Piracka wyspa stanowiła niewielką enklawę lądu pośród falujących wód Wszechoceanu Moloka. Skalisto-gliniastą glebę w głębi wyspy porastał zbity, gęsty busz kolczastych paproci i wątłych, chudych drzewek owocowych. Załoga „Zimnej pani", jak się zdaje, nie miała zamiaru trudzić się wyrębem roślin, rozłożyła się więc obozem wzdłuż przybrzeżnego pasa ziemi, gdzie rosła jedynie mało wymagająca ostra trawa i karłowate krzewinki, a glebę stanowiła zbita, wilgotna glina wymieszana z miałkim piachem przywianym z plaży przez porywisty zefir.
Więźniów dokładnie policzono i podzielono wedle płci i gatunku. Krzepcy mężczyźni o twarzach nieskażonych myślą, na ciąg niewerbalnych poleceń niższych stopniem oficerów, wpychali jeńców do odpowiednich klatek ustawionych w grupach w czymś, co miało zdaje się uchodzić za obozowisko jenieckie, w pewnym oddaleniu od głównego obozu. Piraci nie zawracali sobie nawet bardzo głowy tym, czy więźniowie czują się dobrze i czy nie uskarżają się na żadne dolegliwości.
Jijirei rozglądał się uważnie, próbując dostrzec Daruka w kłębiącym się, różnobarwnym tłumie, jednak nigdzie nie widział sylwetki potężnego, czarnoskórego mężczyzny. Cała ta sytuacja niezwykle go irytowała.
Klatki, w których pozamykano więźniów były wykonane z mocnych, żelaznych prętów grubych na dwa palce i sklepienia zbitego z ciemnych, matowych dech, pochodzących zdaje się z rozbitych żaglowców. Podłoże stanowiło brunatne klepisko, mocno ubite i utwardzone stopami niezliczonych przetrzymywanych wewnątrz istot, które trafiały do środka od góry, poprzez klapy wprawione odpowiednio w drewno.
Jijirei mógł jedynie zgrzytać zębami i bezsilnie szarpać mocno wpuszczone w glebę pręty – więzienie było mocne i nie zamierzało puszczać. Młodzieniec zarzucił więc próby wyłamania krat około południa.
- Zmęczony? - zapytał Sulfelg. On i grupka jego pobratymców – elfów – siedzieli w klatce tuż obok tej, którą zajmował Jijirei wraz z paroma ludźmi. Elficki magik skrzyżował ręce i beznamiętnie patrzył na swojego dawnego kolegę z rybackiej barki.
- Nie zupełnie. - odparł Jijirei z przekąsem. - Potrzebny nam jest inny plan.
- „Nam"? Kogo masz jeszcze na myśli z wyjątkiem siebie?
Sulfelg miał rację. Elfy raczej nie podzielały jijireiowego pragnienia wolności, zaś ludzie, którzy towarzyszyli młodzieńcowi w klatce na ogół nie zbliżali się nawet do niego, stosując taktykę uprzejmego ignorowania, lub wprost – traktowania jak pomyleńca. W żaden sposób nie przybliżało to nikogo do wyzwolenia, Jijirei jednak wyglądał na niezrażonego tym zdystansowaniem. Usiadł na ziemi i oparł się o wciąż niewzruszone pręty, by spokojnie pomyśleć. Niestety, żaden błyskotliwy sposób na wyzwolenie się z okowów nie przyszedł mu do głowy. Pozostało więc jak na razie czekać na zmianę sytuacji... lub jakąś dogodną sposobność.
Ta przyszła do wciąż niezniechęconego człowieka około szóstej godziny wieczorem, gdy słońce łagodnie zniżało się już ku zachodowi. Od jakiegoś czasu Jijirei przysłuchiwał się, jak grupa genasi różnych przynależności, przykuta za nadgarstki do wbitego w gliniastą glebę grubego pala, naradzała się bardzo żywo na jakiś temat w swoim narzeczu. Pilnujące więźniów zbiry stłoczone były przy ognisku w pewnym oddaleniu od więzień, genasi mieli więc nieco swobody. Głos raz po raz zabierał najstarszy z grupy – wodny genasi z długą, siwo-zielonkawą brodą splecioną w ciasny warkocz. Często wtrącali się również wydatnie umięśniony genasi ognia o splątanej grzywie srebrzystych loków i wiecznie zadowolonym obliczu, oraz niewysoki, korpulentny genasi ziemski, będący, z tego co Jijirei mógł ocenić, nadal nastolatkiem.
Rozmawiający rzucali co jakiś czas przejęte spojrzenia w kierunku klatki zajmowanej przez Jijireia i innych młodzieńców. Nie spotykało się to w żadnym razie z sympatią i przyjaźnią tych ostatnich – zerknięcia genasi kwitowali podejrzliwym gapieniem się spode łba, lub wyzywającymi uwagami. Na szczęście ognisko nadzorców było daleko...

CZYTASZ
Powołanie Strażnika
FantasyNiezwykła burza, której nie oparły się nawet duże statki bezpiecznie stojące w porcie zaskakuje również zebranych na pracowniczej barce mężczyzn i kobietę. Wśród nich jest młody Jijirei Yugya, który zaciągnął się by odnaleźć swoje życiowe miejsce...