10. Andreas

614 77 29
                                    

- Nie denerwuj się - szepnąłem, kiedy staliśmy w korku w drodze do sądu.

- Łatwo ci powiedzieć - westchnął. Bawił się swoimi palcami.

Stephan strasznie denerwował się rozprawą rozwodową. Chciał aby jego małżeństwo zakończyło się na jednym spotkaniu w sądzie. Chciał jak najszybciej zakończyć związek z Miną.

- Kochanie - położyłem mu dłoń na kolanie. - Wszytko będzie dobrze. Rozstaniesz się z tą raszplą raz na zawsze.

- Mam nadzieję... - położył dłoń na mojej. - Bardzo cię kocham, Andi... I cieszę się, że cię mam.

- Ja też cię kocham, Steph - pochyliłem się żeby go pocałować, ale korek akurat ruszył, więc tylko musnąłem ustami jego policzek i ruszyłem. - Fajnie się jeździ tym samochodem - rzuciłem, bo jeszcze nigdy nie prowadziłem auta Stephana.

- To prawda...

- Ciekawe czy seks w nim jest tak wygodny jak prowadzenie go?

- Nie wiem, nie sprawdzałem - uśmiechnął się lekko.

- Sprawdzimy? - spojrzałem na niego.

- Zastanowię się... - westchnął.

- No weź - złapałem go za kolano. - Przecież wiesz, że nie odpuszczę póki cię nie namówię.

- Andi, daj spokój - mruknął. Zabrałem rękę z jego kolana i położyłem ją na drążku zmiany biegów. Stephan popatrzył na mnie i złapał mnie za dłoń. - Przepraszam - szepnął.

- Nie przepraszaj... Nie jestem na ciebie zły - ścisnąłem jego dłoń. - Rozumiem - zjechałem z drogi na parking pod sądem. Zaparkowałem. - Iść z tobą?

- Nie. Jedź do pracy... Poradzę sobie... - szepnął, a ja zgasiłem silnik.

- Na pewno? I tak wziąłem dzień wolny... - pogłaskałem go po policzku.

- Chciałbym żebyś tam był, ale Mina...

- Jebać ją - warknąłem i wysiadłem z samochodu. Podszedłem do drzwi od strony pasażera i otworzyłem je. - Nie każesz mi się uspokoić?

- Nie. Ale czekam aż dasz mi buziaka.

- Już nie będziesz robił afery?

- Sprawdź.

Podpuszczał mnie. Znowu.

Trudno, najwyżej mnie ochrzani.

Pochyliłem się i złączyłem nasze usta. Chciałem pogłębić pocałunek, ale nie pozwolił mi na to. Odsunąłem się trochę i oparłem czoło o jego. Dałem mu jeszcze delikatnego całusa, a on się zaśmiał w moje wargi.

- Chodźmy tam już - odsunął się. Zamknąłem samochód i złapałem chłopaka za rękę. Zabrał mi swoją dłoń.

- Dałbyś już spokój - westchnąłem. Stephan pokręcił głową i przyspieszył kroku. Dogoniłem go i objąłem ramieniem  w pasie.

- Andi! - odepchnął moje ramię. - Dwie godziny, kochanie. Dwie godziny.

- Jasne. Będę trzymał rączki przy sobie.

- Dziękuję, kochanie - uśmiechnął się lekko.

- Nie dziękuj, tylko się rozwiedź z tą cholerą.

- Już bliżej niż dalej - oznajmił, gdy weszliśmy do budynku sądu.

- Powodzenia - szepnąłem, a on wszedł do odpowiedniej sali.

I miss you, Andi | A. WellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz