- rozdział 12 -

1.4K 80 6
                                    

Siedzieliśmy w czwórkę przy stoliku na dworze i opowiadaliśmy Scottowi wszystko, co działo się zeszłej nocy oraz w zeszłym tygodniu.

- Dobra, więc Alfa zaatakował najpierw ciebie, a potem ciebie. - wskazał na nas widelcem. - Dlaczego?

- Sami chcielibyśmy wiedzieć. - burknął Stilinski.

- Możliwe jest, że chce on zebrać własne stado, ale tego nie możemy być pewni. - James rozpakował swoją sałatkę, wzdychając. - Mogłem jednak wziąć hamburgera...

- Myślałam nad tym rano i może Alfa chce w pewien sposób dostać się przez nas do Scotta. - ustawiłam prawą nogę na ławce i podkurczając ją pod samą klatkę piersiową, owinelam wokół niej ręce.

- Co masz na myśli? - spytał McCall.

- W końcu to on ciebie ugryzł, nie? Może chce, abyś do niego dołączył.

- W takim razie, po co mu my? Nie może po prostu zapytać, czy nie chcesz być w jego stadzie i hasać wesoło po lesie podczas pełni? - Stiles machnął rękoma.

- I tak bym do niego nie dołączył. To przecież on zaatakował kierowcę autobusu, a teraz ten człowiek nie żyje.

- Może, póki nie zdobędziemy więcej informacji na to, co Alfa może od nas chcieć, nie wyciągajmy więcej wniosków. - westchnęłam.

~~~

Minęło kilka godzin. Skończyłam lekcje, podczas których moim głównym celem było unikanie Jeffa. Naprawdę nie chce go widzieć. Zranił mnie i to z powodu głupiego obiadu u jego rodziców i że po prostu miałam tego dnia inne plany. Naprawdę nie wiem co się z nim dzieje, ale jeżeli będzie chciał mi wyjaśnić, dlaczego zachowuje się jak tykająca bomba, chętnie posłucham. Też patrząc na to z drugiej strony, kiedy przypomnę sobie tę sytuację sprzed dwóch dni, jego wzrok, ton głosu oraz to jak szarpał za moje nadgarstki ogarnia mnie strach połączony z obawą, że ta sytuacja może się powtórzyć. A tak nie powinnam czuć się w związku. I to na pewno nie przy pierwszej miłości.

W każdym razie zmierzam właśnie na próbę. Tak bardzo nie mam na to wszystko ochoty, jest piątek i najchętniej wróciłabym do domu i oglądała The Walking Dead. Jednak nie mogę się urwać. Zawody nadchodzą wielkimi krokami, a my wciąż się obijamy i nie jestem pewna czy dopracujemy nasz układ do perfekcji.

Pani Lodge zwołała dziś zebranie, na którym miałyśmy wybrać jedną z nas, która zatańczy solowy układ. Długo zastanawiałam się nad tym, na kogo powinnam zagłosować. Czy być lojalna wobec przyjaciółki, czy może wybrać którąś z pozostałych dziewczyn. Ostatecznie mój głos oddałam na Camille, której w ostatnim czasie idzie coraz lepiej i dziewczyna naprawdę się rozkręca.

Nie wspomniałam, że Camilla dołączyła do nas dwa miesiące temu, czyli w październiku.

Koniec końców wygrałam ja i to ja będę musiała zatańczyć solówkę, co równa się z tym, że dziś muszę obowiązkowo zostać na treningu.

Z jednej strony mimo zostania w szkole do siedemnastej cieszę się, że to mi przydał ten zaszczyt, a z drugiej czuje ogromną presję, bo wiem, że dziewczyny będą na mnie liczyć.

Szłam w stronę szatni, gdy podnosząc na chwilę wzrok znad telefonu, zauważyłam dość niecodzienny widok. Mianowicie jakiś czarnowłosy chłopak przytrzasnął czyjąś twarz do jednej z niebieskich szafek i, z mojego punktu widzenia, mocno trzymał go w okolicach karku. Nie wiem czemu, ale poczułam potrzebę zareagowania. 

Gdyby koleś okazał się agresywny zawsze mam przy sobie paralizator czy pistolet, więc chyba mogę być spokojna.

Ruszyłam w tamtym kierunku, chowając komórkę do tylnej kieszeni jeansów i gdy podeszłam do dwójki chłopaków — rozpoznałam ich. Ten przytrzaśnięty chłopak to Jackson, natomiast ten drugi to Derek, który tak swoją drogą nie wyglądał za dobrze.

Among The Werewolves | Teen Wolf |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz