-rozdział 21-

999 47 17
                                    

Zmęczona wydarzeniami podczas pełni, otworzyłam drzwi od domu i weszłam do środka. Zdjęłam buty, a skórzaną kurtkę zawiesiłam na wieszaku.

- Jestem. - poinformowałam o moim przybyciu, jednak nie dostałam żadnej odpowiedzi.

Weszłam do kuchni i podeszłam do lodówki w celu zjedzenia dość później kolacji. Na jej drzwiach zauważyłam małą karteczkę, którą następnie zerwałam i przeczytałam "Hej słońce, mam nadzieje, że wszystko w porządku. Niestety musiałem pojechać do Los Angeles w jednej sprawie, ale wrócę za parę dni. Mama będzie rano, więc masz cały dom dla siebie. W lodówce masz resztę spaghetti, a na blacie pieniądze. Kocham, tata"

- I znowu sama. - mruknęłam pod nosem, wzdychając. Z powodu tego, jakie prace wykonują moi rodzice, często nie ma ich w domu.Co prawda mama nie musi zawsze siedzieć w kancelarii, ale mówi, że tam łatwiej jest jej się skupić. W sumie już się do tego przyzwyczaiłam, ale wolałabym mieć ich przy sobie znacznie częściej...

Nagle poczułam na plecach chłód. Odwróciłam się i zobaczyłam, że okno było otwarte. Podeszłam do niego i zamknęłam je szybko. Zasłoniłam jeszcze firankę, a następnie się obróciłam. Krzyknęłam przestraszona, a duża, zimna ręka znalazła się na moich ustach.

Przede mną stał... Derek. Dał mi znak, żebym nie krzyczała i zdjął swoją dłoń z moich ust.

- Derek? - skinął głową, a w moich oczach pojawiły się łzy - Ale jak? Jak to możliwe? Widziałam, jak umierasz...

Wziął moją dłoń i położył na swoim sercu.

- Czujesz? Bije. Nic mi nie jest. - powiedział łagodnie, a ja zaczęłam płakać. Ze szczęścia. Hale przytulił mnie do siebie, ręką podtrzymując moją głowę.

- J-jak?

- Zapomniałaś, że wilkołaki się uzdrawiają? - mogę się domyślić, że właśnie się uśmiechnął, co rzadko się zdarza.

- Nawet kiedy jesteś przebity na wylot? - odsunęłam się od niego i starłam łzy. 

- Ważne, by nie uszkodzić serca... i mózgu. 

- Cieszę się, że nic ci nie jest. - uśmiechnęłam się.

- Też się cieszę. No, a teraz powiedz, jak poszła pełnia? 

~^^~

Siedziałam właśnie na stołówce i wzajemnie z chłopakami wymieniałam się informacjami z wczorajszej nocy.

- Czyli Derek żyje? - spytał, upewniając się Scott. Skinęłam głową, a do naszego stolika dosiadła się Aida z Jeffem i Allison. Argent usiadła obok Jamesa, a ten posłał zdezorientowane spojrzenie McCalllowi. 

Przywitaliśmy się, Jeff pocałował mnie krótko w usta, a następnie zapadła lekko niezręczna cisza. Stiles chrząknął, decydując się przerwać tę chwilę.

- Kiedy będzie wiadomo, kto się dostał do zespołu? - Aida spojrzała na niego, uśmiechając się.

- Właściwie to już wiadomo, ale będę musiała wydrukować wyniki.

- Czy ja i mój hymn kaczek się dostaliśmy? - spytał Lightwood, udając, że macha skrzydłami.

- Nie wiem, dajcie mi chwilę, przyj... -nagle do naszego stolika podeszła Lydia i uderzyła z całej siły tacką o blat, po czym usiadła z mojej lewej strony.

- A ciebie co ugryzło? - spytałam, biorąc kęs tosta.

- Jackson ze mną zerwał. - cała w nerwach, próbowała odkręcić butelkę z wodą, a James, widząc, że jej to nie wychodzi, wziął od niej pojemnik i odkręcił zakrętkę. - Dziękuje... - napiła się.

Among The Werewolves | Teen Wolf |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz