Rozdział 3: Strażnik Cz. 6

10 0 0
                                    

Powietrze przeciął głośny, stanowczy krzyk wyrażający rozkaz nie znoszący sprzeciwu.

- Dalej, lenie! Nie ma czasu na odpoczywanie!

Ponad pustynią, w powietrzu, płynął na pełnych żaglach „Odkupiciel" – okręt Nagasha van Hexa. Głos również należał do niego.

Strażnicy opuścili Polemos przed kilkoma godzinami i przy najwyższej szybkości zmierzali wzdłuż torów kolejowych w kierunku portalu. Wszystko po to, by Nagash mógł sprawdzić swoją śmiałą teorię, będącą efektem śledztwa w mieście.

Na „Odkupicielu" nie było pełnej załogi. Większa część uczniów pod komendą Emilii pozostała w mieście, by strzec go i donosić Nagashowi o ewentualnych zmianach sytuacji. Do obsługi okrętu młody mistrz wyznaczył jedynie piątkę najstarszych podopiecznych: Lancina, Białego Lwa, Martę, elfa Santiano o skośnych oczach i rudowłosego, impulsywnego Kiristiana. To właśnie na nich spadł ciężar wysłuchiwania ponagleń mistrza i obsługi całego, wcale nie należącego do najmniejszych, latającego okrętu.

- Zastanawiam się, co tym razem znajdziemy... - mruczał pod nosem Kiristian z niezbyt zadowoloną miną.

- Nie gderaj. - napomniała go Marta. - Nagash nigdy jeszcze nas nie zawiódł, zarówno jako mentor, jak i przyjaciel. Jeśli on mówi, że musimy dogonić transport kupiecki zanim opuści Isztar, to wierzę, że ma ku temu naprawdę bardzo ważny powód.

- Ja też mu wierzę, Marto. Nie widzę tylko sensu gnać tak na złamanie karku. Mamy latający galeon – najlepszy, najbardziej mobilny pojazd w znanych Światach. Niewiele jest na Isztarze rzeczy szybszych od nas, a odkąd znaleźliśmy porzucony transport, moglibyśmy trochę zwolnić i uspokoić się. Karawana piechurów na pewno nie jest w stanie nam umknąć.

- Może i nie, Kiri. - potwierdził Nagash z pokładu sterowego. - Ale nasz obecny cel znajduje się wśród tych kupców i jeśli chcemy przedstawić Teofilowi pozytywny raport z naszej wyprawy do Isztaru, powinniśmy uniemożliwić temu transportowi przejście przez portal.

- Sądzisz, że to, co Biały Lew znalazł w Polemos to naprawdę ślady innych spaczonych, mistrzu? A teraz ukrywają się pośród handlarzy i niewolników? - zapytał Lancin.

- Tak, tego właśnie się obawiam.

- Widzę karawanę! - zawołał Biały Lew z bocianiego gniazda.

- Świetnie. - odkrzyknął Nagash i mocniej chwycił koło sterowe.

„Odkupiciel" zaczął powoli zniżać się nad pustynię. Strażnicy zrefowali część żagli i przygotowali swoją broń. Spaczeni byli niemal tak groźni jak pospolite demony z Inferno, nie emanowali jednak tak wyraźną energią chaosu, ani nie szkodziło im w żaden bezpośredni sposób magiczne światło.

- Santiano, przejmij stery! - rozkazał Nagash, przechodząc na główny pokład. - Czy któreś z was patrzyło, co dzieje się na dole? Wydaje mi się, jakbyśmy złapali nieruchomy cel.

- Tak jest! - wykrzyknął zaskoczony Lancin, wychylając się przez burtę. - Wszyscy stoją w grupie... Nie, nie wszyscy. Jacyś ludzie są w pewnym oddaleniu. Mała grupka, najwyżej cztery głowy.

Nagash wziął spod masztu zwój srebrzystej liny i przywiązał do metalowego uchwytu na pokładzie. Następnie wolny koniec przerzucił przez burtę.

- Schodzimy! - wydał rozkaz.

Poniżej, zanim cień okrętu padł na paski pustyni, Kashquan poderwał się na nogi i w jednej chwili znalazł się przy Lhanni i Jijireiu. Mocno uchwycił nieprzytomnego chłopaka za przegub dłoni i zamyślił się. Lhanni odważyła się odezwać dopiero po chwili, ocierając płynące mimo woli z jej oczu łzy.

Powołanie StrażnikaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz