Perspektywa Jeydena
-Jeyden, przeprowadźmy się.
-Co?- Spojrzałem znad książki na chłopaka przekładającego płyty w poszukiwaniu jakiegoś filmu na nasz dzisiejszy wieczór filmowy.
-No.. zmieńmy miejsce zamieszkania...
-Ale po co? Dlaczego?
-Bo wiesz...- trudno mu było się skupić przeglądając płyty, więc je odłożył na chwilę- Tutaj to takie odludzie, wszędzie daleko, nawet jak do sklepu chciałbyś iść to godzinka z głowy..
-Ale to przecież nie problem dla mnie.
Zmierzył mnie wzrokiem.
-Ale dla mnie tak. Bo co jeśli ktoś cię potrąci jak będziesz szedł poboczem?
-To najwyżej będę żywym inkubatorem- wyszczerzyłem się, głaszcząc jeszcze mały brzuch.Spojrzał na mnie krzywo.
-Przepraszam, co? Gdzieś ty takie coś wyczytał?
-W internecie a gdzie. Gazet tu nie ma w końcu, taka wieś i do sklepu daleko.
-Przypomnij mi, żebym wyłączył internet, takie głupoty czytasz.
-O nie! Tego to ty mi nie zrobisz!
-A dlaczego niby?
-Zbytnio mnie kochasz.
Nie odpowiadał przez chwilę, patrząc się na mnie.
-Niestety muszę ci przyznać rację...
Wrócił do przeglądania płyt. Ostatnio, po moim spotkaniu z mamą, zaczął wprowadzać dziwne nawyki. Jednym z nich jest właśnie ten wieczór filmowy. Co tydzień w piątek. To już trzeci, do tej pory zdążyliśmy obejrzeć Linię Życia oraz Strażników Galaktyki. Nie mam pojęcia co on jeszcze wymyśli za film dzisiaj, ale cóż, nie mogę powiedzieć że mi się to nie podoba.
Drugą rzeczą, jaka się zmieniła to telefon. Tak, w końcu mam telefon. Jak się go dorobiłem, spytacie?Otóż pewnego słonecznego dnia gdy Blase wrócił z pracy i zjadł obiad, który mu ugotowałem po prostu wziął mnie i za fraki wrzucił do samochodu. Poczułem się jak worek kartofli, zwłaszcza,że nie miałem pojęcia, gdzie on mnie zabiera. Może na targ sprzedać? Kartofle zawsze w cenie!
Ale nie, wylądowaliśmy przed jakimś sklepem z elektroniką. Kilku piętrowy, i od ciula sprzętów,których nie umiem używać, nie ważne co. Prędko zostałem pociągnięty do jednej z alejek, w której powystawiane były płaskie płytki służące do pożerania czasu. Wyglądały jak rasowe koty na wystawie, dumnie i tak trochę martwe w środku.
Po jakiejś godzinie powtarzania Blasowi, że nie potrzebuje takich cudeniek i niech da mi jakąś Nokię, najlepiej tą 3310, jeśli już chce być ze mną w kontakcie 24/7. Ale nie dał się przekonać. Kupił mi jakiś nowy model. Jakiegoś Szajsunga czy coś.
Tak więc wracając do domu dalej czułem się jak worek kartofli, ale z telefonem. Chyba jakoś szczęśliwy worek kartofli, z dostępem do internetu i całej rzeszy ludzi. Tak. Przyjemne uczucie.
Ale wracając. Dostałem także laptopa i górę książek. Nie będę się nudzić, chociaż tyle.
Teraz jednak zaczęło mnie zastanawiać pytanie Blase. Dokładniej to odnośnie przeprowadzki.
Dlaczego akurat teraz chciał zmienić miejsce zamieszkania? Czy to ze względu na dziecko?
Jeszcze o tym nie myślałem, ale w sumie, jak nasze dziecko się urodzi, chodzenie po tym poboczu z wózkiem będzie trudne. Poza tym samo dojeżdżanie do przedszkola czy szkoły będzie problematyczne, patrząc pod kątem, że to ja będę musiał latać w te i z powrotem, a na dodatek prawa jazdy nie posiadam. No właśnie, może w końcu poszedłbym na ten kurs? I znalazł jakąś prace? Tak, to dobry pomysł, ciekawe co Blase na to powie.
Właśnie się zorientowałem jakie dorastanie jest ciężkie. Poza tym, być matką w tak młodym wieku też nie jest jakieś rozsądne. Nie mam kariery ni nic.. O nie. Gadam jak silna i niezależna kobieta! A jestem mężczyzną!
Uderzyłem się książką w twarz, czym zwróciłem uwagę Blase.
-Dorastam- odpowiedziałem na jego pytający wzrok.
-Wcześnie, nie powiem – pomachał mi opakowaniem z płytą przed nosem- znalazłem film.
-O czym? Jaki tytuł?
-Zobaczysz jak włącze.
-A tytuł?
-To też.
Więc włączył, pojawił się obraz apo chwili usłyszałem słowa:
„Wyspa Berk, jakieś dziesięć dni drogi na północ od beznadziei i rzut beretem od zamarzniesz na śmierć. Taki równoleżnik, gdzie wszystko równo leży. Z wyjątkiem mojej osady, która stoi"
Już wiedziałem, że zapowiada się ciekawie.
-Blase?- powiedziałem, wtulając się w niego, gdy usiadł.
-Tak?
-Jeśli chcesz, możemy się przeprowadzić.
Siema!
Pewnie ostatniej rzeczy której spodziewaliście się w ten chłodny, jesienny poranek była kolejna część tego... czegoś :P
Od razu mówię, że jedynym powodem, dlaczego nic nie było, był fakt, iż moja wena stwierdziła, że ma dość pisania opka w którym jeżdżą na jednorożcach i rzygają tęczą.
Nie dziwię sie jej.
Ale cóż, ważne że jest, nie?
Przepraszam, że takie krótkie i no..
Co do rozdziałów to będą nieregularnie się pojawiać, ale mam nadzieję, że uda mi się je wypuścić co drugi tydzień.
CZYTASZ
Dziękuje, że mnie kupiłeś |abo|
Novela JuvenilSiedzimy zamknięci w sierocińcu. Obcy ludzie zastępują nam matki, wychowują nas na wzorowe żony, dają najpotrzebniejsze rzeczy... Całe poświęcenie tylko dla tego, aby później spodobać się temu ,,jedynemu". On daje określoną sumę pieniędzy i już, mo...