom, włożonym przez mamę Audrey do wazonu w salonie, opadły wszystkie płatki. Rey nigdy nie cieszyła się na wiosnę, ale w tym roku czuła rozwijającą się zieleń na swojej skórze. Promienie słońca rozbudzały refleksy w jej oczach, a ona stała się dziwne samoświadoma tego, kim jest, że ma szesnaście lat, i że zaczyna budzić się do życia.


Matthew: i potem mija kolejny tydzień

Matthew: i kolejny

Matthew: i nagle przychodzi myśl: co ja tak właściwie ostatnio zrobiłem?

Audrey: I zadajesz sobie pytanie: czy to jest w ogóle tego warte? Co mi to daje?

Audrey: Ale i tak to robisz

Audrey: Bo co innego ci zostało

Matthew: potem patrzysz w tył na to, co już umiesz i co już zrobiłeś, i masz ochotę się zabić

Audrey: Ale jesteś zbyt słaby, żeby dać sobie spokój

Audrey: A potem znowu mija trochę czasu

Audrey: I wmawiasz sobie, że się uda

Audrey: I ciągle masz tę bezsensowną nadzieję na niemożliwe

Matthew: nie mam już sił


Rey nie pamiętała już dnia, w którym poszła z Matthew na lodowisko. Wspomnienie chwil, w których ze sobą rozmawiali podczas zimy, stało się niepokojem, który czuje się, gdy w tył głowy ucieka jakaś niezwykle istotna myśl. Bezskutecznie usiłujesz ją złapać, jednak ona czmycha w głębie podświadomości, żeby pulsować w czaszce tępym bólem. Audrey wystawiała twarz na słońce, a listopadowe poranki, smog w płucach i łzy na szybach wydawały się być jedynie obrazkiem z pocztówki, pozdrowieniem z minionego życia. Nie potrafiła wyobrazić sobie, że jeszcze niedawno szczelnie otulała się szalikiem. Teraz sadziła z mamą bratki w ogródku i przycinała maliny. Zbierała zimowe śmiecie i paliła ogniska.

Matthew James stał się odległym biegunem. Uciekała do niego w marzeniach i snuła plany o tym, że kiedyś stanie przed nim i spojrzy mu w oczy. W szkole rozmawiała jedynie z Kate i Sarah. Noaha widywała jedynie w towarzystwie Jenny, a Joshua od miesiąca nie pojawił się na szkolnym korytarzu. Podobno był chory.

Rey wciąż miała wrażenie, że z każdym dniem słyszy w ciszy coraz głośniejsze tykanie zegara; nie wiedziała dlaczego, ani jakie wydarzenie zapowiada. Jej zmysły pozostawały wytężone, mięśnie napięte, a rozszalałe myśli nie pozwalały jej zasypiać w nocy. Czuła, że coś się zbliża.


Matthew: trochę żałuję

Matthew: tego, że nie możemy o sobie po prostu zapomnieć

Matthew: i że możemy nigdy nie być dla siebie

Matthew: kimś więcej?

Matthew: jakkolwiek chcesz to nazwać


Wracała do pewnych słów w myślach. Choć wydawało jej się, że większość z nich już w sobie przerobiła, to echo niektórych zdań wciąż rozbrzmiewało w jej głowie. Nie wiedziała już, co z tego jest prawdą, a co jej pobożnym życzeniem.

reason for everything ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz