《 syn posejdona

749 51 67
                                    

dla sabat-czarownic

Twoja siostra, Piper, podeszła do ciebie, kiedy siedziałaś na ławeczce pod drzewem i czytałaś książkę. Przerwała ci w połowie akapitu.

- Hej, (T/I)! - przywitała się i usiadła obok, lekko szturchając cię w ramię. Z cichym westchnięciem zamknęłaś książkę.

- Hej, Piper. - odpowiedziałaś, posyłając jej lekki uśmiech. Wcale nie chciałaś z nią rozmawiać. Właściwie, nie chciałaś z nikim rozmawiać.

Dziewczyna jednak zdawała się nie wyczuwać twojej niechęci. Zaczęła coś mówić o nowym rozświetlaczu, który widziała na wyprzedaży i to cię trochę wciągnęło do rozmowy. Lubiłaś rozświetlacze, ale niestety półboska krew niezbyt pozwalała na chodzenie po galeriach i szukanie kosmetyków.

Ale nie cierpiałaś z tego powodu bardzo. Zadowalałaś się kryminałami.

Piper zaczęła potem mówić o sztyletach i zaczęła opowiadać, co działo się na treningu. Przestałaś ją słuchać, bo i tak widziałaś to samo, przecież tam byłaś.

- A w ogóle! - wykrzyknęła nagle. Podskoczyłaś, na nowo jej słuchając. - Percy pyt...

- Wiesz co? - przerwałaś jej. O Percy'm Jacksonie, gwieździe obozu, który odkąd był wolny był podrywany przez wszystkich, nie miałaś zamiaru słuchać. To było zwyczajnie ponad twoje siły. - Muszę skoczyć do Wielkiego Domu. Widzimy się na kolacji!

Pożegnałaś się szybko z delikatnym, nieco sztucznym uśmiechem i wstałaś, pośpiesznie udając się w stronę niebieskiego domu.

W drodze otworzyłaś książkę, by doczytać chociażby ten jeden akapit, ale widocznie nie było ci to pisane, bo wpadłaś na kogoś z impetem tak dużym, że książka wypadła ci z dłoni, a ty wylądowałaś na ziemi. Tamta osoba z resztą też wylądowała twarzą w trawie.

- Uhh - mruknęłaś, podnosząc się do pozycji siedzącej. Druga osoba też usiadła, ale nie byłaś jeszcze w stanie zobaczyć jej twarzy. - Przepraszam, nie patrzyłam, gdzie idę.

- Ja też przepraszam - wymamrotała postać. W końcu odsłoniła twarz i twoim oczom ukazały się ładnie skrojone, malinowe usta, dosyć grube, iście greckie brwi, wachlarze gęstych rzęs, okalające piękne morsko-zielone oczy i idealnie dopasowany do twarzy, prosty nos. - Też nie patrzyłem jak biegnę.

Tą osobą był Percy Jackson.

No gorzej nie mogłam trafić!, pomyślałaś. Teraz przez to, że go w ogóle dotknęłam Drew urwie mi łeb.

Jednym z powodów, dla których nie chciałaś nawet słyszeć o Percy'm Jacksonie, było to, że Drew bardzo chciała go mieć. Wcale nie na długo, chciała się po prostu zabawić z przystojnym (no bo jednak trzeba przyznać, Percy Jackson jest piękny) mężczyzną. Zatem nikt z domku Afrodyty, nie licząc Piper, nie śmiał się nawet zbliżać do Ślicznego Syna Posejdona.

Percy sięgnął po książkę, która wylądowała obok jego ręki.

- Agnetha Chrost? - przeczytał niezdarnie, lekko marszcząc przy tym brwi. Słodki, przemknęło ci przez głowę. Zignorowałaś tę myśl. - To twoje? - zapytał, lekko unosząc książkę w górę.

- Ta - mruknęłaś sięgając po nią. Miałaś wrażenie, że Jackson umyślnie zetknął wasze dłonie, ale to także zignorowałaś. - I to jest Agatha Christie.

- Oh - wydusił z siebie tylko, wpatrując się w twoją twarz z ciekawością. Zmarszczyłaś lekko brwi, bądź co bądź, nie byłaś przyzwyczajona do takiej uwagi od chłopaka, który nie był twoim bratem.

krótkie drinki | zamówienia zamknięteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz