14. Stephan/ Andreas

544 78 7
                                    

- Obiecałeś! - krzyknął Andi jak tylko mu powiedziałem, że musiałem się spotkać z Miną.

- Czy ty w ogóle słuchasz, co ja do ciebie mówię?!

- Słucham! Ale to nie zmienia faktu, że mi coś obiecałeś!

- Ale musiałem tam jechać, do cholery!!! Przestań się czepiać! Sprawa z Miną załatwiona! Ale oczywiście ty, wolisz się czepiać mało istotnych szczegółów!!! Jak zawsze! - puściły mi już nerwy.

- Ja się czepiam szczegółów?! I jakie jak zawsze?!! O co ci w ogóle chodzi?!

- O nic! Wychodzę! - złapałem kurtkę.

- Stephan!!! - krzyknął na mnie. - Nie skończyliśmy jeszcze!!!

- Ja skończyłem! Nie musisz na mnie czekać! Nie wrócę na noc! - założyłem kurtkę.

- Chyba kpisz! Dokąd idziesz?! - zapytał, ale ja tylko trzasnąłem drzwiami wychodząc.

Musiałem trochę ochłonąć.

ANDREAS

To są, kurwa, jakieś żarty!

Patrzyłem przez chwilę na drzwi, przez które wyszedł Stephan.

Świetnie! Po prostu cudownie!

Starałem z policzka łzę, która po nim spływała.

Ok, uniosłem się, ale mnie zdenerwował. Obiecywał, że się z nią nie spotka. Mógł od razu do mnie zadzwonić.

Poszedłem do sypialni i położyłem się na łóżku. Przytuliłem do siebie poduszkę Stephana.

Nienawidzę się z nim kłócić. Zwłaszcza, gdy wiem, że pokłóciliśmy się, bo ja się niepotrzebnie uniosłem.

I nienawidzę, gdy on ma rację!

A ma, bo zrobiłem aferę z niczego.

Co oczywiście nie zmienia faktu, że powinien mi chociaż napisać SMSa, że musi się zobaczyć z tą raszplą!

Starałem kolejną łzę z policzka.

Poczekam na niego. Nie pójdę spać. Jeśli nie wróci, to niech ma świadomość, że ja przez niego nie sypiam.

Może to i jest wpędzanie go w poczucie winy, ale ja się o niego po prostu martwię!

Kiedy minęła północ i jego nadal nie było, już chciałem do niego zadzwonić, ale duma mi na to nie pozwoliła.

Więc wstałem z łóżka i poszedłem do salonu i usiadłam na kanapie. Owinąłem się kocem i włączyłem telewizor.

Około czwartej usłyszałem, że wchodzi do mieszkania. Nadal siedziałem, patrząc w tv.

- Dlaczego nie śpisz? - zapytał cicho.

- Bo lubię oglądać telewizję po nocy - odparłem.

- Powinieneś już spać. Masz na 8...

- Wiem... - sięgnąłem po pilot i wyłączyłem tv. - Gdzie byłeś? - odwróciłem się do niego, oparłem łokieć o oparcie kanapy. Stephan stał przy ścianie, opierając się o nią ramieniem.

- U Josha - oznajmił.

- Piłeś? - zdziwiłem się, bo Stephan rzadko pił alkohol, zazwyczaj, gdy ja go namówiłem.

- Jedno piwo.

- Prowadziłeś?

- Przyjechałem taksówką... Czy to już koniec przesłuchania? - odepchnął się od ściany. - Bo muszę coś powiedzieć - usiadł obok mnie, opierając łokieć o oparcie kanapy.

- Chyba koniec.

- Przepraszam. Nie potrzebie podniosłem głos - westchnął.

- Ja też przepraszam - przysunąłem się do niego i przytuliłem mocno. Chłopak objął mnie ramionami i pocałował w czoło. - Nie wypiłeś jednego piwa - oznajmiłem, bo strasznie było czuć od niego alkohol.

- Nie drąż tematu, Andi - oparł policzek o moją głowę.

- Nie powiesz mi?

- Nie. Idziemy spać - odsunął się ode mnie. Wstał i wyciągnął do mnie rękę, a gdy złapałem jego dłoń, pociągnął mnie w stronę sypialni. Rozebraliśmy się i położyliśmy do łóżka. - Przyznaj, że specjalnie na mnie czekałeś żebym miał wyrzuty sumienia, że przeze mnie nie śpisz.

- Po prostu się o ciebie martwiłem i nie mogłem spać - przytuliłem się do niego mocniej.

- I tak wiem swoje - pocałował mnie w czoło.

I miss you, Andi | A. WellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz