Rozdział 14 - Księga i Diadem.

224 10 0
                                    

Sny z Syriuszem w roli głównej nawiedzają mnie coraz częściej. Widok jego śmierci kaleczy moje już i tak zszargane serce. W nocy budzę się zlana potem, jednak wszystko to ukrywam pod maską uśmiechu, dlatego nikt, nawet Severus nie ma pojęcia co się dzieje. A dzieje się zbyt wiele. To wszystko już dawno zaczęło mnie przerastać. Nie radzę sobie z tym. Wiem, że jestem totalnie beznadziejna, w końcu naszą rozłąką tylko ich krzywdzę, ale... Przecież tak jest dla nich lepiej. Pomimo mojej nieobecności śmieją się, wszyscy wyglądają na zadowolonych. Czy wyświadczyłam im przysługę ?

Ostatecznie wstaję z łóżka, pędzę do łazienki, gdzie biorę prysznic, a potem przebieram się w moje nowe cichy. Ostatnio odświeżyłam szafę, aby utrzymać pozory "tej zadowolonej z życia". Maluję się, włosy pozostawiam rozpuszczone, a na koniec spryskuję się perfumami. Zabieram torbę i wychodzę z dormitorium. W pokoju wspólnym jak zwykle znajduję moich przyjaciół, a ich widok jest dla mnie bolesny. Karcę się w myślach za krótkie wspomnienie o naszych wieczorach i pewnie ruszam przed siebie. Nagle czuję ból w nadgarstku, więc odwracam się, a szare oczy łączą się z moim spojrzeniem.

- Słucham ? - pytam spokojnie, próbując uwolnić się z jego uścisku.

- Sowa przyniosła do Ciebie paczkę. Remus mówi, że są rzucone na nią jakieś zaklęcia, więc lepiej uważaj.

- Jasne, dzięki. - uśmiecham się, co trochę dezorientuje chłopaka jak pewnie i całą resztę.

Odbieram od niego pakunek, który chowam do torby i bez zbędnego gadania kieruję się na śniadanie. W trakcie wędrówki przypominam sobie, że dziś zaczęły się ferie wielkanocne, więc wreszcie będę miała trochę czasu na rozpracowanie, gdzie może być diadem.

***

Kartkuję podręcznik z historii magii, dookoła mnie rówieśnicy z mego domu rozmawiają zawzięcie o różnych sprawach, jednak najgłośniej ze wszystkich jak zwykle są Huncwoci. Irytuje mnie każdy najmniejszy ruch czy dźwięk dlatego nie potrafię się skupić. Przenoszę wzrok na okno, a rozbłyśnięcie błyskawicy sprawia, że w mojej głowie pojawia się urywek jakiegoś wspomnienia. Dostrzegam w nim zbyt wiele przedmiotów i diadem. No jasne !

Pokój, w którym wszystko jest ukryte. Wracam na ziemię, więc zamykam książkę i powoli wstaję z fotela. Niezauważalnie wychodzę z pomieszczenia i ruszam na siódme piętro.

Kiedy tylko ukazują mi się drzwi zaczynam poszukiwania. Próbuję w głowie odtworzyć to wspomnienie, lecz z marnym skutkiem. Nie pozostaje mi nic innego jak zwyczajne przekopanie wszystkich tych rzeczy. Kilka godzin później dostrzegam horkruks, przez co oddycham z ulgą. Niepewna biorę go do ręki, lekko pulsuje, lecz nic poza tym, więc ukrywam go w torbie. Wychodzę z pokoju, aby zaraz do niego wrócić, tym razem do urządzonego w ciemnych barwach salonu z kominkiem. Zmęczona padam na kanapę, gdy przypominam sobie o paczce z rana. Biorę ją do ręki i bez trudu odpakowuje papier, choć Syriusz mówił o jakiś zaklęciach. Moim oczom ukazuje się czarna książka ze złotym napisem "Księga Watson'ów". Zaglądam do środka, gdzie znajduję masę zaklęć. Od zwyczajnych, których uczymy się na zajęciach, po skomplikowane i okropne w skutkach. Taka księga na pewno nam się przyda.

- Tutaj się ukryłaś. - nagły głos Severusa sprawia, że po moich plecach przebiega dreszcz.

- No tak. Spójrz co mam. - podaje mu książkę, a szok jaki maluje się na jego twarzy wzbudza u mnie śmiech.

- Skąd to masz ?

- Przyszło sową. Nie mam zielonego pojęcia, kto to przysłał i jaki miał ku temu powód.

- Książka należy do nas.

- Wiem, tylko co jak wpadnie w niepowołane ręce ?

- Wtedy jej nie odczyta. - spoglądam na niego, a gdy orientuje się, że nie wiem o co chodzi przewraca oczami.

- Gryfoni.. Czy Wy naprawdę nigdy nic nie czytacie od deski do deski ?

- Nie jestem molem książkowym jak Ty. - prycham niezadowolona, a on mówi, że mam się uspokoić.

- Gdybyś przeczytała tą notatkę - pokazuje mi pierwszą stronę - wiedziałabyś, że tylko nasz ród może go odczytać. Wyjątkiem są osoby, które otrzymały od nas specjalne zaklęcie.

- Jeden problem z głowy. Teraz powinniśmy zająć się..

- Poszukiwaniem diademu. - przerywa mi, a ja zaczynam się śmiać. Chłopak patrzy na mnie jak na ostatniego debila.

- Jest w.. mojej torbie. - mówię, gdy trochę się uspokajam.

- Żartujesz sobie.

- Nie wiem czy to temat do żartów. - momentalnie staje się poważna.

- Nie wierzę. Pewnie znowu chcesz mnie wkręcić, mam rację ?

- Typowy Ślizgon.

- Spadaj. W takim razie pokaż. - wyciągam diadem z torby, który wciskam mu do rąk.

- Ty naprawdę go znalazłaś.

- No raczej.. Ja pracowałam, gdy Ty się obijałeś.

- Przestań. - jego chłodny ton dobija mnie jeszcze bardziej.

- Jak ? - wzruszam ramionami.

- Kiedyś go już widziałam. Teraz trzeba było tylko wyciągnąć do niego rękę.

- Czyżby..

- Pokój życzeń.

- Dobrze teraz musimy dostać się do komnaty tajemnic, aby zabić bazyliszka. Jego kły..

- Najpierw musimy znać mowę węży geniuszu.

- No tak. Do tego czasu musimy ukryć horkruks, aby nikt inny go nie znalazł. Masz jakiś pomysł ?

- Kufer plus * zaklęcie tajności. Potrafisz je rzucić ?

- To nie problem. Co z księgą ?

- Tak samo. Będziemy się z niej uczyć.

- Chcesz. Się. Tego. Uczyć ?

- Mogą się przydać. Przecież nie będę ich rzucać bo tak mi się podoba.

- Myślałem, że co jak co, ale Ty..

- Sytuacja się zmieniła. Poza tym ja też się zmieniłam. Zabieram diadem i księgę, dostaniesz ją za tydzień. Może być ?

Chłopak kiwa twierdząco głową, więc ruszam do wielkiej sali. Ciekawe tylko czy dziś także będą męczyć mnie koszmary.

* zaklęcie wymyślone

Hej hej o to kolejny rozdział! Mam nadzieje, że wam się podoba! Zostawcie coś po sobie.

Wszystko potoczyło się inaczej - Huncwoci Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz