Rozdział 8

6.3K 357 36
                                    


Zapach gofrów dotarł do mnie, zaraz po otworzeniu powiek, z pytaniem w oczach, wpatrywałem się w te drugie. Szatyn siedział na swojej połowie łóżka, trzymając na kolanach tackę z trzema talerzami i dwoma kubkami. Czystość mojego azylu, została nieodwołalnie naruszona... Nie wiedziałem, czemu tak nagle mu się zachciało bawić, w bardziej troskliwego chłopaka. Ale bez dłuższego zastanawiania się, usiadłem, plecami stykając się z oparciem.

-Boli cię? - zapytał podając mi jeden talerz z goframi oraz trzymając dodatki do niego. - Wczoraj to chyba przesadziłem... i tak trochę cię do tego zmusiłem ...

Na te słowa dotknąłem nabytego wczoraj ugryzienia.

-Nie zmusiłeś ani trochę- uśmiechnąłem się do niego.

-Serio? - uniósł brwi w zdziwieniu. - Przecież mówiłeś, że ja tylko o jednym.

-Posłuchaj. To, że to zrobiliśmy znaczy, że ja też tego chciałem, tak? Inaczej nawet byś mnie nie zmusił.

-A... No tak... jedz, bo zaraz będą całkiem zimne.

Zjedliśmy razem śniadanie przygotowane przez niego po czym powędrowałem do łazienki się umyć. Chciałem umyć się zaraz po stosunku, ale jakoś tak byłem zmęczony. I nie chciało mi się opuścić tego ciepłego miejsca. Bo poza nim jest tak zimno, nieprzyjemnie

Tym razem zamiast prysznica była kąpiel. Miałem ochotę posiedzieć trochę w ciepłej wodzie. Od czasu do czasu można. Zużyłem trochę zbyt wiele mojego ulubionego płynu, gdyż przez przypadek mi się wlało za dużo. Powiem później Blase, żeby kupił nowy, bo tego już praktycznie nie ma.

Ja prawie wcale nie wychodzę z domu, więc sam nie pójdę. Jeszcze się nie przyzwyczaiłem do tej wolności. Ledwo co do szatyna, chociaż nadal niektóre rzeczy, które on robi, mnie zawstydzają...

Będąc już w ubraniu, stanąłem przed wielkim lustrem. Było ono przyczepione do ściany, od samego sufitu do podłogi i niemalże na całą jej długość. Chyba nie powinienem się zastanawiać, do jakich celów je tu postawił, tylko z niego skorzystać. Przejrzałem się w nim, bawiąc mokrymi wciąż włosami. Układałem je raz na tą stronę, raz na drugą. I stwierdziłem, że stylistka jednak wybrała najlepsza fryzurę. Nie dziwię się,pewnie zapłacił za nią sporo pieniędzy... Spuściłem na moment głowę, aby następnie ją odrzucić w tył. Ponownie patrząc w lustro, zobaczyłem Blase w drzwiach i prawie dostałem zawału.

-c..co ty tu?- spytałem wystraszony, że zobaczył co robiłem

-Siedzisz tu ponad godzinę, więc chciałem sprawdzić czy żyjesz. - powiedział, powoli do mnie podchodząc. Mam nadzieję, że raczej nie widział.

-Jak długo tu stoisz?

-Od jakiś dwóch, trzech minut...?

-Super- powiedziałem, stwierdziwszy, że ewakuacja z łazienki jest dobrym pomysłem.

Zakończyłem rozmowę, wymijając go. We własnym domu mnie będą podglądać... mógł przecież się zapytać.

A teraz jeszcze jest mi wstyd. Pięknie.

Zawinąłem się w różowy kocyk, całkowicie kontrastujący z panującymi kolorami w pomieszczeniu. Służył mi jako tarcza obronna przed alfą. Poza tym był tak różowy, ze nie wiem , czy ktokolwiek chciałby go dotknąć . Można By zacząć rzygać tęczą. Lub rzygać tęczą i latać na jednorożcu pegazie. Tak był różowy...

Mi to jednak nie przeszkadzało. Ogólnie kolor mi nie przeszkadzał w niczym..?Gdybym miał założyć bluzę w tym odcieniu to bym to zrobił. Z przyjemnością. Zresztą od zawsze byłem przyzwyczajony do noszenia wszystkiego. No cóż.

W czasie, gdy alfa sam pojechał na zakupy, bo mi się nie chciało, siedziałem skulony przed telewizorem. Zaczynałem się niepokoić słysząc różne dźwięki. Cały dom, a nie to była istna willa, dla jednego człowieka to za dużo, może dla dziesięciu osób by był odpowiedni. Nie rozumiem jak on mógł tak samemu tu mieszkać. I w dodatku się nie bać tych dźwięków, od których chyba zaraz wyjdę na zewnątrz i wrócę jak on wróci.

Niby od zawsze żyłem w miejscu z którym było głośno, ale w tedy przynajmniej znałem pochodzenie tych odgłosów. A teraz to skąd mogę być pewny, ze to nie jakiś seryjny morderca? Lub złodziej? Gwałciciel? Niczego pewny być nie mogę.

Słysząc trzask czegoś od strony ogródka, biegiem rzuciłem się po kurtkę i buty. Nie będę tu, gdy ktoś będzie się włamywał, nie ma opcji. W pośpiechu założyłem ubranie wierzchnie wybiegłem. Zostawiłem drzwi otwarte, nie marnując czasu na szukanie kluczy. Najwyżej ten ktoś wejdzie szybciej. Nie obchodzi mnie to.

Zaglądnąłem na ogród i okazało się, że to tylko dziki kot przewrócił drabinę tam stojącą. Przestraszył mnie zwykły sierściuch. Podszedłem bliżej, z zamiarem pogłaskania go, a on nawet nie zamierzał uciekać. Po chwili gładzenia jego miękkiego futra zauważyłem obrożę na jego szyi. Okazało się, że to kot sąsiadów. Znaczy tak myślałem, bo był adres. Była także notatka, że kot sam wróci do domu, więc nie trzeba go odnosić.

-Tu jesteś! - krzyknął chłopak, w jednej sekundzie znajdując się przy mnie i przewracając na kolana. Objął mnie mocno, pocierając rękoma. - Już myślałem, że ktoś cię porwał, albo uciekłeś. - mówił zrozpaczony i nie wydawało się, żeby żartował... - Nie rób mi tego więcej, dobrze?

-Uciekłem? Ja?

-Tak myślałem...

-Przecież bym ci nie uciekł...- mówiąc to wstałem i otrzepałem śnieg ze spodni.

-A-ale wszystko na to wskazywało.

Podałem mu rękę, by pomóc mu wstać.

-Nie rozumiem.

-Bo drzwi były otwarte, twojej kurtki nie było ani butów, telewizor był wyłączony i nie odpowiadałeś, gdy cię wolałem - Wstał dalej za nią trzymając. - I na dodatek, wkurzyłem cię tym wejściem do łazienki....

-przepraszam, nie będę cię już więcej martwił- powiedziałem, uświadamiając sobie, że rzeczywiście tak to mogło wyglądać.

-Nie masz za co mnie przepraszać, to ja jestem przewrażliwiony... ale o tym kiedy indziej - posłał mi uśmiech, ciągnąc do domu.

Weszliśmy do ciepłego wnętrza, ściągnęliśmy buty i kurtki, po czym tradycyjnie do salonu, w którym było najcieplej. Przydałby się kominek, dodający więcej uroku temu pomieszczeniu.

Spędzaliśmy leniwie czas, na naszej niezawodnej kanapie. Blase leżał za mną, mając głowę na poduszce i przytulając mnie jedną ręką. Było mi przyjemnie. Oglądaliśmy telewizję w międzyczasie, znaczy, chyba chłopak oglądał, bo ja starałem się tylko nie zasnąć. Spanie w środku dnia to nie najlepszy pomysł. A warunki były idealne. Brakowało tylko mojego super kocyka i już bym spał. W pewnym momencie usiadłem, by się trochę pobudzić. Przeciągnąłem się i zdecydowałem, że na razie nie będę się kłaść. Wystarczy tego dobrego. 



Siema!

Oto kolejny rozdział, jak widać :D

Mam nadzieję, że się podobał :)

Dziękuje, że mnie kupiłeś |abo|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz