-rozdział 22-

971 46 23
                                    

Wieczorem, tuż po meczu lacrosse z drużyną z Openwilld, siedziałam wraz z Jamesem i Isaaciem na boisku i cieszyliśmy się z wygranej, kiedy zadzwonił Stiles. Odebrałam połączenie na głośno mówiący.

- Hej Stiles.

- Susan, słuchaj uważnie! - usłyszeliśmy jego przerażony głos i pisk opon - Pamiętasz tego wujka Dereka w śpiączce?!

- Tak, o co chodzi? - spytałam zdezorientowana.

- Kurwa jak jedziesz!? - zatrąbił klaksonem - To on jest Alfą! - posłaliśmy sobie zdziwione spojrzenia.

- Jesteś pewny? W końcu on nawet nie kontaktuje. - odezwał się Isaac.

- Na własne oczy widziałem! Derek z nim walczył, a niedawno widziałem, jak biegł w stronę szkoły. Powiedźcie, że mecz się już skończył?!

- Tak, Scott jest w szatni. - powiedział White i posłał porozumiewawcze spojrzenie Laheyowi, który następnie rzekł:

- Pójdę zobaczyć czy wszystko w porządku. - wstał i ruszył biegiem w stronę wejścia do budynku.

Stiles się rozłączył, a ja lekko trzęsącą się ręką schowałam telefon do kieszeni rurek.

- W porządku? - zapytał James, bacznie mi się przyglądając.

- Nie wiem... - spojrzałam przed siebie, wyostrzając wzrok - Ej czy to nie Derek tam idzie? - wskazałam palcem na widoczną część parkingu, gdzie wysoki, ciemnowłosy mężczyzna zmierzał do samochodu z jakimś chłopakiem.

- Przekonajmy się. - stęknął, wstając i zaczął kierować się w tamtą stronę. Zanim się ruszyłam, White zdążył dobiec do parkingu i przyjrzeć się tamtemu komuś. Odwrócił się w moją stronę i gdy zauważył, że dalej siedzę na ławce, przetarł palcami skroń. 

Ruszyłam do niego biegiem, a gdy stanęłam obok, przyjrzał mi się.

- Co ci, Amigo?

- Sama nie wiem... Ciężko mi sobie wyobrazić nieobecnego, niekontaktującego człowieka jako Alfę. - westchnęłam, a krótko później brunet zrobił to samo.

- Miałaś rację co do tego mężczyzny. - powiedział, zmieniając temat. - To był Derek, a ten obok niego to Jackson.

- Jackson? Co Derek może chcieć od... Oł

- Co? Co oł?

- Jack zażądał od Scotta przemiany.

- Myślisz, że Hale się o tym dowiedział?

- Tylko to przychodzi mi do głowy. - spojrzałam na chłopaka, a ten pociągnął mnie do samochodu.

- Jeśli masz rację to Derek raczej nie planuje go przemienić.

~^^~

- Wejdziemy górą. - powiedział James, a następnie skierowaliśmy się na tył domu i wspięliśmy do dawnego pokoju Laury, z którego kolejno się rozdzieliliśmy.

Ruszyłam w stronę schodów, gdzie przy ich barierce na piętrze usłyszałam przerażony głos Jacksona.

- Proszę, nie. Zrobię co chcesz. Zostawię Scotta i resztę w spokoju tylko proszę... Nie zasługuje na to. - spojrzałam w dół i zauważyłam jak Jack upada na schody. Mimo panującej nocy nie było specjalnie ciemno. Wyjęłam pistolet.

- Właśnie że zasługujesz - odezwał się Derek, z którego ręki wysunęły się pazury. - Rozejrzyj się! Twoi przyjaciele powinni tu być i cię ratować, ale nikogo tutaj nie ma. - na palcach podeszłam jeszcze bliżej do stopni. - Wiesz dlaczego? Nikogo nie obchodzi jak drogim samochodem jeździsz, jak bogatych masz rodziców, perfekcyjną fryzurę, czy to, że jesteś kapitanem szkolnej drużyny! Nikogo. Nie. Obchodzisz!

Among The Werewolves | Teen Wolf |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz