Nie mogłem usiedzieć w miejscu. Waliłem pięściami w drzwi. Próbowałem uszkodzić kraty w oknach. Wszystko co robiłem było bezskuteczne. Opadłem bezsilnie na podłogę i schowałem twarz w dłoniach. Chciałem wiedzieć co się dzieje.
Po kliku minutach- a dla mnie całej wieczności ktoś otworzył drzwi.-Witaj Nevro.-usłyszałem znajomy głos. Uniosłem się do góry i ruszyłem ku dziewczynie.
-Miiko, cóż za miłe powitanie.- rzuciłem jak najbardziej tylko oschle potrafiłem.
-Cieszę się, że Cię widzę.- zbliżyła się do mnie tak blisko, że czułem jej oddech na swoim policzku.
-A ja już mniej.-odsunąłem się od niej. Stała w miejscu a ja stanąłem tuż obok okna. Oparłem się jedną dłonią o jego framugę. Usłyszałem jak dziewczyna siada na moim łóżku.
-Wypuść mnie.- zawarczałem chociaż próbowałem powiedzieć to jak najdelikatniej.-To nie jest możliwe.- westchnęła głośno. Usiadłem tuż obok niej a ona złapała moją dłoń.
-Dlaczego?- złapałem jej dłoń i spojrzałem w jej oczy.
-Nie jesteśmy jedną częścią Eldaryi, która chce dopaść te twoją smarkulę. Chce Ci powiedzieć tylko, że szykuje się wojna. Musisz sprowadzić wszystkich ludzi z waszej wioski. Dam Ci Jamona i kilku innych strażników.- Uniosłem się i spojrzałem na dziewczynę. Drzwi były otwarte. Mogłem uciec. Jednak nie zrobiłem tego. Postanowiłem zaufać jej. W końcu przez tyle lat służyłem u jej boku. Nie mogłem teraz się zawahać. Gdy zauważyła, że mam jakieś opory rzuciła krótko
-Oczywiście nie musisz tego robić. Daje ci wolną rękę. Możesz uratować swój nowy lud i swoją Mag albo zostać tu uwięzionym i patrzeć jak twoi przyjaciele giną. Chce ci pomóc.
Wyszła z pomieszczenia wcześniej zostawiając mokry pocałunek na moim policzku. Nie chciałem zniszczyć tego co budowaliśmy. Nasza wioska była bardzo dobrze ukryta. Nie sądziłem, że mogłaby być osoba, która zabrałaby to wszystko. Drzwi zostały zamknięte a ja położyłem się na łóżko. Walczyłem z myślami. Chciałem żeby każda moja decyzja była podjęta zgodnie z tym co uważam. Jednak gdy Miiko użyła imię mojej ukochanej coś we mnie pękło. Tak bardzo chciałem być teraz przy niej. Gdyby nie Ezarel na pewno nigdy byśmy się nie rozstali.-Właśnie!-wrzasnąłem-A gdzie jest Ezarel i Chrome?
Pomyślałem na głos i szybko uniosłem się do góry. Złapałem za klamkę, drzwi był otwarte. Rozejrzałem się po korytarzu i jak najszybciej pobiegłem do wyjścia. Wyszedłem z budynku i znalazłem się w ogrodzie. Usiadłem w cieniu wiśni i czułem piękny zapach jej kwiatów. Zamknąłem oczy i postanowiłem odpocząć.
-Nie jesteś tu więźniem.-usłyszałem i spojrzałem.
-Myślałem, że jesteś.
-Jesteś jednym z członków naszej straży. To była by wielka strata gdybyś nie wrócił.-Kero, nic nie rozumiesz.
-Rozumiem więcej niż Ci się wydaje.
Usiadł tuż obok mnie.
-Nie wydaje mi się.
-Musisz zrozumieć, że my próbujemy tylko ułożyć kryształy w całość. Nie chcemy nikogo skrzywdzić. Chcemy ratować nasz lud. Jesteśmy w ciężkiej sytuacji. Wszystko się zmieniło.
Nasz bezpieczny azyl przestaje być bezpieczny. A ty jesteś jednym z wybranych, którzy mogą spróbować naprawić to co upada.
CZYTASZ
Bez kresu. #Eldarya
Fanfiction"Cokolwiek by się nie działo, kocham Cię Mag. Nie dam Cię nikomu skrzywdzić, nie ważne gdzie będę ty albo gdzie będę ja. Zawsze będę Cie obserwował i chronił. Zawsze będziesz moją ukochaną, słodką, malutką Mag."