Pierwsze co zauważam po wolnym otworzeniu oczu to baldachim mojego łóżka. Zdezorientowana podnoszę się gwałtownie, jednak ten czyn skutkuje bólem głowy. Nie tylko głowa została poszkodowana podczas wczorajszego wieczoru, dostrzegam, że ręce pokryły ciemne siniaki, jednak najwięcej bólu kumuluje się w moich plecach. Siadam na krawędzi łóżka, rozglądając się wokół. Na niewielkiej szafce obok znajduję ciemnozieloną karteczkę, z krótkimi przeprosinami.
Severus.
Nagle zalewa mnie fala złości. Powiedział im, że jestem śmierciożercą. CHOLERNYM ŚMIERCIOŻERCĄ!
Zaciskam pięści i oddycham ciężko. Wszystko skomplikowało się za bardzo. Oni nie uwierzą, że chcę ich dobra. Gdyby nie ja, Syriusz nie poszedłby do wioski.
Syriusz!
Wstaję zbyt szybko, dlatego chwieję się na nogach, jednak to nie jest teraz ważne. Ruszam w stronę skrzydła szpitalnego. Wymijam wszystkich zebranych w pokoju wspólnym, pędzę do niego. Muszę wiedzieć, że nic mu się nie stało, że jest bezpieczny.
- Melinda.
Przed salą spotykam Severusa, ignoruję jego obecność, chcę go zobaczyć.
- Melinda, powiedzieli, że masz poczekać - zagradza mi drogę i łapie moje ramiona.
- Muszę go zobaczyć!
Krzyczę i odpycham go z całą moją siłą. Wpadam do pomieszczenia, roztrzęsiona rozglądam się po łóżkach, gdy dostrzegam czarne kosmyki. Podbiegam tam, a to co widzę doprowadza mnie do płaczu. Jego przeraźliwie blada twarz pokryta jest siniakami, ciemne, lśniące włosy teraz wyblakłe, poplątane. Ma zamknięte oczy, jedynie delikatnie unosząca się klatka piersiowa mówi mi, że żyje. Padam na kolana, ujmuję jego rękę. Jest lodowata, dlatego z moich ust wyrywa się szloch. Po moich policzkach spływają łzy, do gardła podeszły mi wymioty, cała się trzęsę.
- S.. Syriusz, proszę.. Nie umieraj.
- Nie zostawiaj mnie tu.
Mówię cicho, mocno ściskając jego rękę. Kołyszę się w przód i w tył, próbując opanować to co się ze mną dzieję.
- Nie umieraj. Proszę.
Szepczę, ścierając z policzków łzy. Patrzę na niego, tak spokojnego, idealnego. Odpowiada mi jedynie cisza z jego strony. Mam wrażenie, że z każdą mijającą sekundą upływa z niego życie.
- Powiedziałeś, że mnie kochasz!
Złość przejmuje kontrolę nade mną. Krzyczę, rozpadam się, patrzę jak umiera. Zaciskam pięści wciąż obserwując chłopaka.
- Skarbie - słyszę nad sobą głos pielęgniarki, dlatego podnoszę oczy - Twojego przyjaciela nie da się uratować. Zostanie w takim stanie kilka dni, aby wszyscy mogli się z nim pożegnać. Przykro mi.
- Nie!
- Proszę, uspokój się. Wstań i usiądź. Ciebie także muszę zbadać.
Nie rozumiem jej słów. Obraz zamazują mi łzy, ściskam ponownie jego rękę, błagam, aby do mnie wrócił. Jakimś cudem udaje mi się wstać. Niechętnie daje się zbadać, wypijam wszystkie lekarstwa, nawet jakiś uczeń odprowadza mnie do dormitorium. Całą noc bezgłośnie płaczę. Zamykam się w sobie, bo wiem, że jeżeli on umrze, umrę i ja. Po pewnym czasie nastaje pustka, wgapiam się w sufit, nie mając już niczego. Pozostał mi jedynie rozdzierający ból i wspomnienia jego uśmiechu.
Następnego dnia pozostaję w łóżku. Nie jem, nie rozmawiam, nie śpię z powodu koszmarów, zadręczam się myślami. W pewnym momencie w moje ręce wpada rodzinna księga, którą otwieram.
~ POKONAĆ ŚMIERĆ ~
I. HORKRUKSY. - str. 56
II. Nicolas Flamel - KAMIEŃ FILOZOFICZNY. - str. 132
III. DUSZA CZY DAR ? - str. 189
Nerwowo przeskakuje na daną stronę i czytam wszystko na ten temat.
III. DUSZA CZY DAR ?
Miłość jest dawaniem, nie braniem,
naprawianiem, nie niszczeniem
zaufaniem, nigdy zwodzeniem
cierpliwym znoszeniem,
wiernym dzieleniem każdej radości i każdego smutku.
Dowiaduję się jak uratować osobę bliską śmierci. Wymaga to niemałego poświęcenia, oraz pewności w swoich uczuciach. Umierającemu można oddać swój dar lub duszę, jednak tylko wtedy, gdy kocha się całym sercem. Poświęca się swoją cząstkę siebie, dla tej osoby. I choć całe to przedsięwzięcie może skończyć się śmiercią w męczarniach, jestem gotowa na ten czyn.
***
Siadam przy jego łóżku. Ręce trzęsą mi się jak cholera, po moich policzkach znowu płyną łzy, boję się, jednak wiem, że tylko tak mam szansę go uratować.
- Tęsknie za tobą. Wykorzystaj tę szansę jak najlepiej.
Pociągam nosem, składając na jego czole mały całus. Wyciągam z kieszeni różdżkę i wypowiadam odpowiednią formułkę.
- *Donum dat.
Kieruję drewno w jego stronę. Dostrzegam delikatną nić, wypływającą z mojej różdżki, czuję jak mój dar boleśnie ulatuje ze mnie. Dostrzegam, że jego twarz nabiera koloru, dlatego nie przerywam. Zagryzam wargę czując coraz większy ból, rozchodzący się po całym ciele. Gdy proces dobiega końca czuję się pusta, ale rezultat jaki uzyskałam satysfakcjonuje mnie. Ciemnowłosy wygląda dużo lepiej, przypomina dawnego siebie.
Nie mam sił, aby wstać. Mam wrażenie, że wszystkie moje mięśnie stały się zbyt ciężkie, niekontrolowanie zamykam oczy. Chyba tracę równowagę. Nastaje ciemność.
Kocham cię.
*z łaciny oznacza oddać dar, zaklęcie wymyślone przez mnie.
No witam witam! Wiem bardzo długo mnie tu nie było za co przepraszam! Jak rozdział podoba się? Zostawcie coś po sobie!
![](https://img.wattpad.com/cover/142184272-288-k73741.jpg)
CZYTASZ
Wszystko potoczyło się inaczej - Huncwoci
FanfictionIch trzech i ona. Dar i świat, który trzeba uratować. Ona i on. Sekrety, które powinny zostać ukryte i miłość, której nie sposób powstrzymać. I co z tym wspólnego ma Severus Snape ?