Rozdział 3

8.8K 558 42
                                    

-Jeyden, musisz wyjść, o ile nie jesteś chory, nie możesz zostać w pokoju. Nawet jeśli masz już pewnego kupca - zza drzwi usłyszałem głos kierowniczki.

Po krótkim wahaniu uchyliłem je, i sprawdziwszy pierw czy jest sama, otworzyłem je na oścież.

Stała ubrana w swój codzienny strój, składający się z czarnej spódnicy za kolana i białej koszuli, czasem do tego miała żakiet, w kolorze spódnicy. Nie wiedziałem po co mnie wyciąga, chwili sam nie mogę sobie posiedzieć. Kiedyś jej to nie przeszkadzało.

-No pierwszy krok za nami, teraz się przebieraj, szybko. - ponagliła mnie, dodatkowo gestem ręki.- I schodzimy na dół.

Zrobiłem jak kazała, niechętnie ubierając się w te niewygodne rzeczy, po czym, najpierw zamykając pokój, podążyłem za nią do wielkiej sali. Tej samej, do której przychodziliśmy, gdy były alfy. I pomyśleć, że to prawdopodobnie ostatni raz kiedy ją widzę. Ale nie, czekaj. Nie mam jeszcze osiemnastu lat, więc nigdzie się stąd nie ruszam. Przynajmniej na razie.

Stanąłem tam gdzie mi kazano, patrząc na kilku ludzi, w tym trochę onieśmielającego mnie chłopaka. W momencie, gdy mój wzrok padł na niego zacząłem się obawiać. Niby był pewny, ale przy tych wszystkich ludziach tutaj, tych omegach, które są o niebo bardziej pociągające ode mnie, może się po prostu rozmyślić. No i co z tego, że jesteśmy sobie przeznaczeni? To on decyduje, a przeznaczenie nie zawsze gwarantuje szczęście. Nigdzie nie jest napisane, że ta omega mu być z tym, a nie z tamtych. Chociaż... Nie narzekałbym na takie nakazy.

Po krótkim przemówieniu kierowniczki, które było zawsze i mogę się założyć, że każda osoba w tym sierocińcu zna je na pamięć, alfy mogły sobie szukać swoich "wymarzonych" omeg. Mnie już jedna niby miała, więc długo nie szukała. Wzięła mnie za rękę, prowadząc do kierowniczki. Rozwiało to moje negatywne myśli. Obawy, że będę sam do końca życia, momentalnie zniknęły.

Gdy dotarliśmy do żony dyrektora, ta powiedziała mu wszystko na mój temat, dosłownie. Czułem się jakbym stał bez ubrań na środku stadionu pełnego ludzi. Naprawdę się ucieszyłem, gdy skończyła. Chociaż w trakcie, gdy mówiła na poważnie rozważałem, czy by jej tu nie przypierdolić w twarz. Mocno. Krzesłem. Tym stojącym pod ścianą. A Alfie pamięć wyczyścić od tego momentu.

Cały czerwony, szedłem obok niego. Jej zapewnienia, że nikogo nie odda bez ukończony osiemnastych urodzin, były jak mak posiany na betonie. Rozwiały się z biegiem czasu, stając nic nie warte. Troszkę mnie to zasmuciło, gdyż nie byłem przygotowany na opuszczenie tego miejsca. Nie psychicznie. Chociaż, jak to ja, zostałbym tu jeszcze tak mniej więcej na zawsze. Wiem, że sam sobie zaprzeczam, chcąc opuścić to miejsce, a jednocześnie nie. Tak to już ze mną jest...

No ale cóż, zostałem kupiony. Teraz muszę się już tylko spakować i będę jechał do nowego domu z moją alfą. Chłopak poszedł ze mną do pokoju, gdzie, pierw ściągając moją walizkę z szafy, pomógł mi się spakować. Nie miałem zbyt wielu ciuchów, dlatego też szybko poszło i nie musiałem się zamartwiać, że mała walizka tego nie pomieści. W międzyczasie się jeszcze przebrałem.

Jeżeli ktoś by mnie zapytał jeszcze tydzień temu, czy pojechałbym od razu z moim alfa do domu, odparłbym, że oczywiście. Teraz jednak, gdy w końcu jadę, nie jestem pewny czy chce. Potrzebuje więcej czasu... Jednak nikt mi go nie da.

Skończywszy się pakować chłopak zabrał moją walizkę i wsadził go do swojego samochodu, a do mnie przyszła kierowniczka, by się pożegnać i życzyć szczęścia. Ze smutkiem i miną jakby idąc na śmierć. A przecież nie będzie aż tak źle... chyba.

Odprowadziła mnie pod sam samochód, gdzie czekała już na mnie alfa, jak zwykle się uśmiechając. Z każdym krokiem wzrastała we mnie chęć ucieczki. Jednak w momencie, gdy to prawie zrobiłem uświadomiłem sobie, jakie to byłoby głupie. Narobiłbym sobie niepotrzebnych kłopotów, w gorszym świetle się przedstawił. A mam z nim spędzić resztę życia... pora się przyzwyczaić do tego, bo czy tego chcę czy nie tak już będzie. On chyba wyczuł mój niepokój, bo chwycił mnie za dłoń. KIerowniczka tymczasem się ewakuowała do środka, miała przecież robotę, tym samym zostawiając mnie w sumie samego. Średnio mi się to podobało, mimo iż wiedziałem, że tak będzie.

Dziękuje, że mnie kupiłeś |abo|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz