Rozdział 3

77 10 0
                                    


Nagle poczułam czyjąś rękę na moim ramieniu, odrazu otworzyłam oczy. Była to mama.
-Czy coś się stało?-zapytałam zaspanym głosem.
-Nie, po prostu pomyślałam, że może zjemy razem śniadanie.
-Em, no dobrze. Zaraz zejdę na dół.-odparłam nieco zdziwiona, ponieważ nie pamiętam kiedy ostatni raz zjadłyśmy wspólne śniadanie. Wstałam z łóżka i pierwsze co zrobiłam to spojrzałam na godzinę w telefonie. Była 06:40, czyli jeszcze masa czasu przed szkołą. Poszłam i zrobiłam co miałam zrobić, wzięłam plecak i zeszłam na dół. Na stole leżały trzy talerze na których znajdowała się jajecznica. Obok każdego z trzech nakryć, była szklanka z sokiem. Moje zdziwienie było niezmiernie duże.
-Co was tak nagle wzięło na bawienie się  w cudowną rodzinkę?- zapytałam, odkładając plecak pod schodami i zasiadając do stołu.
-Skoro teraz, nasza rodzina się dużo powiększy to wypada abyśmy naprawili ze sobą kontakt-odpowiedział tata.
-Myslisz, że stracone 19 lat naprawisz za sprawą kilku jajek na talerzu?
-Nie, ale my bynajmniej się staramy w przeciwieństwie do Ciebie. Jesteś dorosła więc też mogłabyś wykazać jakaś inicjatywę.-słowa taty mnie zdenerwowały, wstałam od stołu.
-Tak? Przypomnę ci, że to nie ja 6 lat temu zdradziłam mamę, tak samo to nie ja przez 19 lat miałam swoje dziecko gdzieś. Waszym zdaniem drogie sprzęty, nowe rzeczy i tak dalej, zastąpią mi rodziców? Mylicie się. Psycholog, próba samobójcza i psychiatryk... Mówi wam to coś? Gdzie wtedy byliście?-Nerwy wzięły górę. Podniosłam torbę i wyszłam z domu trzaskając drzwiami. Całą drogę na przystanek myślałam o tym jak bardzo oni mnie nie znają. Współczuję mojemu rodzeństwu, bo nie wierzę, że oni od tak się zmienią. Teraz nie mogę nawet założyć krótkiego rękawka bo ludzie się gapią na blizny... Czuję, że muszę wrócić do pisania pamiętnika.
Tak się zamyślałam, że prawie przegapiłam przystanek, na którym zresztą nikogo nie było.
Wyszłam z domu, ale po co? Autobus jest o 07:40 a jest ledwo 10 po. Usiadłam na ławce i patrzyłam w beton aż nagle podjechał czarny motor z którego  zszedł Oliwier...
-Co tutaj robisz? Do autobusu jeszcze czas.-zapytał stając przede mną.
-Nie będę ci się tłumaczyć.
CDN

"Szybkość czasu"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz