10 marca, środa

940 145 60
                                    

W oczekiwaniu na kolejne zajęcia Jimin zamierzał w spokoju pogrążyć się w lekturze, ale jego plany pokrzyżowało głośne trzaśnięcie drzwiami. Książka wypadła mu z dłoni i prawie poderwał się z ławki, ale wtedy zauważył, kto spowodował całą sytuację i prawie wybuchnął śmiechem.

Zobaczył znajomą srebrną czuprynę i ciemne oczy ciskające gromami. Kim Taehyung w majestacie swojego egzaltowanego gniewu po raz kolejny pokonywał dystans dzielący salę plastyczną od śmietnika, żeby teatralnym gestem pozbyć się starannie zgniecionych kartek. Jimin zaczął się zastanawiać, dlaczego nie mógł po prostu wyrzucać ich w klasie, zamiast robić z tego wielkie przedstawienie. Ale może właśnie o to chodziło.

Taehyung odgarnął włosy z czoła i z głębokim westchnieniem poprawił torbę na ramieniu. Tym razem nikt nie wołał jego imienia. Na widok wpatrzonego w niego Jimina odruchowo cofnął się o krok. Przez chwilę mierzyli się wzrokiem, dopóki Taehyung nie prychnął lekceważąco i obrócił się na pięcie. Kiedy zniknął za rogiem, Jimin wpadł na idiotyczny pomysł.

Podniósł swoją książkę z podłogi, po czym rzucił się w stronę śmietnika. Tym razem chłopak nie podarł papieru i Jimin miał szansę zobaczyć, co wywoływało w nim tak skrajne emocje. Z mocno bijącym sercem wydobył kartki i wrócił na swoje miejsce, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Dokładnie wyprostował strony i na widok ich zawartości bezwiednie otworzył usta.

Jimin był w głębokim szoku.

Kartki były pokryte zamaszystymi szkicami ludzkich dłoni. Wyprostowanych, zaciśniętych w pięści, swobodnie ułożonych na stole. Ani śladu zmazywania, tylko stanowcze pociągnięcia ołówka i mocne kontury. Drobne dzieła sztuki upchnięte jedno na drugim, bezlitośnie zgniecione i ciśnięte do kosza.

Jimin wygładził kartki wedle możliwości i ostrożnie wsunął je do plecaka. Nie potrafił zrozumieć, dlaczego ktoś zdolny do stworzenia czegoś tak pięknego był przepełniony tak ogromnym gniewem.

***

- Możesz na chwilę się skupić i zostawić tą głupią grę?

- Kochasz tą głupią grę, więc morda.

Jimin westchnął ciężko i wyciągnął się na łóżku, podczas gdy Hoseok siedział na podłodze i bardzo agresywnie grał w Little Big Planet. Jeśli do czegokolwiek podchodził w życiu poważnie, to do przygód małej szmacianej lalki. Jimin bezskutecznie próbował wyrwać mu pada, ale Hoseok miał dłuższe ręce i był bardziej zdeterminowany.

- Hoseok?

Cisza.

- Hooobi?

Wymowne milczenie.

- Mój najlepszy przyjacielu?

Cichy chichot, ale nic poza tym.

- Ty mała kurwo.

- Do siebie mówisz?

Jimin rzucił poduszką, a Hoseok wykonał zręczny unik.

- Znasz kogoś takiego jak Kim Taehyung?

- Eeeee, a jak wygląda?

- Nie za wysoki, nie za niski...

- Kurde, od razu wiem, o kogo chodzi.

- Ma srebrne włosy. Chyba chodzi na plastyczne.

- Aaaaa, mówisz o V?

- V?

- Chodzę z nim na angielski.

- Serio? - Jimin od razu się ożywił i usiadł obok przyjaciela na dywanie. - Jaki on jest?

- Dziwny. Przez większość czasu... NO I ZGINĄŁEM PRZEZ CIEBIE, SZMATO!

- Świetnie, teraz możesz ze mną porozmawiać.

- A co on cię właściwie obchodzi? - Hoseok przyjrzał się uważnie Jiminowi, który poczuł wypieki wstępujące mu na twarz. - Znasz go w ogóle?

- Tak jakby...

Opowiedział o spektakularnym wychodzeniu z sali i rysunkach wyrzuconych do śmieci. Skoro zabrnął już tak daleko, pokazał także własnoręcznie ocalone prace.

- Grzebałeś w śmietniku? - Hoseok zmarszczył nos.

- W imię sztuki, okej?

- Jesteś nienormalny.

- Zamknij się i patrz.

Im dłużej Hobi przyglądał się szkicom, tym szerzej otwierał oczy. Z uznaniem zagwizdał przez zęby.

- Dlaczego miałby wyrzucać coś takiego? - spytał.

- Właśnie to próbuję ustalić.

- Ale ty go nawet nie znasz.

Jimin zacisnął ustą w wąską kreskę i wpakował kartki z powrotem do plecaka.

- No nie - jęknął Hoseok.

- Co?

- Nie gadaj, że się w nim zabujałeś.

- C-co? Nie.

- Totalnie.

- Jezu, zapomnij, że cokolwiek mówiłem.

- Jimin, daj sobie spokój.

- Przecież nic nie robię!

- On jest dziwakiem, okej? Niby taki mądry i taki z niego artysta, ale jedno słowo powiesz nie tak i koleś wybucha. Zapomnij o nim.

- Przestań! - Jimin odwrócił zaczerwienioną twarz. - To nie moja wina, że cały czas na niego wpadam. Lepiej pogadajmy o tobie.

- O mnie?

- Taa. I o Yoongim.

- Nie zamierzam...

- Przecież on jest niższy ode mnie!

- Chciałbyś! - Hoseok wybuchnął śmiechem. - Jest wyższy. Minimalnie, ale wyższy.

- Kiedy zdążyłeś to ustalić?

- Jak staliście obok siebie na dziedzińcu.

- W takim razie nieważne. Ale nie sądziłem, że lecisz na takich ostrych kolesi.

Hobi popchnął go w ramię i Jimin ze śmiechem upadł na dywan. Patrzył na zażenowaną twarz przyjaciela i po prostu nie mógł się powstrzymać.

- Wcale nie jest ostry - wymamrotał. - Jest uroczy.

- Awwwwww, mój mały Hobiś się zakooooochał!

- Daj se siana. Ja przynajmniej nie grzebię po śmietnikach.

Wyzywali się jeszcze przez jakiś czas, po czym Jimin dostał drugiego pada i do wieczora grali w Little Big Planet. 

100 dni • vmin auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz