29. Wspomnienia

33 6 2
                                    

25 stycznia, sobota, godzina 08:20

Gleb narzucił kaptur na głowę i w pośpiechu wycofał się w stronę parkingu. Co prawda nawet nie wchodził do budynku lotniska, lecz czuł, że nie mógł przed nim stać ani chwili dłużej. Za dużo ludzi przewijało się co chwila obok niego, jedni wchodzili, drudzy wychodzili. A ludzie oznaczali tylko jedno: ryzyko. Wolał pozostać niezauważony i uniknąć podejrzliwych spojrzeń, zwłaszcza, że na twarzy wciąż miał ślady po uderzeniach i zalepione plastrami rozcięcia.

O przewidywanej dacie odlotu Kevina i Samanthy dowiedział się z podsłuchanej w szpitalu rozmowie dwóch lekarzy, zaraz po tym, jak Gleb wyjaśnił im, co tak naprawdę się z nimi wydarzyło. Postanowili więc oni sprawdzić w internecie najbliższy samolot do Stanów, by potem omówić tę sprawę z policjantami. Rosjanin skorzystał z tej informacji i przyjechał na lotnisko. Musiał zobaczyć swoich jedynych przyjaciół po raz ostatni.

W ciągu dwóch dni od ucieczki bezcelowo błąkał się po mieście, stwarzając pozory normalnego obywatela. W łazience w najbliższej galerii handlowej przeszedł lekką metamorfozę. Udało mu się kupić puder, którym zamaskował bardziej widoczne ślady od uderzeń na twarzy. Potargane włosy związał w kitkę z tyłu głowy, poprawił ubranie. Starał się jak tylko mógł, by w końcu nie przyciągać spojrzeń przechodniów.

Noce spędzał w nocnych klubach, było za zimno, żeby koczować na zewnątrz. Wypił kilka drinków, udawał, że bawi się na parkiecie i skutecznie zbywał kolejne flirtujące z nim dziewczyny. Każda przypominała mu Natashę.

Starał się nie roztrwonić wszystkich pieniędzy od razu. Kupował najtańsze jedzenie i papierosy. Gdy nadeszła sobota, kupił bilet na autobus i przyjechał na lotnisko.

Wsunął ręce do kieszeni bluzy i czym prędzej przeszedł na parking, by przeciąć plac na przestrzał i dostać się do głównej ulicy.

Rosjanin wzdrygnął się lekko, gdy zobaczył zaparkowanego po jego lewej stronie czarnego vana z przyciemnianymi szybami, do złudzenia przypominającego tego, którym przewoźnik Krushnica zwykł przywozić do hotelu ofiary. W pierwszej chwili chciał zerwać się do ucieczki, jednak w porę zdał sobie sprawę, że to nie ten sam samochód; brakowało mu idiotycznych naklejek z palmami.

Gleb wypuścił głośno powietrze. Wyobraźnia po raz kolejny go poniosła, jednak nawet się tym nie przejął. Wiedział, że już na zawsze w jego głowie pozostaną zakorzenione paniczne lęki, rozrastające się niczym uporczywe chwasty, które nie sposób było wyrwać z ziemi. Nie zamierzał z nimi walczyć, mógł co najwyżej próbować je załagodzić. Był pewien, że do końca swojego nędznego żywota będzie widział w przypadkowych ludziach Dmitrija Krushnica a w czarnych vanach samochód jego przewoźnika. Z tym nie dało się już wygrać, wszystko odcisnęło zbyt mocne piętno na jego psychice i wwierciło się ostatecznie w najciemniejsze zakamarki jego umysłu.

Energicznym marszem pokonał wielki parking. Cały czas szedł ze spuszczoną głową, zupełnie jakby bał się, że ktoś może go rozpoznać. Oczywiście, jego strach był całkowicie nieuzasadniony, jednak chłopak podświadomie wiedział, że tak trzeba i już. Taktyka obronna.

Musiał czym prędzej się stąd wynosić, wyjechać, jak najdalej stąd. Był pewny, że policja już zaczęła go szukać. W szpitalu przedstawił się jako Ivan Woronin, jednak wiedział, że jego kłamstwo z pewnością szybko się wyda. Do tego czasu musiał zniknąć.

Wymacał ukryte pod bluzą pieniądze, które dostał od Kevina i zamyślił się na chwilę. Za tę kwotę mógłby pojechać nawet na drugi koniec kraju, jednak co by mu to dało? I tak nie miał się gdzie podziać.

Najbardziej realną i możliwą do zrealizowania opcją wydawał mu się powrót do zrujnowanego mieszkania w Poszechonje. Zdjęcie jego matki nadal tam było, przez co Gleb czuł się jakby pozostawił na brudnym zakurzonym stoliku kawałek samego siebie. Przy okazji mógłby dokończyć to, co zaczął; przebić Krushnica na wylot długim nożem i obserwować, jak powoli uchodzi z niego życie.

Rosja [Россия]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz