Rozdział ósmy

1.2K 141 26
                                    

Serce bije mi jak szalone, gdy Sung Hoon wprowadza mnie do środka willi, której wnętrze wygląda jak bajkowy pałac.

To niesprawiedliwe, że szefowie mafii pławią się luksusem, podczas gdy zwykli ludzie, zmęczeni ciężką pracą, żyją w tragicznych warunkach.

Gdzie tu sprawiedliwość? Czy w tym świecie naprawdę trzeba być złą osobą, aby żyć jak książę bez żadnych zmartwień?

Hol wygląda jak sala bankietowa, emanują w nim kolory bieli i szarości. Wszystko lśni i wydaję mi się, że sprzątaczki bez przerwy polerują całe to miejsce.

- I jak ci się podoba twój nowy dom? - Otwieram szeroko oczy, zdruzgotana jego bezpośredniością.

- Słucham?

- Rozgość się... Jestem pewny, że niebawem rodzice wyślą twoje rzeczy pod ten adres.

Krew odpływa mi z twarzy.

Przenoszę wzrok na Taehyunga, który właśnie wchodzi do środka. Unika mojego spojrzenia, dziwnie się zachowuje. Z nim jest coś nie tak. Źle wygląda, jakby był chory.

- Idź do swojego pokoju. - Sung Hoon dostrzega, że chłopak ledwo trzyma się na nogach, dlatego woła swoich ludzi, którzy chwytają go, zanim ostatecznie mdleje im w ramionach.

- Co mu jest? - pytam z przejęciem, obserwując, jak prowadzą go schodami na pierwsze piętro.

- Ostatnio dużo choruje. Jest dla mnie jak syn, dlatego mieszka ze mną, abym mógł mieć na niego oko.

Pierwsze co przychodzi mi na myśl, to że chłopak z wyspy jest ciężko chory. On naprawdę bardzo źle wygląda! To dziwne, że tak nagle zemdlał, skoro kilkanaście minut wcześniej czuł się dobrze.

- Czy on nie powinien jechać do szpitala?

- Dlaczego przejmujesz się moimi ludźmi? - Na jego twarzy pojawia się wymuszony uśmiech. - Powinnaś zacząć martwić się o siebie, skoro zostałaś sprzedana.

- Prędzej popełnię samobójstwo, niż zostanę twoją żoną! - odpowiadam zgorzkniałym głosem.

Odwracam się na pięcie, chcąc odejść z godnością, ale ogarnia mnie panika, gdy przypominam sobie, że znajduję się w jego domu.

Gdzie powinnam iść?

- Przygotowałem dla ciebie pokój na pierwszym piętrze. Gdy wejdziesz schodami na górę, skręć w prawo i otwórz trzecie drzwi. - Wydaję mi się, że przemawia do mnie rozbawionym głosem, dlatego oglądam się przez ramię, by zobaczyć jego twarz.

- Nabijasz się ze mnie?

- Jesteś taka głupiutka, że budzi to we mnie troskliwą naturę.

Otwieram usta w oburzeniu, mierząc go przenikliwym wzrokiem.

- Poczekaj trochę, a przekonasz się, że nie jestem głupiutką dziewczynką, która posłusznie pójdzie z tobą do ołtarza i w noc poślubną rozszerzy przed tobą nogi! - Mój głos brzmi donośnie, gdy wypowiadam te słowa.

Przechodząca gosposia robi się czerwona na twarzy. On jednak nie jest poruszony moim niegrzecznym słownictwem.

- Możesz wykrzyczeć te słowa tatusiowi, gdy go spotkasz. To jemu podziękuj, że sprzedał cię w zamian za swoje długi.

Co za bezczelny drań! A niech go piorun trafi!

Z otwartymi ustami przyglądam się, jak odwraca się do mnie plecami i odchodzi. Ja zamierzam zrobić to samo, tyle że mój wybór pada na drzwi.

Pędzę do wyjścia niczym huragan, lecz on nic sobie z tego nie robi. Przemawia do mnie jedynie łagodnym głosem:

- Jeśli chcesz uciec, to musisz przeskoczyć wysoki mur. – Trzymam dłoń na klamce, uważnie go słuchając. – Sądzisz, że mój dom nie jest zabezpieczony? Wszędzie czają się wrogowie.

Z kajdankami mi do twarzy ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz