Rodział 8 - Przepowiednie

334 18 6
                                    

Czerwień, żółć, odcienie zieleni, srebra.

Obolała uchylam powieki a moim oczom ukazuje się salon w tych barwach. Nad kominkiem, który mieści się przed sofą umieszczony jest herb Gryffindoru, natomiast u jego podnóży leży dywan z wyszytym godłem Slytherinu. Kolory pomimo całkowicie innych tonów nie gryzą się. Jest tutaj przytulnie.

- Czy to nie dziwne, że Ślizgon i Gryfon mieszkają razem ? - zauważam, rozmasowując skronie, które pulsują niemiłosiernie.

- Też się nad tym zastanawiam.

Lustruję wzrokiem pomieszczenie, jednak nie znajduje żadnych śladów życia, żadnych zdjęć. Nic.

Trzask za ścianą sprawia, że oboje wyjmujemy różdżki.

- Chyba słyszałam coś w salo - kobieta przerywa, gdy uchyla drzwi.

- Edward ! Szybko, są wreszcie ! - krzywię się, gdy krzyk nieznajomej dociera do moich uszu.

Różdżki jak za zawołanie wypadają nam z dłoni, drzwi otwierają się szerzej, przez co mogę zobaczyć kim są..

Co ?

Widok pary sprawia, że słupieję.

Wysoki mężczyzna o kasztanowych, falowanych, ale tłustych włosach, ciemnych oczach i haczykowatym nosie, na którym spoczywają piegi uśmiecha się w naszą stronę. Palce jego ręki złączone są z bladymi, długimi palcami kobiety. Różnica wzrostu między nimi wynosi jakieś trzydzieści centymetrów, co sprawia, że razem wyglądają śmiesznie. Kruczoczarne włosy kobiety są przycięte do ramion, jej oczy również są ciemne, tylko ta cecha ich łączy. Na jej porcelanowej twarzy również gości uśmiech.

Wyglądają jak my. Dlaczego ? Co tu się dzieje ? Gdzie ja jestem ? I dlaczego nie ma ze mną Syriusza ?

- Nie bójcie się. - mówi uspokajającym tonem, spoglądając kątem oka na przypuszczam po obrączce, że męża.

Nie mogę czytać im w myślach, tak samo jak Syriuszowi. Co tu do cholery się dzieje ?

Spoglądam w bok, gdzie leży moja różdżka. Nie waham się. Łapię za drewno i celuję w parę stojącą naprzeciw nas.

- Kim jesteście ? Gdzie my jesteśmy ? Po co nas tu ściągnęliście ? I dlaczego do cholery wyglądacie jak my ?! - pytam nerwowo.

Mężczyzna zupełnie się mną nie przejmuję tylko parska śmiechem.

- Miałaś rację, Esme. Jest Gryfonką. - i niby skąd to wiedzą ?!

Kurwa Severus rusz się, a nie stoisz jak słup soli.

- Weź się w garść idioto. - podnoszę i jego różdżkę, którą mu wręczam.

- Zamknij ryj. Myślę. - syczy, a ja mrużę oczy.

- Ty używasz mózgu jedynie do robienia zupek. - prycham, a chłopak zaciska pięści.

- Mówiłem Ci, że to eliksiry ! - wściekamy się na siebie wzajemnie, aż kobieta nie staje między nami.

- Dosyć ! - ton głosu Esme sprawia, że przechodzą mnie ciarki.

- Kim jesteście ? - powtarzam, zabijając wzrokiem jak mniemam Edwarda.

- Uspokójcie się, to wszystko Wam wyjaśnimy. - wzdycham obrażona, a potem siadam na fotelu.

Zakładam ręce na piersi, czekając aż zaczną. Severus w spokoju zajmuje miejsce na kanapie.

- Jesteś tak samo uparta jak matka.

- Nie jestem ani trochę podobna do mojej matki. - syczę, a mężczyzna obdarza ciemnowłosą pytającym wzrokiem.

Wszystko potoczyło się inaczej - Huncwoci Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz