Tymczasem nieprzeczuwający niczego Jijirei obserwował starcie z wyrazem niemej grozy malującej się na jego twarzy. Stróżujący obok niego Foen i Pax milczeli również. Wodny genasi z marsowym wyrazem twarzy obracał w dłoniach długi, wąski bagnet, stanowiący jego jedyną broń zaczepną. Całą trójkę martwił bardzo dramatyczny obrót bitwy, oraz wciąż słabnąca pozycja wyzwoleńców w stosunku do piratów, nieustannie zyskujących przewagę.
Nagle bystre oczy Foena zauważyły przedzierającego się przez tłum walczących Daruka.
- Panie Yugya, idzie tu ten straszny człowiek! - wykrzyknął, a Pax i Jijirei instynktownie spojrzeli w tym samym kierunku co nastoletni genasi. Potężna postać przywódcy bandy rysowała się wyraźnie na tle jasnego nieba i krwawiących wojowników, przywodząc na myśl okrutnego i nieubłaganego wysłannika zemsty. Pax wystąpił kilka kroków naprzód, ściskając swój nóż w drżących dłoniach i rzucił przez ramię kilka słów.
- Powiedział, że... zatrzyma go, a ja mam pana stąd zabrać... - przetłumaczył Foen, jąkając się lekko. Wodny genasi nabrał powietrza i wypuścił je ze świstem, zanim jednak zdołał wprowadzić w czyn swój heroiczny zamiar, kto inny powstrzymał Daruka w jego marszu.
Był to Jan. Skłonił się dwornie w pas, w umazanych posoką palcach pewnie dzierżąc swój długi, prosty miecz. Zważywszy na to, w jakich warunkach przyszło mu się znaleźć, jego maniera, oraz uśmiechnięta twarz robiły piorunujące wrażenie. Mimo to Daruk nie pozwolił sobie na stratę czujności. Na jego ciemnym czole perlił się pot. Doskonale zdawał sobie sprawę, że genasi będzie trudniejszym przeciwnikiem, niż stary Hugo Spitzbaum, nie mógł również posłużyć się magią dwa razy w tak krótkim odstępie czasu bez pewnego ryzyka.
- Odstąp kundlu, a być może ocalisz życie. - warknął czarnoskóry w języku genasi.
- Nie skorzystam. - zripostował Jan, kryjąc podziw. - Nazywam się Xanti Olo de Sanctus et Arabelle von Janus i wraz z moimi braćmi zobowiązaliśmy się służyć we wszystkim panu Jijireiowi Yugya i chronić go za cenę życia. - ognisty genasi dumnie uniósł czoło, aż jego splątane i zroszone krwią poległych włosy zalśniły w słońcu przepyszną bielą. Obok niego, ramię przy ramieniu, stanęło kilkunastu innych genasi, wszyscy z poważnymi, skupionymi minami, jasno mówiącymi, że nie mają zamiaru się wycofać.
Daruk roześmiał się głucho i szybkim gestem ręki przywołał do siebie dziesięciu, być może dwunastu swoich podwładnych.
- Wasza śmierć przyniesie mi tylko radość. - zadeklarował i na czele kompanii krzepkich, ponurych wojowników puścił się biegiem, wznosząc ostrze do ciosu. Jan krzyknął w niebo kilka słów, które zagłuszył zgiełk wojennej zawieruchy i z mieczem nad głową przygotował się na przyjęcie ciosu. Jego pobratymcy również chwycili pewniej broń.
Mimo potężnego uderzenia, genasi ustali pod naporem fali bandytów. Jednak ich cienki mur, odgradzający wciąż osłabionego Jijireia od głównego ogniska walki, wygiął się niebezpiecznie w łuk.
Jan krzyżował miecze z Darukiem, czując niebezpieczny ból w mięśniach. Kątem oka obserwował z troską, jak radzą sobie jego kompani. Z każdą śmiercią jego dusza płakała, zaś wiwaty wznosiła przy każdym zwycięstwie. Nagle przez szczęk metalu i jęki rannych przebił się głośny, ostry i wyraźnie celowy krzyk.
- Elfy! Do mnie elfy! Do mnie bracia! Genasi mają kłopoty! Do mnie, wy psy bez krzty osobowości! Na wroga! - to krzyczał Sulfelg ze zdeterminowanym wyrazem twarzy, ślizgający się w biegu na krwawym błocie i groźnie potrząsający swoim niewielkim nożykiem umazanym we krwi. W jego oczach gorzał ogień. Stopniowo, gdy pokonywał kolejne metry, ruszali za nim jego ziomkowie, opędzając się bronią od mijanych bandytów starających się ich powstrzymać. Wkrótce najeżony ostrzami klin elfów z magikiem na czele zbliżył się niebezpiecznie w swojej szarży do serca oddziałów pirackich wspierających Daruka. Z nieprzyjemnym zgrzytem wbili się w luźną formację i nie tracąc prędkości podeszli aż pod linię genasi. Bandyci jednak, mimo chwilowej utraty pola, nie poddali się. Przeciwnie, natychmiast zwarli szyki, rozdrabniając raz jeszcze wyzwoleńców na mniejsze grupki.
CZYTASZ
Powołanie Strażnika
FantasyNiezwykła burza, której nie oparły się nawet duże statki bezpiecznie stojące w porcie zaskakuje również zebranych na pracowniczej barce mężczyzn i kobietę. Wśród nich jest młody Jijirei Yugya, który zaciągnął się by odnaleźć swoje życiowe miejsce...