Rozdział czternasty

637 83 4
                                    

Każdy trzask z zewnątrz, nawet odgłos wiatru powoduje, że lękam się, przerażonymi oczyma wpatrując się w drzwi. Taehyung nie reaguje, śpi w łóżku, a ja nie zamierzam go budzić, ponieważ wiem, że musi się zregenerować. Całą drogę źle się czuł, ale dzielnie dotarł do celu, za co go podziwiam.

Jestem taka wystraszona, że nie potrafię zmrużyć oka. Siedzę skulona na podłodze, pilnując domu, w którym aktualnie przebywamy.

Taehyung twierdzi, że jest to bezpieczne miejsce i Sung Hoon w ciągu najbliższych dni na pewno nas tutaj nie znajdzie, ale ja nie potrafię być tego pewna w stu procentach.

Jeśli nas dopadnie... to będzie gorsze niż koszmar.

Mocniej obejmuję kolana, kołysząc się delikatnie i nie spuszczając wzroku z drzwi. Jestem taka czujna, że dosłownie słyszę każdy dźwięk.

Każda minuta jest dla mnie niezwykle ważna, ponieważ to może być chwila, jak stracę życie w tak młodym wieku.

Dlaczego urodziłam się pod ciemną gwiazdą? Czemu moje życie tak znienacka zamieniło się w piekło? Wiele bym dała, aby cofnąć czas i uciec daleko stąd, gdzie nikt by mnie nie znalazł...

Rozglądam się po wnętrzu tego drewnianego domku, który znajduje się na obrzeżach miasta. Jest to miejsce idealne na odpoczynek, zwłaszcza że znajduje się nad jeziorem. Jest tu całkiem przytulnie i zapewne byłabym szczęśliwa, mogąc się tu relaksować, ale nie w tej sytuacji.

Z nerwów, aż mnie trzęsie od środka.

- Zapewniam cię, że tej nocy jesteśmy bezpieczni. Połóż się przy mnie. Potrzebujemy sporo energii, by uciekać. Jutro nie będziesz w stanie prosto stanąć. Prześpij się, Solar.

Unoszę głowę i patrzę w bok na chłopaka, który podpiera się na łokciu.

- Nie jestem w stanie zmrużyć oka. Martwię się.

- Zapewniam cię, że przy mnie zaśniesz od razu.

- Skąd ta pewność?

Klepie miejsce obok siebie, a ja przez dłuższą chwilę rozważam, co powinnam zrobić. Ostatecznie poddaję się i wchodzę na materac. Kładę się obok niego, lecz palcem ostrzegam go, aby trzymał się na dystans.

- Nie jestem już pod wpływem narkotyków. Nie mam rozdwojenia jaźni, więc nie zrobię ci krzywdy.

Mam ochotę krzyczeć na niego, gdy siłą bierze mnie w objęcia i leżąc twarzą do mnie, stara się zasnąć. Próbuję się wyswobodzić, ale on mi na to nie pozwala.

- Będzie nam raźniej. Zobaczysz, że od razu zaśniesz.

Odpuszczam mu.

Zamykam oczy, czując przyjemne ciepło, które pozwala mi się uspokoić. Leżąc w jego ramionach, naprawdę potrafię być spokojniejsza.

- Będzie dobrze, Solar – mruczy mi w ucho.

- Jeśli coś nie pójdzie zgodnie z twoim planem, to obiecuję, że zginiesz z moich rąk, zanim dopadnie nas Sung Hoon – odpowiadam mu, nie zamierzając otwierać oczu.

- Wezmę sobie twoje słowa do serca.

- Wezmę sobie twoje słowa do serca

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Z kajdankami mi do twarzy ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz