Rozdział 26 - Dłonie we krwi.

83 4 2
                                    

***

Znów to robię. Kolejny raz wbijam noże w jego plecy. Ponownie na niego krzyczę. Jestem dla niego wyłącznie ciężarem. Powodem jego cierpień, które nieodwracalnie zmieniły jego osobowość. Kiedyś...

- Klasy na czwartym piętrze wymagają porządków. Panna Gordon skieruje się na prawo, natomiast pan Black zacznie od lewej strony korytarza. Oczywiście różdżki trafiają do mnie. Macie czas do godziny 22.

Niechętnie docieramy na wskazane piętro, gdzie otrzymujemy przedmioty potrzebne do sprzątania. Nauczycielka ostatni raz obrzuca nas ostrym spojrzeniem, po czym odchodzi w ciszy. Przenoszę na niego wzrok. Nie patrzy na mnie, zabiera jedynie swoje przybory i udaje się tam, gdzie powinien. W końcu i ja to robię. Docieram do pierwszej lepszej klasy, gdzie znajduję Serverus'a. Momentalnie chowam się, w głębi duszy prosząc Merlin'a o litość. Nie może mnie zobaczyć, na moje szczęście chłopak nie zauważył mojego wtargnięcia.

- Wszystko w porządku?

Głos mego brata jest pełen troski. Kiedyś też tak do mnie mówił. Dziś nie rozmawiamy zbyt wiele.

- Nie wiem. Chyba nie.

Nie znam tego głosu. Nie wiem co to za dziewczyna. Nawet nie wiem, że ciemnowłosy jest blisko z jakąś dziewczyną, co tylko potwierdza moją tezę, że nie powinni mnie kochać. Nigdy nie będę dobrą siostrą, a tym bardziej dziewczyną. Nie chcę ich podsłuchiwać, ale nie mam wyboru.

- Co się stało?

- Moi rodzice…

Cholerna miotła. Zawsze muszę wszystko psuć. Podnoszę winowajcę z ziemi i dostrzegam Severus'a tuż przede mną. Jestem żałosna.

- Co tutaj robisz?

- Ja.. Jakby to powie.. Mam szla..szlaban. Mu..muszę posprzątać.

Jego dziwne spojrzenie sprawia, że się jąkam. Czuję drżenie rąk, powoli zaczyna brakować mi tchu.

- Rozumiem.

Wychodzi razem z nią, bez słowa. Pozostawia mnie samej sobie. Kolejny raz ranię kogoś na kim mi zależy. Łzy zaczynają rozmazywać mi obraz, aż wybucham głośnym szlochem. Nikt nie zasługuje na cierpienie jakie zadaję. Powinnam umrzeć wiele dni temu. Miałam ku temu tyle okazji. A zamiast tego jestem tutaj, zupełnie sama, tak jak tego pragnęłam.

***

Wycieranie podłogi to najgorsza czynność podczas całego szlabanu. Pomimo mocnych środków parkiet wciąż pozostaje brudny, dlatego praca wydaje się nie mieć końca. Kolejny raz próbuję usunąć resztki fasolek, jednak ciszy szmer odciąga mnie od pracy. Powoli odwracam się, jednak niczego ani nikogo nie widzę. Zwykła pusta sala. Szmer powtarza się. Nerwowo rozglądam się po sali. Mel to tylko twoja wyobraźnia.

- M..

To nie może być to o czym myślę. Mój dar odszedł dawno temu. Dni wypełnione są ciszą, więc niby czemu miałabym teraz..

- Me…

Niemożliwe. Mimo wszystko próbuję zlokalizować źródło myśli. Podbiegam do drzwi, ale nic tam nie znajduję.

- Mel.

Syriusz? Jest po drugiej stronie, to za daleko. Nagle dostrzegam lekko poruszającą się szafę.

- Syriusz, nie rób sobie jaj.

- Melinda.

Próbuję uspokoić przyspieszony oddech, na marne. Bardzo powoli zbliżam się do drewnianego pudła, a myśli stają się coraz głośniejsze. Wciąż powtarza moje imię. Drżącą dłonią chwytam klamkę i otwieram drzwi.

Krew wylewa się na posadzkę, a ja czuję, że robię się blada. Szerzej rozwieram drzwiczki, aż dostrzegam go. Jest cały posiniaczony, z jego klatki piersiowej wypływa krew.

- Syriusz, proszę..

Chłopak traci równowagę, swoim ciężarem napiera na mnie przez co oboje upadamy na ziemię.

- Nie, nie, nie! Syriusz, co się stało?!

- Pomocy!

Próbuję go ratować, przez co moje dłonie pokrywają się szkarłatną cieczą. Jego cudowne oczy zachodzą mgłą.

- Syriusz, nie rób mi tego! Nie możesz!

Przestał oddychać. Odszedł. Już nigdy nie nazwie mnie księżniczką. Przytulam się do jego martwego ciała, pozwalając łzom płynąć.

Nienawidził, gdy płakałam.

***

Bardzo przepraszam, że nie było rozdziałów ale nie było mnie w Polsce. Była w pracy w Holandii a tam nie miałam czasu, żeby pisać.

Wszystko potoczyło się inaczej - Huncwoci Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz