《 nico di angelo; część I

760 53 65
                                    

dla PleasehelpmeBeebo

Siedziałaś z nim zawsze na matmie, włoskim i angielskim. Często próbowałaś z nim rozmawiać.

Na początku cię ignorował. Nawet na ciebie nie patrzył, ale kiedy pytałaś go o coś, związanego z lekcją, odpowiadał zdawkowo i cicho. Słuchał cię, tego byłaś pewna.

Potem zaczął posyłać ci krótkie spojrzenia. Czy cię to cieszyło? Oj, nawet bardzo. Zaczął odpowiadać na niektóre pytania, niekoniecznie dotyczące zadań. Cieszyłaś się jeszcze bardziej.

Potem zaczął się z tobą witać na korytarzu. Mówił krótkie "hej", przemykając szybko obok ciebie, ale byłaś pewna, że to "hej" było skierowane w twoją stronę.

Potem zaczął odpowiadać dłużej na pytania i tłumaczył ci to, czego do końca nie rozumiałaś. A kiedy żartowałaś, uśmiechał się lekko w stronę swoich notatek lub tablicy.

Później byłaś w stanie zauważyć, że patrzy się dłużej. Że jego odpowiedzi są dłuższe. Że tylko z tobą tyle rozmawia i siada na stołówce.

Zauważyłaś też, że jest strasznie sarkastyczny. Uwielbiałaś to. No i w końcu znalazł się ktoś, kto nie tylko w pełni łapał twój sarkazm, ale też na niego odpowiadał. Imponowało ci to.

Siedzieliście teraz na stołówce, jedząc lunch i próbując ogarnąć fizykę. To znaczy, głównie ty próbowałaś.

- Nie chcę cię straszyć, (T/I), ale to tak nie działa.

Zmarszczyłaś brwi.

- Przecież tak jest napisane w podręczniku. - powiedziałaś, wskazując drugi akapit w książce.

- Tak, ale gadałem o tym z Leon... - zaciął się na chwilę. Uniosłaś brew. - ... z kolegą i on powiedział...

- Łe, czekaj! - przerwałaś mu, unosząc dłoń i uśmiechając się półgębkiem. - Masz jakichś kolegów, których nie znam?

Nico przewrócił tymi swoimi ładnymi obsydianowymi oczami i spojrzał na ciebie zirytowany.

- Tak, wyobraź sobie, że mam. Mam dużo kolegów, których nie znasz.

- Dobra, panie Tajemniczy, zluzuj trochę. - powiedziałaś, wciąż z lekkim uśmiechem, trącając go lekko ramieniem. Nico, nie wiedzieć czemu, zarumienił się lekko i wplótł rękę we włosy, znowu przewracając oczami. Już miał zamiar coś powiedzieć, zapewne "Nie nazywaj mnie tak" lub "Nie lubię, jak się mnie dotyka", ale nie dałaś mu dojść do głosu. - Więc, co ten twój Leo powiedział?

Westchnął tylko i przesunął podręcznik bardziej w swoją stronę, marszcząc brwi.

- Że to, co jest napisane w podręczniku, to bujdy. Przynajmniej po części.

Wzruszyłaś ramionami.

- W sumie nieważne, mało mnie to obchodzi. - powiedziałaś i zamknęłaś podręcznik. Potem oparłaś się na dłoni i spojrzałaś prosto w twarz Nica, który też się tobie przypatrywał. Rzadko to robił. - Wolałabym pójść do tego ogrodu japońskiego, który otworzyli jakiś tydzień temu. Chciałbyś pójść ze mną? Bilety kosztują tylko parę dolarów.

krótkie drinki | zamówienia zamknięteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz