Jimin odebrał telefon na ślepo, modląc się, żeby dzwonek nie obudził reszty domowników.
- Halo? - wymamrotał.
- Spałeś?
Nieco się rozbudził, gdy zdał sobie sprawę, z kim rozmawia.
- V?
- Kurwa, oczywiście, że spałeś. Sory, ja...
- Która jest godzina?
- 1:15.
Jimin przetarł oczy i spojrzał na wyświetlacz telefonu. Taehyung nie kłamał.
- A ty nie śpisz, bo?...
- Właśnie dlatego dzwonię.
- Um, okej?
- Czy mógłbym do ciebie przyjechać?
Teraz Jimin był całkowicie przytomny i jeszcze bardziej zdezorientowany.
- Teraz? - zmarszczył brwi.
- Jeśli mogę.
- Ale po co?
- Dobra, wiedziałem, że to słaby pomysł. Zapomnij, że w ogóle...
- Powiedz mi, co się dzieje.
Zapadła cisza. Jimin zwatpił, czy kiedykolwiek doczeka się odpowiedzi.
- Potrzebuję noclegu - wyznał Taehyung.
Jimin przemyślał sytuację. Nie mógł teraz obudzić rodziców, a nie był pewien, jak zareagują o poranku na obcego chłopaka, o którym wcześniej nawet nie słyszeli. Ale co miał mu powiedzieć? Żeby poszedł spać na ulicy?
- Wyślę ci adres.
***
Pierwszym, co uderzyło go po otwarciu drzwi, był zapach alkoholu.
Wolał nie zapalać światła, więc nie widział twarzy Taehyunga. Przez telefon brzmiał na całkiem trzeźwego, ale może po prostu opanował tę sztukę?
- Teraz cicho - ostrzegł Jimin, chociaż wcześniej żaden z nich nie odezwał się słowem.
W milczeniu wspięli się po schodach, a Jimin miał nadzieję, że skrzypienie drewna jest głośniejsze w jego głowie niż w rzeczywistości. Uchylił drzwi do swojej sypialni, wpuszczając Taehyunga jako pierwszego. Przy biurku paliła się niewielka lampka, zalewając pokój żółtym światłem.
Jimin uważnie przyjrzał się gościowi. Na jego dżinsowej kurtce widniała wielka, mokra plama i wkrótce zdał sobie sprawę, że to ona śmierdziała alkoholem. Delikatny policzek Taehyunga szpeciło niewielkie rozcięcie. W jego głowie pojawiły się setki pytań, ale żadne nie wydawało się odpowiednie.
- Co się stało? - wykrztusił tylko.
- Mama zostawiła klucz w drzwiach. - Taehyung roześmiał się nieszczerze. - Nie mogłem wejść do domu.
- A gdzie byłeś wcześniej?
Taehyung odwrócił wzrok.
- Wiesz, impreza. Chłopaków trochę poniosło, widzisz?
Jako dowód pokazał pomoczoną kurtkę. Chociaż bardzo się starał, Jimin nie wierzył w ani jedno słowo. Na imprezach nie brakuje ludzi chętnych do przenocowania przyjaciół i nawet Jimin o tym wiedział.
- No dobra - powiedział zamiast tego. - Ściągnij to, bo zaraz się porzygam.
Taehyung zachichotał, tym razem bardziej przekonująco. Ochoczo pozbył się kurtki i przewiesił ją przez otwarte okno.
CZYTASZ
100 dni • vmin au
FanfictionJimin ma sto dni, by zrozumieć, czym jest szczęście. Taehyung może być najlepszą, albo najgorszą osobą, żeby mu w tym pomóc. 02|08|18: #1 w btsv