- I co teraz?
Patrząc na zarys szczęki Taehyunga, srebrne przebłyski w jego włosach i kolczyk w jednym uchu, Jimin był w stanie zaryzykować. Może wcale go nie interesuje, co dalej - dopóki będzie mógł siedzieć na ławce obok Taehyunga i bezkarnie patrzeć na jego twarz. Ale prędzej czy później będzie musiał wrócić do domu, spojrzeć na swoje niewyraźne odbicie i spytać: dokąd zmierzasz? I nie będzie obok niego Taehyunga, który skutecznie wymiecie z jego głowy wszystkie zalążki myśli.
- To znaczy?
- To znaczy, um... Jak to sobie wyobrażasz?
- Jak co sobie wyobrażam?
Taehyung przysunął się odrobinę bliżej, niby mimochodem kładąc rękę na oparciu ławki za plecami Jimina. Pod delikatnym muśnięciem palców na jego ramieniu rozkwitła gęsia skórka. Odwrócił głowę, gotowy do przeprowadzenia poważnej rozmowy o istocie ich relacji, ale niespodziewana bliskość wyprowadziła go z równowagi. Bezgłośnie otworzył usta, a Taehyung bardzo znacząco zawiesił na nich wzrok.
Siedzieli na brzegu rzeki, niedaleko Starego Młyna. Chylące się ku zachodowi słońce rzucało złociste refleksy na taflę wody, która leniwie ciągnęła się wzdłuż miasta i jeszcze wiele kilometrów dalej. Niepielęgnowana trawa z biegiem czasu zaczęła wpełzać na ścieżki spacerowe, aż zaginął po nich wszelki ślad. Jimin nigdy wcześniej nie musiał mrużyć oczu, patrząc na zalaną światłem murawę. Zajmowana przez chłopców ławka jako jedna z nielicznych ustrzegła się przed działaniem deszczu, zaborczą roślinnością i bezlitosnym postępem czasu.
Jimin desperacko próbował odepchnąć od siebie sielankowy krajobraz, ale może wcale nie musiał. Może mógł po prostu zaginąć w wiosennym wieczorze (lub w oczach Taehyunga).
- Sam nie wiem - odparł cichutko.
- Pocałuj mnie.
Jimin poczuł znajome ciepło wstępujące mu na policzki. Zerknął na drugiego chłopaka. Uśmiech nie schodził mu z twarzy, kiedy patrzył na zestresowanego Jimina, ale sposób, w jaki to robił, wskazywał na całkowitą powagę.
Jimin przełknął ślinę, przesuwając wzrok na rozciągnięte w uśmiechu wargi Taehyunga. Wciąż pamiętał ich miękkość i odrobinę zakręciło mu się w głowie.
- Wiesz... - odchrząknął nieznacznie. - Ty też możesz mnie pocałować.
Taehyung uniósł brwi, jakby wcześniej taka opcja w ogóle nie przyszła mu do głowy. A potem delikatnie ujął szyję Jimina, ostatecznie zamykając dystans między nimi.
I chociaż tym razem rzeczywiście to Taehyung go pocałował, już po chwili to Jimin odchylał jego głowę, ciągnąc za włosy odrobinę mocniej, niż było trzeba.
Jiminowi zdarzało się już wcześniej całować. Było parę dziewczyn w poprzedniej szkole, dopóki nie odkrył właściwego spektrum swoich preferencji. Jednak nikt wcześniej (ani później) nie był tak zdesperowany, jak Taehyung, żeby poczuć usta Jimina na swoich. Rozchylał wargi i zaciskał pięść na jego koszulce, jednak nie na tyle mocno, by uznać to za przejaw dominacji.
- Kiedyś... - wysapał Jimin, gdy się od siebie odsunęli. - Kiedyś będziemy musieli o tym pogadać.
- O czym?
Jimin już miał nieprzytomne spojrzenie, ale Taehyung widocznie umiał lepiej nad sobą panować. Jego ironiczny uśmiech doprowadzał Jimina do szału. Odwrócił wzrok, przytłoczony niespodziewaną myślą.
- Tylko tego chcesz? - spytał cicho.
- Jimin, spójrz na mnie.
Ale Jimin nie patrzył, więc Taehyung musiał ująć jego twarz w dłonie i go do tego zmusić.
- Jest wiele innych rzeczy, których od ciebie chcę.
Jimin tylko mrugnął, czekając na ciąg dalszy.
- Ale czego ty chcesz ode mnie?
Czego Jimin chciał od Taehyunga?
Pozwolił sobie na chwilę zatonąć w jego intensywnym spojrzeniu. Z takiej odległości wyraźnie widział wszystkie pojedyncze plamki na tęczówkach Taehyunga i przemknęło mu przez głowę, że sam bardzo chciałby być jedną z takich plamek. A potem przestał patrzeć na jego oczy i postanowił naprawdę na niego spojrzeć.
- Chcę ciebie - powiedział cicho, tym razem nie odwracając wzroku.
Taehyung się uśmiechnął, ale próżno było szukać tego uśmiechu w jego oczach. Patrzył na Jimina, jakby za chwilę miał go stracić. Albo już go utracił.
Bo Taehyung żył w głęboko zakorzenionym przekonaniu, że nawet ktoś tak dobry jak Jimin prędzej czy później uśmiechnie się ostatni raz, a potem odejdzie. Tak jak wszyscy przed nim (i po nim).
Nawet jeśli Taehyung dramatycznie pragnął, żeby Jimin został.
- Ale... - ciągnął Jimin. - Chcę dalej być twoim przyjacielem?
- Siebie czy mnie pytasz?
- Nie wiem, czy wcześniej nim byłem.
Ze wszystkich ludzi, jakich Taehyung spotkał do tej pory, Jimin zdecydowanie najbardziej przypominał przyjaciela. Widocznie nie na tyle, by uznał za stosowne powiedzieć o tym na głos. Zamiast tego skinął głową.
- Chcę cię poznać - mówił dalej Jimin. - Chcę wiedzieć, dlaczego zacząłeś rysować i kiedy to znienawidziłeś. Chcę zobaczyć, czy twoja siostra jest podobna do ciebie i jaki dla niej jesteś. Dlaczego wciąż nie oddałeś mi krzyżyka i czy kiedykolwiek zamierzasz to zrobić. Chcę wiedzieć, co ci się ostatnio śniło i jaka była twoja pierwsza myśl po przebudzeniu. I dlaczego przez cały czas jesteś taki wściekły, chociaż w ogóle tego po tobie nie widać.
Gdzieś w połowie tego spontanicznego monologu Jimin zamknął oczy. Czuł, jak Taehyung powoli odsuwa ręce od jego twarzy, a w zapadłej ciszy głębokie zaczerpnięcie powietrza przypominało wrzask. Milczenie wydłużało się niemiłosiernie, przez co zdecydował się rozchylić powieki.
Taehyung patrzył na niego szeroko otwartymi oczami.
- Przepraszam - wymamrotał Jimin. - Zazwyczaj tyle nie gadam. Nie wiem, co się ze mną dzieje.
Taehyung dalej nie spuszczał wzroku z jego twarzy, co najmniej jakby Jimin już nie czuł się absolutnie niekomfortowo.
- Wiesz co, zapomnij o tym. - Jimin zaczął wstawać z ławki, ale Taehyung błyskawicznie chwycił go za rękę.
Minęła dłuższa chwila, zanim odważył się z powrotem usiąść. Taehyung nie wypuszczał jego dłoni.
- Musisz być naprawdę głupi - wycedził przez zęby. - jeśli myślisz, że byłbym w stanie zapomnieć coś takiego.
Jimin obrócił się przez ramię i posłał mu słaby uśmiech.
- Jimin, ja... Nie sądzę, że mogę dać ci to, czego potrzebujesz.
- Niczego nie potrzebuję.
Taehyung zmarszczył brwi.
- Niczego nie potrzebuję - powtórzył Jimin. - Nikogo i niczego. Powiedziałem, że cię chcę. A to chyba różnica.
Uścisk na jego dłoni się wzmocnił.
- Poza tym, trochę na to za późno.
Taehyung nieśmiało uniósł wzrok. Widząc go w takim stanie, Jimin miał ochotę wrócić do ich poprzedniej czynności.
- Dlaczego?
- Bo cały mój projekt do Namjoona jest o tobie, idioto.
Po tych słowach bardzo szybko wrócili do poprzedniej czynności.
•••
👀
CZYTASZ
100 dni • vmin au
FanfictionJimin ma sto dni, by zrozumieć, czym jest szczęście. Taehyung może być najlepszą, albo najgorszą osobą, żeby mu w tym pomóc. 02|08|18: #1 w btsv