《 keith kogane

447 36 18
                                    

dla Peculiar_Hamiltrash

  Znaleźli cię na odległej i samotnej planecie, jakiś tydzień temu. Ty też byłaś odległa i samotna. I nie rozumiałaś, dlaczego chcieli wziąć cię ze sobą. A dokładniej - dlaczego ten czerwony chciał wziąć cię ze sobą. 

  Nie ufałaś im. Wszyscy byli jacyś... dziwni.

  Pierwszy, dziwnie głośny i wesoły.

  Drugi, dziwnie dojrzały i opiekuńczy.

  Trzeci, dziwnie porywczy i szybki.

  Czwarty, dziwnie strachliwy i miły.

  Piąta, dziwnie inteligentna i zawzięta.

  Szósta, dziwnie władcza i mądra.

  Wreszcie siódmy, dziwny po prostu.

  No i ty - ta jakaś dziwnie nieufna.

  Zdołali cię przekonać na zostanie z nimi tylko dlatego, że byłaś zmęczona, odwodniona, głodna i goniły cię te przebrzydłe zwierzęta, którym zabrałaś kawałek jakiegoś chwastu, który i tak nie był zbyt dobry. Ledwo zdołałaś im uciec i choć nie chciałaś się przyznać, gdyby Drużyna Voltrona cię nie znalazła, pewnie te głupie stwory by cię pożarły.

  Właściwie to i tak znaleźli cię w niewygodnej sytuacji, bo siedziałaś na bezlistnym drzewie i rzucałaś owocami, które na nim rosły, okropnie przeklinając i wyzywając te kreatury, które zebrały się w stado i czatowały pod tobą.

  Byłaś brudna i okropnie zła, więc kiedy ogromny, czerwony lew podleciał i z jego paszczy wyleciał jakiś chłopak, odruchowo zaczęłaś rzucać owocami też w niego. Pierwszy rzut zdołał uniknąć, ale drugi owoc rozprysnął mu się na zbroi. Widziałaś po nim jednak, że tak naprawdę gdyby nie to, że jeden z jego silników odrzutowych miał lekką usterkę, uniknąłby obu strzałów.   

- Przestań! - wrzasnął po kilku kolejnych rzutach i dwóch rozpłaszczonych na jego zbroi i hełmie owocach. - Chcę ci pomóc! 

  Zatrzymałaś się i zmarszczyłaś brwi jeszcze mocniej, niż miałaś przedtem.
  Twoja ręka przygotowana była do rzutu. 

- Nie chcę twojej pomocy. - odpowiedziałaś. Twój głos był cichy i zachrypnięty, bo, nie licząc tych przekleństw sprzed minuty, przez bardzo długi czas nic nie mówiłaś. Ale chłopak cię słyszał. 

- Nie zostawię cię! - Chłopak spojrzał w dół. Zauważył zwierzęta i wydawało ci się, że lekko się uśmiechnął. Skierował swój wzrok znów na ciebie. - Jestem Keith. Mogę ci pomóc, tylko chodź ze mną. Te zwierzęta stąd prędko nie odejdą, a ty nie masz co jeść.

- Dam sobie radę - odpowiedziałaś, nadal mówiąc cicho. Wcale nie potrzebowałaś pomocy. I bez jedzenia też byś sobie poradziła. - Sama

  Keith zmarszczył lekko brwi i podleciał bliżej. Miał duże, świecące oczy. 

- Może i dasz - powiedział. Mogłaś mu się lepiej przyjrzeć. Był ładny. - Ale po co sobie utrudniać życie? 

krótkie drinki | zamówienia zamknięteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz