Rozdział 10

4.2K 305 5
                                    

Będąc w kuchni zrobiłem sobie czym prędzej jakąś kanapkę i zjadłem ją, popijając wodą. Zastanowiłem się co teraz. Wracać do tamtego pokoju średnio mam ochotę, a nie zamierzam siedzieć tu z nim. Na razie tak niezbyt chce go widzieć tym bardziej z nim rozmawiać. Może się przejdę po okolicy..? Tak to dobry plan.

Nie zostawiłem mu żadnej kartki, ani nic nie mówiłem, po prostu wychodząc. Trochę to wygląda, jakbym uciekał, jednak ja miałem zamiar wrócić. Nie jestem głupi. Nie mam sie gdzie podziać, ponadto jestem oznaczony. Więc nie mam innej opcji, niż wrócić. On dalej będzie sądził, że mogę uciec, ale z niego jest idiota... z kim ja się musiałem związać. Kopnąłem kupkę śniegu, robiąc w niej niewielkie wgłębienie. Nie ma to jak wyzywanie się na śniegu. Biedna, zamarznięta woda. Ona nie jest nikomu winna. Dlaczego więc ją krzywdzę? może dlatego, że ze mną jest tak samo.. co ja gadam. Nie jestem pesymistą, więc będzie dobrze. Raczej.

Idąc tak białym traktem stwierdziłem, że mogę codziennie wychodzić na taki spacer. Co z tego, że zimno i niewiele brakuje bym zamienił się w chodząca bryłe lodu.  Widoki są przednie, wiec jak na mój gust warto marznąć. Wokół pełno śniegu, zalegającego na polanach po obu stronach drogi jak i tego tańczącego w powietrzu, wprawianego w ruch przez delikatne, niekiedy mocniejsze, podmuchy wiatru. Udoskonaleniem tej sceny była ciemna zieleń iglaków, przebijająca się przez kłęby białego niczym obłoki płynące na niebie, śniegu.

Zagapilem się na rudego lisa, który  wyraźnie kontrastował z białym puchem. Wąchał ziemię, szukając pożywienia. Najchętniej podszedłbym do niego i rzucił mu kawalek szynki czy innego mięsa. Nie wiedzieć czemu trochę mi przypominał tego kota, tylko że różnił się kolorem sierści i ciałem. Mało się zwierząt widziało w życiu to teraz tak jest. Uświadomiwszy sobie, że od dłuższego czasu stoję w miejscu, i że jest trochę zimno, postanowiłem już wracać. I tak nie ma mnie już z jakąś godzinę.

Wracałem bardzo pomału, nigdzie mi się nie spieszyło. Chociaż już mi przeszły wszystkie negatywne emocje, bałem się, że powrócą po przekroczeniu wejścia. W każdym bądź razie, nos mi zaraz odpadnie i nogi odmówią posłuszeństwa. Przez chwilę się zastanawiałem, co by było gdybym po prostu usiadł i nie wrócił. Prawdopodobnie umarł z odmrożenia, zamienił się w mały lodowiec i został przysypany śniegiem. Mało optymistyczna opcja, a to oznacza że muszę się pośpieszyć.

Dotarłem na miejsce, nareszcie, po jakiś dwóch godzinach nieobecności. Blase siedział w jadalni, znajdującej się zaraz obok wejścia. Spojrzał na mnie, posyłając smutny uśmiech i idąc z dala ode mnie. Trochę to wyglądało jakby też mnie unikał. No cóż. Nie powinienem się w sumie dziwić...

Odwiesiłem kurtkę na wieszak, oraz ściągnąłem buty. Poczułem się o wiele lepiej, gdy ściągnąłem przemoczone rzeczy. Powędrowałem po książkę, którą mogę już normalnie wyrecytować i usiadłem w pokoju, w którym się wcześniej zamknąłem.  Opatuliwszy się w kołderkę, by ogrzać choć trochę skostniałe z zimna płace uciekłem do świata z książki.

Ta niesamowita magia tejże historii, sprawia bezustannie, że można ją czytać nieskończenie wiele razy. A co ważniejsze nigdy się nie nudzić. Tak jest chociażby w moim przypadku, lecz sądzę iż jest ich więcej. Zaczytując się w niesamowitych przygodach głównego bohatera, walczącego z najrozmaitszymi potworami, przemieżającego najdziksze lądy nawet nie zauważyłem, kiedy nastał wieczór. Z niechęcią odłożyłem książkę, z brakującą ostatnią stroną tekstu. Do dziś pamiętam, że została wyrwana przez kierowniczkę, ale nie pamiętam dlaczego. Przez to ciągle zastanawiam się, jak się skończyła. Niestety chyba nigdy nie będzie mi dane tego się dowiedzieć.

Powędrowałem do łazienki, wziąć prysznic, lub kąpiel. Nie wiem w sumie. Zobaczy się jeszcze.
Wypadło na krótki prysznic, a po nim mozollnymi ruchami ruszyłem do najlepszego pomieszczenia. Pierwsze co to rzuciłem się na lodówkę, dopiero chwilę później dostrzegając gotowy obiad na patelni. Postanowiłem jednak zjeść serek, nie mając ochoty na nic innego. Po chwili zastanowienia nie byłem w sumie zbyt głodny. Zjadłem go czym prędzej, następnie ponownie zaszywając się w pokoju. W moim nowym kochanym azylu.

O ile nie bierze cię nuda, to zaczynają boleć oczy. Niestety zawsze się znajdzie coś do pokrzyżowania planów. Położyłem się, więc do góry brzuchem. Nie chciało mi się nic robić, więc patrzyłem się w sufit, dosłownie mając pustkę w głowię. Jednak po jakimś czasie zaczęło mi się nudzić, więc usiadłem i się rozejrzałem. Mój wzrok padł na radio, które postanowiłem włączyć. Już po chwili pokój wypełniły przyjene dźwięki popowej muzyki, umilające bardzo atmosferę. Chyba dopiszę to do moich hobby. Słuchanie muzyki, jak to pięknie brzmi. Spędziłem jakąś godzinę skacząc po stacjach i szukając tej najlepszej, a gdy ją znalazłem nie potrafiłem wyłączyć tego radia. A było coraz później. W końcu jakoś z trudem to uczyniłem.

Siemanko!
Dzisiaj rozdział wcześniej :D
Mam nadzieje, że jako tako się spodobał :)

Dziękuje, że mnie kupiłeś |abo|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz