NOTE: Dla lepszego czytania włączcie sobie piosenkę "Fall by Ed Sheeran", gdy wam powiem ;)
-------
Lauren's POV
- Musisz wybrać, Lauren. Nie próbuj mieć każdej kobiety na świecie! - rzekła Alexa z rękoma na klatce piersiowej, czekając za odpowiedzią.
- Boże, czemu mi ciągle przeszkadzasz?
- Zostawiłaś mnie dla sekretarki i striptizerek? Czyż to nie prawda?
- Uważaj, co mówisz. Zapewniam cię, że jestem o wiele lepsza, niż ty! - odparła wściekle Camila.
- Jeśli nie możesz sobie z tym poradzić, to znaczy, że nie byłaś wystarczająco dobra! - powiedziała Karla, jak zawsze bezczelnie.
Co do cholery ona robi z moim życiem? Po tym wszystkim wciąż miała śmiałość, by decydować, z kim powinnam, a z kim nie powinnam się umawiać. To nie mogła być prawda. Wyobraź to sobie: siedzisz przy stole, gdzie przed tobą znajduje się twoja była i dwie kobiety, przez które postradałaś zmysły. To było co najmniej szalone. Trzy czekające na odpowiedź, której nie wiedziałaś, jak udzielić. Camila, Alexa, czy Karla? Którą byś wybrała?
- Proszę, nikt nie może mówić tak, jak wy trzy! - wściekłam się, wstając z krzesła. - Kto do cholery dał im pozwolenie, by przyjść tu i żądać ode mnie odpowiedzi?
Pozostały cicho, strzelając pomiędzy sobą ognistymi spojrzeniami. Mogłabym śmiać się z tej sytuacji, gdyby nie była tak tragiczna.
- Czekam, aż je stąd odeślesz! - wściekły tom Alexy stał się ostrzejszy.
- Chcę, żebyś wyszła!
Kobieta, do której się zwracałam, patrzyła na mnie bez zrozumienia.
- Alexa, proszę. Nie mamy ze sobą nic wspólnego. Nie wiem nawet, dlaczego po mnie przyszłaś!
W perfekcyjnej synchronizacji Camila i Karla uśmiechnęły się, pozostawiając mnie bez tchu, cholera!
- To jest to, czego naprawdę chcesz? Odesłać jedyną kobietę, która daje ci jakieś wartości?
Święta ironio życia. Alexa była kobietą, która doprowadzała mnie do szaleństwa, w dobrym i złym znaczeniu, oczywiście, dopóki nie wróciłam do Miami i nie poznałam dwóch pięknych kobiet, które pozostawały w ciszy.
- Wartości? - zaśmiałam się ironicznie. - Byłaś błędem w moim życiu. A teraz proszę, wyjdź.
Jeśli Alexa miałaby moc zabijania spojrzeniem, z pewnością dłużej nie zamieszkiwałabym tej planety. Jej wzrok był przesiąknięty czystą nienawiścią i gniewem, które po prostu na mnie nie wpłynęły. Dziś Alexa nie znaczyła dla mnie nawet jednego procenta. Kobieta przeniosła swój wzrok ze mnie, wpatrując się w Camilę i Karlę, które były wokół niej. Nawet w tym momencie Karla miała maskę. Czy kiedykolwiek zobaczę jej twarz? Czy kiedykolwiek dowiem się, kim tak naprawdę jest?
- Żebyś tego nie żałowała, Lauren! - Alexa wyszła z pokoju, głośno trzaskając drzwiami.
Z powrotem usiadłam na swoim krześle, zamykając oczy i starając się zrelaksować kilka minut przez ten cały stres. Wtedy poczułam dwie dłonie wędrujące w dół z dwóch różnych stron moich ramion, robiąc przy tym wspaniały masaż.
- To jest naprawdę dobre... - powiedziałam, pozwalając rozluźnić się mojemu ciału pod wpływem tych dłoni.
- Tak powinno się o ciebie troszczyć. - usłyszałam głos Camili, tak słodki i łagodny, wywołując u mnie uśmiech zadowolenia.
CZYTASZ
The Stripper (Camren)
FanfictionCzy kiedykolwiek wyobrażałeś sobie mieć dwa życia? Być jednocześnie dwoma osobami w tym samym czasie? Założę się, że tak. Ale miedzy myśleniem, a życiem jest wielka różnica, uwierz mi. Wyobraź sobie... Camila, słodka i delikatna kobieta. Karla, seks...