25 rozdział

1.8K 79 0
                                    


 

Nic nie odpowiedział tylko wszedł do środka i ruszył w stronę mojego pokoju. Nie wiedziałem o co mu chodzi ale zacząłem się stresować. Na dodatek nie schowałem torby, miałem nadzieję, że jej nie zauważy...
Gdy wszedłem do pokoju, Hoseok już leżał na łóżku i parzył w sufit.
- Powiesz mi co się stało? Czemu znów tutaj wróciłeś? - zapytałem a on na mnie spojrzał.
- Jest mi smutno samemu. Miałem cholerną nadzieję, że ona wróci do Ciebie... Teraz czuję się pusty. Więc ty pewnie czujesz się jeszcze gorzej, więc przyszedłem żebyśmy razem posiedzieli - powiedział, a mnie zatkało. Koleś z którym kiedyś się pobiłem martwił się o mnie bardziej niż moi pseudo przyjaciele. Uśmiechnąłem się i usiadłem obok niego.
- To może pogramy? - zapytałem - Nie chce siedzieć tutaj i milczeć.
- Pewnie! - zerwał się z łóżka, a jego oczy skierowały się w stronę mojej torby - Co to za torba? - powiedział i chciał ją otworzyć. Podszedłem szybko i mu ją zabrałem.
- Mam w planach zacząć treningi, spakowałem się od jutra zaczynam - powiedziałem a on się uśmiechnął.
- Myślałem, że też chcesz mnie zostawić... - powiedział, a mi zrobiło się smutno, okłamałem go.
- No coś ty! Skoczę się tylko wykąpać. Wybierz jakąś grę, mam w lodówce jakieś piwa jakbyś chciał. Mojej mamy nie ma więc się nie krępuj - powiedziałem i ruszyłem do łazienki.
Prysznic trochę mnie orzeźwił, byłem dalej rozczarowany dzisiejszym dniem. Nie wiem dlaczego pisała do mnie to wszystko i się nie pojawiła... To bez sensu, może naprawdę to był jakiś kiepski żart. Nie wiem, ale coraz bardziej wydawało mi się, że tak właśnie było. 

Wszedłem do pokoju i zobaczyłem porozrzucane wszystkie rzeczy, które spakowałem. Hoseok stał wkurzony obok biurka i patrzył na mnie złym wzrokiem.
- Serio kurwa? Chciałeś uciec? - zapytał - Wiedziałem, że coś kombinujesz. 
- Hoseok to nie tak - zacząłem sprzątać ciuchy i wsadzać je do torby.
- A jak? Myślałem, że się przyjaźnimy a ty mnie okłamałeś. 
- Przepraszam, że Cię okłamałem. Ale chce stąd wyjechać, tutaj nie zacznę niczego od nowa.
- Od nowa? Już nie będziesz o nią walczył? A co jak ona wróci a Ciebie nie będzie?! - powiedział i zbliżył się do mnie. Nie wiem dlaczego on miał nadzieję na jej powrót. Przecież ona nie chce tutaj wrócić, gdyby chciała to byłaby tutaj.
- Nie wróci! - krzyknąłem - Ona mnie nie chce rozumiesz? Nie kocha mnie, dlatego ja muszę też zacząć zapominać o niej!
- Kocha Cię i napewno wróci, zaufaj mi! Nie wyjeżdżaj - powiedział blagalnie.
- Nie, rano wyjeżdżam. Nie przekonasz mnie, wiem że nawalilem i dlatego mnie zostawiła. Ale nie mogę całe życie przez to cierpieć. Mam już dość, to tak cholernie mnie boli... - powiedziałem i usiadłem na łóżku. W głębi serca też nie chciałem wyjeżdżać, ale nie widziałem innego wyjścia.

Yeonrin

Cholera! Czy zawsze największy pech musi spotykać mnie? Akurat teraz?! Kiedy tak bardzo spieszyłam się na spotkanie z Jungkookiem?!
Moja siostra zaoferowała mi podwózke ale jak na złość zepsuło nam się auto... W połowie drogi, na dodatek padły nam telefony. Zanim ktokolwiek nam pomógł minęły prawie 4 godziny... Więc na spotkanie spóźniłam się. Byłam tak cholernie zestresowana, zła... Ale marzyłam tylko o spotkaniu się już z Jungkookiem. Przemyślałam to i chciałam ratować nasz związek, kochałam go, dalej mu ufałam. Dlatego postanowiłam odrazu udać się do niego do domu. Ale po przyjeździe moja siostra przekonała mnie, że powinnam poczekać do rana i wtedy do niego pójść. 
Gdy wróciliśmy do domu rodzice już spali. Postanowiłam, że szkole dokończę w Seulu a później postanowimy coś razem z Jungkookiem. Miałam tylko nadzieję, że będzie chciał zacząć wszystko od nowa. Ale gdyby nie chciał.. nie pisałby listu.

Przez całą noc kręciłam się z boku na bok, nie umiałam zmrużyć oka. Byłam tak cholernie podekscytowana, jestem tak blisko niego. Jeszcze tylko kilka godzin i zobaczę go... 
Polezalam jeszcze kilka minut i spojrzałam na zegarek, była 5.30. Wstałam z łóżka, wykąpałam się, ubrałam się i wyszłam z domu. Postanowiłam, że pójdę jeszcze nad rzekę... Chciałam tam pójść chociaż na chwilę. Pomyśleć, popatrzeć na ten piękny widok, tęskniłam za tym miejscem. 

Gdy doszłam do miejsca w którym byłam wczoraj umówiona z JK, usiadłam na trawie, uuspokoiłam myśli. Brakowało mi tego wszystkiego. Cieszę się, że wróciłam. Gdy odwróciłam głowę, zobaczyłam, że po mojej prawej stronie leży jakaś kartka. Moja ciekawość zwyciężyła i sięgnęłam po nią, na kartce było moje imie...  wiadomość do mnie. To co przeczytałam... Nogi się podemną ugięły. To niemożliwe, spojrzałam na zegarek... Miałam nadzieję, że się nie spóźnię. On nie mógł wyjechać, nie mógł mnie zostawić.
Biegłam do jego domu ile sił w nogach, tak strasznie się bałam, że się spóźniłam... Chciało mi się płakać, znów poczulam, że tracę wszystko. Chyba jestem skazana na cierpienie... Czas ciągnął mi się niemiłosiernie, czułam jakbym biegła godzinę, czułam, że się spóźniłam. Wszystko zaprzepaściłam, mogłam wczoraj odrazu jak przyjechałam... 
Gdy zobaczyłam przed sobą dom Jungkooka, z jednej strony było mi lepiej ale z drugiej... To teraz albo go zobaczę, albo... już nigdy go nie zobaczę. Ruszyłam już wolniej w stronę drzwi, starłam łzy z buzi. Wyglądałam napewno tragicznie, ale to teraz nie było ważne. Podeszłam do drzwi i zawahałam się. 

~ Oh Yeonrin, teraz albo nigdy. Raz, dwa, trzy - pomyślałam i zapukałam.
Ale nikt nie otworzył... Zapukałam jeszcze raz, dalej nic. W myślach modliłam się, żeby okazało się że Kook śpi... Ale pukałam, dzwoniłam... Nikogo nie było. 
Odszedł, nie mogę w to uwierzyć. Dlatego tak długo zwlekałam?! Dlaczego znów nawalilem?! Pozwoliłam mojej miłości odejść... Usiadłam pod drzwiami i zaczęłam płakać, nie miałam już siły... To wszystko tak cholernie bolało. Teraz już wiem jak czuł się Kookie jak ja go zostawiłam... To było straszne. Jak ja mam teraz żyć? Czy dam radę zapomnieć? A może... Poszukam go. Tylko gdzie? On może być wszędzie...
Wyciągnęłam telefon i zaczęłam przeglądać jego zdjęcia... Miałam ich wiele, robiliśmy dużo zdjęć. Rzadko kiedy je oglądałam ale teraz... tylko to mi zostało... Jego już nie ma, już nie usłyszę jego głosu, nie poczuje jego zapachu, nie dotknę jego skóry... 

Muszę to ratować, szybko pomyślałam skąd może odjeżdżać i pierwsze co pomyślałam o pociągu. To jedyne miejsce skąd można odjechać... Wstałam i znów biegiem ruszyłam... Miałam nadzieję, że zdążę. Miałam nadzieję, że będzie tam.

Hoseok
- Zastanów się jeszcze! - błagałem Jungkooka, ale on był nieugięty. Nie wiedziałem co się dzieje z Yeonrin, ani ona nie odbiera ani jej siostra... 
- Hoseok, daj mi spokój. Już się zastanowilem - powiedział i podszedł do kasy kupić bilet. A ja dalej zastanawiałem się jak go zatrzymać. Byłem pewny, że ona albo jest w drodze albo już tutaj jest. Przecież ona go kocha, ona napewno wróci.
- Zastanawiałeś się co ze szkoła? Nie możesz tak poprostu wyjechać...
- Znajdę pracę, nie potrzebuje szkoły... 
- Potrzebujesz, a co z Twoją mamą? Będzie się martwiła
- Przestań! - krzyknął - Jak już ogarnę życie to się do niej odezwę. Nie dręcz mnie - powiedział i wyszedł na zewnątrz a ja za nim. Odpalił papierosa i oparł się o murek. Wyglądał strasznie, udawał silnego ale tak naprawdę był rozbity i zraniony... Staliśmy tak w ciszy, aż nagle stało się coś na co czekałem...
- Dobra... Wracajmy do domu - powiedział Jungkook - Nie wyjadę, poczekam może Yeonrin wróci
- Naprawdę?! - krzyknąłem i się uśmiechnąłem.
- Tak, nie chce żyć bez niej - odpowiedział i ruszył w stronę domu, a ja oczywiście poszedłem za nim.

ZakładOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz