32 rozdział

1.7K 80 1
                                    


 

Obudziłam się krzycząc, rozejrzałam się po mieszkaniu. Nie rozumiałam nic... Przecież jeszcze chwilę temu byłam w szpitalu. Szpital. Jungkook. Zatrzymanie serca. To tylko sen, był tak cholernie realistyczny, że siedziałam na łóżku i płakałam. Nie chciałam tutaj być sama, nie wiedziałam do kogo mam zadzwonić. Nie mogłam iść do szpitala, nie wwpuściliby mnie o tej porze. Pierwsza osobą która przyszła mi na myśl to Namjoon, wiedziałam, że jest jeszcze w Seulu. Wybrałam jego numer, nie patrząc nawet na godzinę. Odebrał odrazu.
~ Yeonrin? Co się dzieje? - spytał zaspanym głosem.
~ Proszę Cię przyjedź, nie chce tutaj być sama - odpowiedziałam.
~ Gdzie jesteś? - zapytał.
~ W domu.
~ Będę zaniedlugo - powiedział i się rozłączył.

                                   ***
Nie wiem ile siedziałam i płakałam ale chyba dość trochę, cały czas myślałam o tym śnie. Miałam nadzieję, że nic mu się nie dzieje... Był silny, on by się nie poddał, jego serce napewno nie przestałoby bić.

- Yeonrin? Co się dzieje? - zapytał Namjoon i wszedł do sypialni - Coś z Jungkookiem?
- Nie... - zaszlochałam - Miałam koszmar... On umierał, boję się.
Podszedł do mnie i odrazu przytulił.
- Nic mu nie jest, nie płacz. To tylko głupi sen - powiedział głaskając mnie po głowie.
- Nie daje sobie rady bez niego, czemu on się nie budzi?! 
- Daj mu czas, musi odpocząć. A teraz kładź się ja będę spał na kanapie, ok? 
- Nie... Nie zostawiaj mnie.
- Dobrze, położę się obok Ciebie i zaczekam, aż zaśniesz później przeniosę się na kanapę - odpowiedział, ściągnął buty i położył się. Wtulilam się w niego i starałam się zasnąć. Joon głaskał mnie po głowie ale nic nie mówił. Nie było  w tym nic intymnego, poprostu był moim przyjacielem i potrzebowałam  go w tym momencie. Zasnęłam szybko i miałam spokojny sen.

Obudziłam się rano i nie było przy mnie Namjoona, ale po raz pierwszy od pewnego czasu czułam się wyspana. Ubrałam spodenki i koszulkę Jungkooka, byłam ciekawa czy Namjoon faktycznie został na noc. Wyszłam z pokoju i usłyszałam trzaskanie w kuchni więc poszłam tam. Zobaczyłam, że Namjoon zrobił śniadanie i teraz zajmował się kawą.
- Hej, jak Ci się spało? - zapytałam i usiadłam przy stole. 
- Hej - odwrócił się do mnie przodem - Nie było źle, ale lepiej mów jak ty się czujesz - powiedział i podał mi kawę. Upiłam łyk i uśmiechnęłam się do niego.
- Dziękuje, lepiej się czuję. Ale wiesz tak bardzo boję się o Jungkooka, chciałabym, żeby już się obudził. Było by mi lepiej funkcjonować - odpowiedziałam.
- Obudzi się, on napewno też za Tobą tęskni - usiadł obok mnie.
Zjedliśmy śniadanie, Namjoon musiał już wracać do domu, a ja postanowiłam pójść dziś na wykłady a później do Jungkooka. Nikt do mnie nie dzwonił więc pewnie nic się nie zmieniło...

                                    ***
Zajęcia strasznie mi się ciągnęły, myślałam cały czas o Kookim, ciągle spoglądałam na telefon. Ale on milczał, napisała tylko do mnie jego mama i pytała jak się trzymam, napisał też Namjoon, że jakby coś się działo to mam dzwonić, moja mama jak zwykle pytała jak się czuję. To było miłe, że mogłam na każdego z nich liczyć.

Po zajęciach wpadłam na szybko do restauracji i wzięłam coś na wynos. Biegiem ruszyłam do szpitala, chciałam już być przy moim chłopaku. Musiałam go już zobaczyć i dotknąć. 
Weszłam do sali i upuściłam obiad. Łóżko było puste... Nie,nie,nie to nie może być prawda. Przecież zadzwoniłby ktoś do mnie, usiadłam na krześle, zrobiło mi się słabo. Znów zaczęłam płakałać, znów tak cholernie się bałam... I nagle drzwi się otworzyły i moim oczom ukazała się pielęgniarka i Jungkook... Był na wózku, nie spał, obudził się.  To albo był piękny sen albo to działo się naprawdę. Jungkook gdy mnie zobaczył uśmiechnął się.
- Hej kochanie, tęskniłem - odpowiedział. Podeszłam do niego i złapałam go za rękę.
- Naprawdę się obudziłeś? - zapytałam dotykając jego policzków, uśmiechnął się jeszcze szerzej i dał mi buziaka.
- Tak, jestem już tu z Tobą, dziś się obudziłem.
- Jak dobrze - wtulilam się w niego - Tęskniłam, już nigdy mi tak nie rób! 
- Ja was zostawię, będzie pan umiał sam przejść z wózka na łóżko? - zapytała pielegniarka. Jungkook skinął głową że tak, a ona wyszła. Wtedy przyciągnął mnie do siebie i złączył nasze usta w leniwym pocałunku. Tak dobrze, że już był tutaj, nie spał. Mogłam z nim porozmawiać, przytulić się do niego.
- Dlaczego nie przyznałeś się, że pracujesz znów u JiYonga? - spytałam przerywając pocałunek. Spuścił głowę i przez chwilę nic nie mówił.
- Bałem się, że ze mną zerwiesz... A wiesz, że z tego są dobre pieniądze. Na nic nam nie brakowało - odpowiedział.
- Ale od teraz z tym kończysz, nie przyjmuje odmowy - powiedziałam, a on skinął głową.

Później rozmawialiśmy dużo o tym co się stało, co musimy zmienić. Miałam nadzieję, że doszliśmy do porozumienia.

- Zbieraj się już do domu - powiedział Kook - Jest późno.
- Nie chcę - odpowiedziałam i posmutniałam. Naprawdę nie chciałam wracać tam sama.
- Dlaczego? - zapytał i założył mi kosmyk włosów za ucho.
- Nie lubię być sama w mieszkaniu, tam jest strasznie bez Ciebie. Wrócę tam dopiero jak wrócisz tam ze mną.
- Moja kruszynka - powiedział i przyciągnął mnie znów do siebie - Połóż się w takim razie obok mnie.
- Nie, nie. Śpij sobie, ja prześpię się na krześle.
- Oszalałaś, kładziesz się obok mnie. Nie pozwolę więcej spać Ci na tym krześle - powiedział i zrobił mi miejsce obok. Skinęłam głową i położyłam się obok. Przyciągnął mnie blisko siebie, a ja wtulilam się w jego ciało. To było moje ulubione i najbezpieczniejsze miejsce.
- Tak bardzo bałam się, że Cię stracę... Nie rób mi tego już nigdy więcej.
- Już nigdy nie pozwolę Ci się martwić, obiecuję. 

ZakładOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz