Rodział 4- Urodziny

554 24 14
                                    

Cały dzień spędzam w łóżku z migreną. W mojej głowie jest tyle myśli, że często nie wytrzymuje i pęka z bólu. Zazwyczaj nic mi nie pomaga i tak jest tym razem. Musiałam wyłączyć dosłownie wszystkie myśli, dlatego nic do mnie nie dociera. Po południu ktoś do mnie przychodzi, jednak nawet głupie otwarcie drzwi wywoła u mnie mocniejszy ból.

- Kimkolwiek jesteś i cokolwiek chcesz przyjdź z tym jutro. Oczywiście jeśli prędzej nie umrę - mówię to tak zmęczonym tonem, że aż sama jestem w szoku.

To znaczy, że już od kilku dobrych godzin męczy mnie ból.

- Mel? Znów migrena? - Syriusz, nie wiem nawet gdzie stoi, jego głos jakby dochodzi z daleka jest bardzo cichy i troskliwy.

-T..tak- mówię łamiącym się głosem, bliskim płaczu.

Nigdy do cholery mnie tak nie bolało.

Syriusz podchodzi w moją stronę i delikatnie głaszcze mnie po głowie, a potem oznajmia, że zaraz wróci z jakimś eliksirem. Gdy wychodził zostawił otwarte drzwi - i to był najgorszy błąd.

- Ej Evans, umówisz się ze mną? - w czasie gdy Potter krzyczy na całe gardło, wyobrażam sobie jak rudowłosa liczy do dziesięciu.

Gdy lekko się uśmiecham kolejna fala bólu atakuje moją głowę. Przeklęty Potter.

- Potter do cholery ile razy ci mam mówić odpierdol się...- wydziera się, a ja krzywię z powodu jej głosu. Gdy Evans się wydrze to dopiero coś. Nawet Voldemort by się wystraszył.

- Zamknięcie się kurwa! Mel znów ma migrenę, jeszcze gorszą niż zwykle, a Wy drzecie te mordy psychole... - nagle chyba zdaje sobie sprawę, że sam się drze.

W mojej głowie obrazuje jak na początku jest wściekły a później zdaje sobie co robi i wali się ręką w głowę. To urocze , że się o mnie martwi, ale ostatnio robi to zbyt często i z jakimś nieodgadnionym uczuciem w oczach. W końcu stwierdzam, że nie chcę o tym myśleć. Kilka minut później albo godziny przyszedł Syriusz, usiadł koło mnie i pomógł mi usiąść.

- Remus i Lilly kazali dać Ci dwa eliksiry, trochę więcej niż normalnie. Pierwszy to eliksir przeciwbólowy, a drugi eliksir słodkiego snu. - chłopak podaje mi mikstury i pomaga pić, bo przez ten ból ciężko mi usiedzieć, nie wspominając już o trzymaniu czegokolwiek w rękach.

Syriusz coś jeszcze szeptał do mnie, ale nie wiem co, bo poczułam, że opadam na poduszki.

Budzę się następnego dnia, wypoczęta i, co najważniejsze bez bólu. Spoglądam na zegarek, który wskazuje mi, że wybiło południe. Wytężam umysł, ale niczego nie słyszę, więc albo to ja straciłam dar, albo zostałam sama lub z Syriuszem.

Po kilku minutach wstaje i ruszam do łazienki, gdzie biorę długi, relaksujący prysznic. Mam ochotę dziś ładnie wyglądać , więc podchodzę do szafy i po krótkim namyślę wyciągam czarną spódniczkę, a do tego koszulę w czarno-białe paski. Wracam do łazienki, gdzie ubieram przygotowane ciuchy, a potem maluje się trochę mocniej niż zwykle. Przed wyjściem przeglądam się jeszcze w lustrze i przyznaję, że wyglądam naprawdę dobrze.

- Mel ? Mel ? Jesteś tu ? - przewracam oczami, na głos Syriusza.

- Nie. Mel umarła. - mówię sarkastycznie, poprawiając swoje rozpuszczone włosy.

- Wyłaź, musimy iść na Pokątną i do mugolskiego sklepu, a tylko Ty znasz się na mugolskich sklepach !

- Już idę. Spokojnie, nie pali się.

Wychodzę z łazienki a Syriusz otwiera usta na mój widok. Porusza nimi, ale chyba nie potrafi znaleźć odpowiednich słów. W sumie.. nie dziwie mu się. To pierwszy raz odkąd się znamy, gdy założyłam spódniczkę i wyglądam jak dziewczyna. W końcu po chwili kretyn, nadal zszokowany odzywa się.

Wszystko potoczyło się inaczej - Huncwoci Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz