14. Rozpacz

66 8 2
                                    

Nominuję vein do 'opublikuj ten rozdział zanim ja to zrobię' challenge -- chvrlie

challenge accepted gurl ~ vein

you gotta be fast boi -- ch

gaz do dechy i nadchodzę ~ v

jeśli ten rozdział wyjdzie o jakiejś dziwnej porze, to znaczy, że ja go wrzuciłam bo nie mogłam wytrzymać -- czarli 27.05.18 13:40

wygrałam tę bitwę. łapcie nowy rozdział ~ vein

22 stycznia, środa, godzina 22:37

Kevin zacisnął palce na trzymanym tasaku. Miał wrażenie, że zaraz coś się stanie. A może to wrażenie powodowała atmosfera panująca w podziemnych korytarzach? Nie wiedział.

Szli już jakiś czas. Chłopak nie chciał tego głośno przyznać, jednak obawiał się, że zabłądzili. Był niemal pewien, że chodzili w kółko.

- Czym jest to miejsce...? - zapytała cicho Chrissie, rozglądając się z przerażeniem dookoła.

- To jakiś pieprzony labirynt - stwierdziła Samantha, sądząc, że przyjaciółce chodzi jedynie o ich obecną lokację.

W rzeczywistości Chrissie zaczynała się już zastanawiać nad przeznaczeniem całego tego budynku. Jak długo mogło to już trwać? Kto miał interes w śmierci niewinnych ludzi, i jaki?

Z rozmyślań wyrwał ją krzyk.

Nie był on głośny, w zasadzie to na początku nie była pewna, czy jej się tylko nie wydawało. Jednak po minach towarzyszy wywnioskowała, że fatycznie ktoś krzyczał. Musiał być gdzieś tu, w tej plątaninie korytarzy.

- Ten głos... - mruknął Kevin i w tym momencie Chrissie już wiedziała.

- O cholera - jęknęła i przystawiła dłonie do ust, by lepiej było ją słychać. - ASHLEY? GDZIE JESTEŚ, ASH?!

Nie doczekali się żadnej odpowiedzi. Byli jednak pewni, że Ashley gdzieś tutaj była i potrzebowała ich pomocy.

- Co teraz? Rozdzielamy się? - zapytała Samantha, chwytając mocniej trzy małe noże.

Kevin od razu pokręcił głową.

- W żadnym wypadku. Nie możemy ryzykować bycia znalezionymi bez wsparcia. Idziemy razem.

Ruszył korytarzem, a dziewczyny podążyły za nim. W korytarzu byli widoczni jak na dłoni, jednak mimo to nie tracili czasu na dyskrecję i ukrywanie się. Ashley potrzebowała ich pomocy.

Docierali do końca korytarza, gdzie rozwidlał się on na dwie strony tworząc literę T. Kevin już miał pytać w którą stronę udadzą się najpierw, gdy zza zakrętu z lewej strony wyłonił się wysoki mężczyzna.

Przyjaciele stanęli jak wryci. Wyglądał jak niedźwiedź. Musiał mieć około dwóch metrów wzrostu. Koszula okrywająca jego szerokie barki oraz klatkę piersiową pokryta była plamami krwi. Miał ją również na rękach, a także rozbryzganą na twarzy. Kevin z niepokojem zauważył, że w sporej części była świeża.

Mężczyzna także wyglądał na zaskoczonego, jednak tylko przez krótką chwilę. Bardzo szybko na jego usta wpełzł przebiegły, drapieżny uśmiech.

- Kakoy syurpriz! - powiedział po rosyjsku z ekscytacją. Kevin nie wiedział, czy olbrzym naprawdę tak się ucieszył, czy tylko udawał. Nie chciał wiedzieć.

- Um - zaczął i ścisnął mocniej rękojeść tasaka. Nie był pewien, czy mężczyzna coś zrozumie, jednak zaryzykował. - Nie zbliżaj się, słyszysz? Nie boimy się.

Rosja [Россия]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz