Pov. Jimin
Siedziałem na niewygodnym krześle czekając, aż ktoś wywoła moje nazwisko. Mama zapisała mnie do psychologa kilka miesięcy temu. Nic mi nie pomógł. Nadal płaczę po nocach, miewam koszmary i nie mam chęci do dalszego życia. Gdyby nie mama, która pilnuje mnie dwadzieścia cztery na siedem już dawno bym sobie coś zrobił. Ojciec nigdy nie zwracał uwagi na moje problemy. Ma na mnie totalnie wylane. Brat twierdzi, że przynoszę mu wstyd w szkole, ponieważ płaczę na przerwach w bibliotece. Płeć męska w naszym domu chce, abym znikł z ich świata. Nawet nie wiedzą jak bardzo bym tego chciał.
-Park Jimin- słyszę kobiecy głos. Niechętnie wstaję z krzesła i idę w jej stronę - Doktor Lee już na ciebie czeka -ta... Ten koleś strasznie mnie denerwuje.
Jest psychologiem pomagającym takim osobą jak ja, przyszłym samobójcą lub ludzią, którzy już próbowali to zrobić, ma udowodnić nam, że nasze życie jest wartościowe. Uśmiech nigdy nie schodzi mu z ust, lubi opowiadać suchary i strasznie często zarzuca swoją, farbowaną co miesiąc na inny kolor, grzywką. Przekraczam próg drzwi, za którymi odbędzie się mój godzinny koszmar.
-O Jimin!- klasnął w dłonie, kiedy tylko mnie zobaczył. Obróciłem głowę w stronę drzwi, gdzie zniknęła przed chwilą kobieta. Nie ma drogi ucieczki... -Siadaj- wskazał na krzesło przy biurku. Usiadłem we wskazane przez niego miejsce wlepiając wzrok w swoje ręce -Opowiadaj, jak minął ci ten tydzień.
-Jak zawszę do dupy...
-Ej nie przesadzaj na pewno stało się coś ciekawego- usiadł po drugiej stronie biurka.
-W sumie to nie płakałem przed wczoraj.
-Widzisz nasze spotkania zaczynają działać, już niedługo to będzie tylko masa wspomnień.
-Yhym...
-Wymyśliłem wczoraj suchar o tobie- uśmiechnął się szeroko- Co robi Jimin na kursie prawa jazdy?
-Rzuca się pod auto, aby w końcu zakończyć swoje beznadziejne życie.
-Nie... Parkuje- zaczął się głośno śmiać. Uniosłem głowę do góry spoglądając na niego z politowaniem- Zobacz pierwszy raz, kiedy opowiadam ci jakiś suchar patrzysz na mnie, są postępy!
-Ta...
-Dobra to teraz przejdę do ważnej informacji.
-Jedzie pan na noc kabaretową- przerwałem mu.
-Niestety nie... Tym razem sprawa dotyczy Ciebie.
-Mnie?- wskazałem palcem na swoją klatkę.
-No, przecież mówię, że Ciebie. Słuchaj uważniej. Więc tak- obrócił swojego laptopa tak, bym mógł widzieć, co się na nim znajduje- To jest strona internetowa, na której osoby w twoim wieku mogą pisać o swoich przeżyciach. Jest również grupa wolontariuszy z różnych krańców świata, oczywiście rozumieją koreański, która czyta wasze blogi. Kiedy jakiś ich zainteresuje pisze do autora postu starając się mu jakoś pomóc. Jesteś tu anonimowy, możesz powiedzieć o wszystkim, co Cię męczy. To na prawdę pomaga Jimin.
Patrzę w ekran laptopa i czytam jeden z postów wrzuconych na bloga. Dziewczyna o nazwie użytkownika ''Fuckmyself'' opowiada o ludziach prześladujących ją w szkole. Gnębią ją i poniżają. Zrujnowali jej całe życie tylko dlatego, że jest biedna. To okropne. Na końcu postu żegna się.
-Czy ona...
-Tak- doktor Lee przerywa mi. Dobrze wiedział, o co chcę zapytać.
-Jeżeli to ma mi pomóc, nam wszystkim pomóc, to dlaczego pozwolono, aby ona to zrobiła?!
-Miała swojego wolontariusza. Był za nią odpowiedzialny. Nie pomógł, nie dał rady, ta dziewczyna planowała to od dawna. Udawała, że u niej jest już dobrze, nie chciała naszej pomocy. Twórcy tej strony, jak i wolontariusze są na to przygotowani, ale oczywiście wolelibyśmy, żeby to się nie zdarzało.
-Czy ja mógłbym zarejestrować się z Panem?
-Oczywiście Jimin. Nawet nie wiesz jak bardzo cieszy mnie, że chcesz spróbować.
-Nie mam nic do stracenia...
***
Witam w nowej książce mojego autorstwa. Mamy już prolog. Wiem, że nie jest za długi...
Większość książki będzie opierała się na historiach z przeszłości Jimin'a. Zapraszam do dalszego czytania^^
CZYTASZ
I miss you
FanfictionKilka lat temu miałem przyjaciela, był dla mnie kimś więcej niż przyjacielem. Właśnie dlatego nasze drogi musiały się rozejść. Wtedy, kiedy powiedziałem, że znaczy dla mnie więcej niż wszyscy mogliby się spodziewać. Znaczył dla mnie więcej niż nadz...