25 marca, czwartek

879 144 63
                                    

Namjoon opuszczał szkołę z westchnieniem ulgi. Uwielbiał swoją pracę, ale wszystkiego można mieć dość, a inteligentnych uczniów w szczególności.

Myślami już był w domu, ale oczywiście coś musiało pokrzyżować jego plany. Zmarszczył brwi, gdy zobaczył czerwonowłosego chłopaka pałętającego się po parkingu.

- A ty tu czego? - rzucił, na co Hoseok prawie podskoczył. To było niecodzienne, widzieć go tak zdenerwowanego.

- Ja... - zacisnął dłoń na bukiecie nieco przywiędłych, żółtych tulipanów. Wystawiła go dziewczyna? Odwrócił głowę, a jego oczy niebezpiecznie błysnęły.

Przez koszmarne dwa miesiące Namjoon pracował w podstawówce i radzenie sobie z dziecięcymi łzami było ponad jego siły. Jeśli Hoseok teraz się rozpłacze, Namjoon będzie musiał ostro improwizować.

- Hej, spokojnie - powiedział miękkim głosem, podchodząc bliżej. - Coś się stało?

Hoseok energicznie potrząsnął głową, a nauczyciel ledwo powstrzymał się od westchnięcia. Bezradnie rozejrzał się po opustoszałym parkingu. Zastanawiał się, czemu nie było z nim Jimina, ale potem surowo się napomniał, że przecież jego przyjaciel też miał własne życie. Nie byli absolutnie nierozłączni.

- Słuchaj, zazwyczaj tego nie robię, ale... - Rozejrzał się jeszcze raz, żeby się upewnić, czy nie przyciągali żadnych niepożądanych spojrzeń. - Podrzucić cię gdzieś?

Widział zawahanie w oczach nastolatka, który wreszcie nieśmiało skinął głową. Namjoon z bardzo złym przeczuciem odjeżdżał ze szkolnego parkingu.

***

Hoseok nie odzywał się przez całą drogę, ale dopiero na miejscu Namjoon zrozumiał jego milczenie. Zaparkował swojego srebrnego priusa przy cmentarzu. Chłopak dalej miętosił zmarnowane kwiaty, za bardzo zażenowany, żeby unieść wzrok.

- To tutaj? - upewnił się Namjoon.

Hoseok wziął bardzo głęboki wdech, po czym odparł pewnym głosem:

- Tak.

Nie patrząc na nauczyciela, odpiął pas i wysiadł z samochodu.

Namjoon nie wiedział, co robić. Powinien na niego czekać? A jeśli tak, to co dalej? Odwieźć go do domu? Nerwowo bębnił palcami w kierownicę, z niepokojem przyglądając się ciemnym chmurom. Słyszał już wiele uwag o swoim zbyt miękkim sercu. Ledwie trzy dni temu usłyszał od Jacksona (który uczył fizyki), że jego anielska cierpliwość przywraca mu wiarę w Boga. I proszę, dokąd go to zaprowadziło?

Po mniej więcej piętnastu minutach Hoseok ponownie usiadł na miejscu pasażera. Nasunął czarny kaptur na głowę i tępo wpatrywał się przed siebie. Namjoon prędzej czy później musiał podjąć jakąś decyzję, ale chłopak odezwał się jako pierwszy.

- Przepraszam.

Powiedział to tak cichutko, że ktoś mniej wrażliwy od Namjoona pewnie nie zwróciłby uwagi.

- Daj spokój.

- Nie, naprawdę, ja... Kurwa.

Przez kilka sekund skupiał się na oddychaniu.

- Minęły dopiero trzy lata - zaczął wyrzucać z siebie słowa z prędkością karabinu. - Powinienem już się z tym pogodzić. Jestem pogodzony, naprawdę jestem. Ale to chyba normalne, prawda? Że jest mi przykro. Że mi jej brakuje. Nie chciałem zawracać głowy Jiminowi, jest przekonany, że już ze mną lepiej. Bo jest. Nie wiem, o co mi chodzi. Bardzo chciałem przyjść tu sam, ale...

100 dni • vmin auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz