19 marca, piątek [1/2]

904 145 123
                                    

Kiedy Jimin wybierał się na domówkę Jina, nie spodziewał się spotkać połowy swojej szkoły.

Stał nieco na uboczu w koszulce Ramones, czarnych postrzępionych rurkach i czerwonej koszuli w kratę. Hoseok dał się namówić na skórzane legginsy, do kompletu zakładając tank top z Jackiem Danielsem i chokera. Bawił się lepiej od przyjaciela. Od razu wkręcił się w towarzystwo i wkrótce wszyscy śmiali się z jego żartów albo wyciągali go do tańca.

Jimin zaciskał dłoń na plastikowym kubku i ze znużeniem obserwował przebieg imprezy. Pod ścianą kilka osób rozgrywało partyjkę beer ponga, część tańczyła albo kołysała się do muzyki, pary obściskiwały się w kątach. Jin jakimś cudem dawał radę rozmawiać ze wszystkimi i przebywać w kilku miejscach naraz.

- Hej, Jimin! - zawołał. Ilości spożytego alkoholu wybrzmiewały w jego głosie. - Dobrze się bawisz?

"Przyszedłem tu dla mojego przyjaciela i zaraz umrę z nudów, ale nie narzekam"... chwila.

- Tak, jest świetnie - odparł szybko. Jin skinął głową i już ruszał dalej, ale Jimin chwycił go za ramię. - Tylko nie mogę znaleźć Yoongiego. Wiesz, gdzie jest?

- Nie znalazłeś go pewnie dlatego, że go tu nie ma. - Jin roześmiał się bez przekonania. Nagle wyraz jego twarzy się zmienił, jakby coś sobie uświadomił. - Coś często o niego pytasz ostatnio.

O mój Boże. Tylko nie to.

- Naprawdę? - zmusił się do śmiechu.

- Tak, naprawdę. Miałeś nadzieję go tu spotkać, co?

- Nie, Jin, ja nie...

- W mordę jeża, nie spodziewałbym się, że ktoś taki jak ty...

- Przestań! - Jimin zawył żałośnie. - To nie tak, jak... Okej, jesteś pijany.

- Nie martw się, nic mu nie powiem.

Jimin ukrył twarz w dłoniach, a Jin odszedł z niecnym uśmiechem. No pięknie.

Nie miał czasu pogrążyć się w poczuciu winy, ponieważ usłyszał krzyk. Obrócił się gwałtownie. Ludzie przestali tańczyć. Kim Taehyng we własnej osobie zacisnął pięść na koszulce Hoseoka i nie sprawiał wrażenia, jakby zamierzał go przyjaźnie uściskać.

- Chłopaki, wyluzujcie! - Jin bezradnie wymachiwał rękami.

Przed podjęciem jakiejkolwiek inicjatywy Jimin bezwiednie przeskanował Taehyunga wzrokiem. Czarna koszula (rozpięta na tyle, żeby pobudzać wyobraźnię), czerwona bandana odgarniająca włosy z twarzy i podarte dżinsy. Cholera jasna. Nawet (albo zwłaszcza) gniewnie obnażając zęby, Kim Taehyung wyglądał oszałamiająco.

To znaczy, przerażająco.

- Stary, przepraszam! - rzucił Hobi, w miarę możliwości odsuwając twarz od drugiego chłopaka. - Nie chciałem cię uderzyć, ja tylko...

- Taaaak? - niski głos Taehyunga uciszył ostatnie szepty. - Bo dla mnie to wyglądało, jakbyś miał ochotę dostać po mordzie.

- To ci się wydawało, koleś.

Hoseok był odrobinę niższy od Taehyunga, ale nie był jakimś chuderlakiem, dlatego wreszcie odepchnął od siebie drugiego chłopaka i posłał mu wyzywające spojrzenie. Jimin uznał, że dość się naoglądał.

- Dobra. - Stanął między chłopakami, znacząco odsuwając Hoseoka. - Poszarpaliście się, fajnie, a teraz...

Taehyung wybuchnął śmiechem. Jimin zmarszczył brwi.

- Serio? - srebrnowłosy spojrzał na Hoseoka, zupełnie jakby Jimina tam nie było. - To jest twój ochroniarz? Nie mieli większych rozmiarów?

Jimin był z natury spokojnym człowiekiem. Nie szukał kłopotów i nie angażował się w bójki. Przyzwyczaił się do komentarzy na temat swojego wzrostu. Ale z jakiegoś powodu tym razem się w nim zagotowało. Mocno popchnął Taehyunga i zacisnął dłonie w pięści.

- Coś ty, kurwa, powiedział?

- Jimin, wrzuć na luz - mamrotał gorączkowo Hoseok.

- To, co słyszałeś - odparł Taehyung. Cała sytuacja musiała go bardzo bawić, bo nie przestawał się uśmiechać.

Hobi nieudolnie próbował odciągnąć Jimina. Ten niewzruszenie stał w miejscu, z furią wpatrując się w chłopaka z bandaną.

- Jeśli naprawdę chcecie się bić, to do ogrodu - prychnął Jin, otwierając drzwi balkonowe.

- Kurwa, serio? - mruknął Hoseok, patrząc na wychodzących chłopaków. - To jest twoje ratowanie sytuacji?

- Matka by mnie zabiła, gdyby ktoś zakrwawił podłogę. To jest mahoniowy parkiet, czaisz? EJ! WSZYSCY ZOSTAJĄ W ŚRODKU!

Zamknął drzwi, ledwo Jimin znalazł się na zewnątrz. W tej samej sekundzie Taehyung chwycił go za kołnierz koszuli i przycisnął do ściany domu. Jimin stłumił jęknięcie.

- Nie denerwuj się tak, bo ci ciśnienie skoczy - wycedził Taehyung. - Maleństwo.

Zdrobnienie wyzwoliło w Jiminie nowe pokłady gniewu. Wymierzył cios w brzuch Taehyunga, ale on tylko zaklął cicho i chwycił niższego chłopaka za nadgarstki. Miał na tyle duże dłonie, że jedną był w stanie przytrzymać ręce Jimina, a drugą chwycił łańcuszek na jego szyi.

Pierwszym odruchem Jimina było kopnięcie Taehyunga, ale przyszedł mu do głowy szalony pomysł.

- I co teraz? - Taehyung wykrzywił usta w brzydkim uśmiechu. Mimo tego, wciąż wyglądał dobrze. To znaczy: strasznie, wyglądał strasznie.

- Dlaczego wyrzucasz swoje prace? - wyrzucił z siebie Jimin, zanim zdążył to dobrze przemyśleć.

Nie spodziewał się, że pytanie wywoła aż tak mocny efekt. Oczy Taehyunga zrobiły się dwa razy większe. Otworzył usta, jednak nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Zdezorientowanym wzrokiem wodził po twarzy Jimina, aż nagle odrobinę mocniej zacisnął dłoń na jego nadgarstkach. Spojrzenie chłopaka stężało.

- Skąd o tym wiesz? - warknął.

Jimin zdawał sobie sprawę z uzyskanej przewagi i poczuł przypływ odwagi.

- Wiesz, nie jesteś szczególnie dyskretny. Widziałem.

Taehyung ciężko przełknął ślinę. Uścisk jego dłoni się poluźnił, ale nie na tyle, żeby oswobodzić Jimina.

- W-widziałeś? Co to znaczy?

- Głuchy jesteś? Widziałem, co narysowałeś.

Taehyung w jednej chwili odsunął się od Jimina, nieopatrznie zrywając łańcuszek z jego szyi. Srebrny krzyżyk znajdował się teraz w jego dłoni.

- Słuchaj. - Odetchnął głęboko. - To nie tak...

- Szczerze mówiąc, mam to gdzieś - prychnął Jimin. Odbił się od ściany i rozmasował bolące nadgarstki. - Panuj nad sobą trochę, co?

Odwrócił się z zamiarem powrotu do domu Jina.

- Zaczekaj! - krzyknął Taehyung. Odrobinę głośniej, niż było trzeba.

Obrócił się przez ramię i protekcjonalnie uniósł brwi.

- Jak... jak masz na imię?

Jimin prawie się roześmiał. Ale zobaczył w oczach chłopaka coś, co kazało mu się zatrzymać. Coś, czego nie potrafił sformułować, kiedy 19 dni temu Namjoon kazał mu zdefiniować szczęście.

- Jimin.

- Taehyung.

- Wiem.

Taehyung zmarszczył brwi. Jimin uśmiechnął się delikatnie.

- Nie wyrzucaj tych rysunków - powiedział jeszcze. - Są dobre.

•••

dzieje się coś!!!

100 dni • vmin auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz