Rozdział piętnasty

703 86 3
                                    

Ze snu budzi mnie ulewny deszcz. Otwieram oczy i patrzę w bok, ale na łóżku nie dostrzegam Taehyunga. Rozglądam się po pomieszczeniu i zdaję sobie sprawę, że jestem sama.

Serce podchodzi mi do gardła. W głowie przewijają się najczarniejsze scenariusze.

Czy to się zaczęło?

Schodzę z łóżka. Zaglądam do łazienki, lecz i tam go nie ma. W domu jestem zupełnie sama.

Gdzie jest Taehyung?

Otwieram drzwi wyjściowe. Uderza we mnie mocny podmuch wiatru wraz z ulewnym deszczem. Jest tak ciemno, że na zewnątrz niczego nie dostrzegam, ale jestem pewna, że krople uderzają z impetem w samochód znajdujący się tuż obok domu.

On musi być w pobliżu.

Czy coś się stało? Dlaczego zniknął w środku nocy?

Jestem tak przerażona, że nie wiem, co robić. Ubrana w dres, stoję w progu drzwi, ciężko oddychając.

W tym momencie nie martwię się o to, że jestem sama i grozi mi niebezpieczeństwo. Ja panicznie martwię się o niego. Mam złe przeczucie, iż stało się coś złego.

- Taehyung, gdzie jesteś? – szepczę pod nosem, nerwowo tupiąc stopami w miejscu.

Patrzę na tę ciemność i nogi odmawiają mi posłuszeństwa, gdy myślę sobie, że jeśli chcę spróbować go odnaleźć, to muszę zaryzykować i iść w głąb lasu.

Nie, to jest zły pomysł. Co, jeśli się zgubię? W końcu jest środek nocy, leje jak z cebra i nie widać niczego w zasięgu wzroku.

Co ja tak naprawdę chcę zrobić?

- Taehyung! – wydzieram się nieoczekiwanie, starając się przekrzyczeć ulewę. – Taehyung, gdzie jesteś?!

Nie słyszę żadnej odpowiedzi.

Zagryzam wargę, a mój wzrok odnajduje buty, który leżą przy drzwiach. Przez chwilę się zastanawiam, czy faktycznie mogę to zrobić, nie narażając własnego bezpieczeństwa, ale myśl, że mogła stać się mu krzywda martwi mnie do tego stopnia, że nie potrafię stać w miejscu i czekać aż nastanie świt.

Co, jeśli teraz zdołam mu pomóc, a za kilka godzin będzie za późno?

Grzebiąc w szafach, udaję mi się znaleźć latarkę. Pośpiesznie wciągam buty na nogi, nakładam na siebie dużą bluzę z kapturem i wybiegam na deszcz, kierując się przed siebie.

- Taehyung! – krzyczę, poruszając się między drzewami. Przez tę krótką chwilę jestem tak zmoknięta, że ubrania lepią mi się do ciała. – Taehyung, odezwij się!

Odkąd dowiedziałam się, że przez cały ten czas faszerowany był narkotykami, zrozumiałam, że nie mogę posądzać go o chamskie czyny, których się wobec mnie dopuścił. Przez cały ten czas on cierpiał równie mocno, jak ja. Zmuszony do służenia Sung Hoonowi, ostatecznie naraził się, by pomóc mi uciec z rąk tego szatana.

Ostatnio coś zaczęło się we mnie zmieniać i w sercu odczuwam to, jak bardzo się o niego martwię. Dlatego ta troska powoduje we mnie teraz ogromny niepokój, gdy krążę między tymi drzewami i nie mogę go znaleźć.

- Taehyung, błagam... – mówię złamanym głosem, opuszczając latarkę. Właśnie wtedy światło pada wprost na sylwetkę, która siedzi ze spuszczoną głową pod drzewem. – Taehyung? – Podbiegam do chłopaka i kucam naprzeciwko niego, zmuszając go, by spojrzał mi w oczy. Jego twarz jest blada, wygląda bardzo źle. – Dlaczego siedzisz tutaj w tę ulewę? Czy zdajesz sobie sprawę, jak bardzo się o ciebie martwię?

Z kajdankami mi do twarzy ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz