Kiedy Jimin wybierał się na domówkę Jina, nie spodziewał się spotkać połowy swojej szkoły.
Stał nieco na uboczu w koszulce Ramones, czarnych postrzępionych rurkach i czerwonej koszuli w kratę. Hoseok dał się namówić na skórzane legginsy, do kompletu zakładając tank top z Jackiem Danielsem i chokera. Bawił się lepiej od przyjaciela. Od razu wkręcił się w towarzystwo i wkrótce wszyscy śmiali się z jego żartów albo wyciągali go do tańca.
Jimin zaciskał dłoń na plastikowym kubku i ze znużeniem obserwował przebieg imprezy. Pod ścianą kilka osób rozgrywało partyjkę beer ponga, część tańczyła albo kołysała się do muzyki, pary obściskiwały się w kątach. Jin jakimś cudem dawał radę rozmawiać ze wszystkimi i przebywać w kilku miejscach naraz.
- Hej, Jimin! - zawołał. Ilości spożytego alkoholu wybrzmiewały w jego głosie. - Dobrze się bawisz?
"Przyszedłem tu dla mojego przyjaciela i zaraz umrę z nudów, ale nie narzekam"... chwila.
- Tak, jest świetnie - odparł szybko. Jin skinął głową i już ruszał dalej, ale Jimin chwycił go za ramię. - Tylko nie mogę znaleźć Yoongiego. Wiesz, gdzie jest?
- Nie znalazłeś go pewnie dlatego, że go tu nie ma. - Jin roześmiał się bez przekonania. Nagle wyraz jego twarzy się zmienił, jakby coś sobie uświadomił. - Coś często o niego pytasz ostatnio.
O mój Boże. Tylko nie to.
- Naprawdę? - zmusił się do śmiechu.
- Tak, naprawdę. Miałeś nadzieję go tu spotkać, co?
- Nie, Jin, ja nie...
- W mordę jeża, nie spodziewałbym się, że ktoś taki jak ty...
- Przestań! - Jimin zawył żałośnie. - To nie tak, jak... Okej, jesteś pijany.
- Nie martw się, nic mu nie powiem.
Jimin ukrył twarz w dłoniach, a Jin odszedł z niecnym uśmiechem. No pięknie.
Nie miał czasu pogrążyć się w poczuciu winy, ponieważ usłyszał krzyk. Obrócił się gwałtownie. Ludzie przestali tańczyć. Kim Taehyng we własnej osobie zacisnął pięść na koszulce Hoseoka i nie sprawiał wrażenia, jakby zamierzał go przyjaźnie uściskać.
- Chłopaki, wyluzujcie! - Jin bezradnie wymachiwał rękami.
Przed podjęciem jakiejkolwiek inicjatywy Jimin bezwiednie przeskanował Taehyunga wzrokiem. Czarna koszula (rozpięta na tyle, żeby pobudzać wyobraźnię), czerwona bandana odgarniająca włosy z twarzy i podarte dżinsy. Cholera jasna. Nawet (albo zwłaszcza) gniewnie obnażając zęby, Kim Taehyung wyglądał oszałamiająco.
To znaczy, przerażająco.
- Stary, przepraszam! - rzucił Hobi, w miarę możliwości odsuwając twarz od drugiego chłopaka. - Nie chciałem cię uderzyć, ja tylko...
- Taaaak? - niski głos Taehyunga uciszył ostatnie szepty. - Bo dla mnie to wyglądało, jakbyś miał ochotę dostać po mordzie.
- To ci się wydawało, koleś.
Hoseok był odrobinę niższy od Taehyunga, ale nie był jakimś chuderlakiem, dlatego wreszcie odepchnął od siebie drugiego chłopaka i posłał mu wyzywające spojrzenie. Jimin uznał, że dość się naoglądał.
- Dobra. - Stanął między chłopakami, znacząco odsuwając Hoseoka. - Poszarpaliście się, fajnie, a teraz...
Taehyung wybuchnął śmiechem. Jimin zmarszczył brwi.
- Serio? - srebrnowłosy spojrzał na Hoseoka, zupełnie jakby Jimina tam nie było. - To jest twój ochroniarz? Nie mieli większych rozmiarów?
Jimin był z natury spokojnym człowiekiem. Nie szukał kłopotów i nie angażował się w bójki. Przyzwyczaił się do komentarzy na temat swojego wzrostu. Ale z jakiegoś powodu tym razem się w nim zagotowało. Mocno popchnął Taehyunga i zacisnął dłonie w pięści.
- Coś ty, kurwa, powiedział?
- Jimin, wrzuć na luz - mamrotał gorączkowo Hoseok.
- To, co słyszałeś - odparł Taehyung. Cała sytuacja musiała go bardzo bawić, bo nie przestawał się uśmiechać.
Hobi nieudolnie próbował odciągnąć Jimina. Ten niewzruszenie stał w miejscu, z furią wpatrując się w chłopaka z bandaną.
- Jeśli naprawdę chcecie się bić, to do ogrodu - prychnął Jin, otwierając drzwi balkonowe.
- Kurwa, serio? - mruknął Hoseok, patrząc na wychodzących chłopaków. - To jest twoje ratowanie sytuacji?
- Matka by mnie zabiła, gdyby ktoś zakrwawił podłogę. To jest mahoniowy parkiet, czaisz? EJ! WSZYSCY ZOSTAJĄ W ŚRODKU!
Zamknął drzwi, ledwo Jimin znalazł się na zewnątrz. W tej samej sekundzie Taehyung chwycił go za kołnierz koszuli i przycisnął do ściany domu. Jimin stłumił jęknięcie.
- Nie denerwuj się tak, bo ci ciśnienie skoczy - wycedził Taehyung. - Maleństwo.
Zdrobnienie wyzwoliło w Jiminie nowe pokłady gniewu. Wymierzył cios w brzuch Taehyunga, ale on tylko zaklął cicho i chwycił niższego chłopaka za nadgarstki. Miał na tyle duże dłonie, że jedną był w stanie przytrzymać ręce Jimina, a drugą chwycił łańcuszek na jego szyi.
Pierwszym odruchem Jimina było kopnięcie Taehyunga, ale przyszedł mu do głowy szalony pomysł.
- I co teraz? - Taehyung wykrzywił usta w brzydkim uśmiechu. Mimo tego, wciąż wyglądał dobrze. To znaczy: strasznie, wyglądał strasznie.
- Dlaczego wyrzucasz swoje prace? - wyrzucił z siebie Jimin, zanim zdążył to dobrze przemyśleć.
Nie spodziewał się, że pytanie wywoła aż tak mocny efekt. Oczy Taehyunga zrobiły się dwa razy większe. Otworzył usta, jednak nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Zdezorientowanym wzrokiem wodził po twarzy Jimina, aż nagle odrobinę mocniej zacisnął dłoń na jego nadgarstkach. Spojrzenie chłopaka stężało.
- Skąd o tym wiesz? - warknął.
Jimin zdawał sobie sprawę z uzyskanej przewagi i poczuł przypływ odwagi.
- Wiesz, nie jesteś szczególnie dyskretny. Widziałem.
Taehyung ciężko przełknął ślinę. Uścisk jego dłoni się poluźnił, ale nie na tyle, żeby oswobodzić Jimina.
- W-widziałeś? Co to znaczy?
- Głuchy jesteś? Widziałem, co narysowałeś.
Taehyung w jednej chwili odsunął się od Jimina, nieopatrznie zrywając łańcuszek z jego szyi. Srebrny krzyżyk znajdował się teraz w jego dłoni.
- Słuchaj. - Odetchnął głęboko. - To nie tak...
- Szczerze mówiąc, mam to gdzieś - prychnął Jimin. Odbił się od ściany i rozmasował bolące nadgarstki. - Panuj nad sobą trochę, co?
Odwrócił się z zamiarem powrotu do domu Jina.
- Zaczekaj! - krzyknął Taehyung. Odrobinę głośniej, niż było trzeba.
Obrócił się przez ramię i protekcjonalnie uniósł brwi.
- Jak... jak masz na imię?
Jimin prawie się roześmiał. Ale zobaczył w oczach chłopaka coś, co kazało mu się zatrzymać. Coś, czego nie potrafił sformułować, kiedy 19 dni temu Namjoon kazał mu zdefiniować szczęście.
- Jimin.
- Taehyung.
- Wiem.
Taehyung zmarszczył brwi. Jimin uśmiechnął się delikatnie.
- Nie wyrzucaj tych rysunków - powiedział jeszcze. - Są dobre.
•••
dzieje się coś!!!
CZYTASZ
100 dni • vmin au
FanfictionJimin ma sto dni, by zrozumieć, czym jest szczęście. Taehyung może być najlepszą, albo najgorszą osobą, żeby mu w tym pomóc. 02|08|18: #1 w btsv