Rozdział dziesiąty

1.2K 129 33
                                    

Każda kobieta roni łzy szczęścia, stojąc na ślubnym kobiercu ubrana w przepiękną suknię, u boku mężczyzny, którego kocha nad życie i zamierza spędzić z nim resztę swych dni.

Jestem także ja — nastolatka zmuszona do poślubienia człowieka, którego nienawidzę.

Łzy, które spływają po moich policzkach, nie są wyrażeniem radości w tym szczególnym dniu, a głębokim smutkiem, ponieważ moje serce już nigdy nie zazna szczęścia. Zmuszona do życia u boku obcego mężczyzny, muszę porzucić nadzieję na miłość.

Już nigdy nie będę miała okazji na przeżycie młodzieńczego romansu.

To wszystko kończy się tutaj, właśnie teraz.

Przez zalane łzami oczy, patrzę na gości — ludzi Sung Hoona. Kilku znam z widzenia, pozostałych widzę pierwszy raz na oczy. Nie ma wśród nich nikogo, kto byłby po mojej stronie. Są tylko moi rodzice, teraz już obcy dla mnie ludzie, którzy za pieniądze wydali mnie w ręce gangstera.

Nie wiem nawet, dlaczego oni tutaj są, skoro dla mnie przestali istnieć w dniu, w którym dowiedziałam się prawdy.

Mieli czelność pojawić się na ślubie, który podpisali w moim imieniu? Chcieli się przekonać czy wyjdę za mąż, a ich umowa z tym człowiekiem szczęśliwie dobiegnie końca?

Ich smutne, współczujące oczy są kłamstwem. Próbują wziąć mnie na litość. Nie nabiorę się na to. Nie ma mowy.

Zaciskam usta, gdy w ostatnim rzędzie dostrzegam Taehyunga. Ma ubrany drogi, idealnie dopasowany do jego sylwetki garnitur. Zapewne to prezent od szefa, by dobrze wyglądał na jego ślubie.

Przez dłuższą chwilę nie potrafię oderwać od niego wzroku, zwłaszcza że jego twarz wygląda markotnie. On także jest smutny, cierpi razem ze mną.

Wczorajszego wieczoru był wobec mnie agresywny, chciał, abym się z nim przespała. Zamierzał uchronić mnie przed tym ślubem, ale ja nie potrafiłam mu zaufać. Nie, gdy nie był sobą.

Dobrze zrobiłam, czy powinnam teraz żałować? Może to faktycznie była moja jedyna szansa na ratunek?

Przenoszę wzrok na stojącego obok mnie, aroganckiego czterdziestolatka, który chwyta moją dłoń, oznajmiając, że już czas. Razem z nim, odwracam się twarzą do mężczyzny, udzielającego nam ślubu.

To mój koniec. W wieku dziewiętnastu lat skończyło się moje życie.

Zostałam sprzedana.

Idąc u boku Sung Hoona, jestem obecna jedynie ciałem, nie duchem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Idąc u boku Sung Hoona, jestem obecna jedynie ciałem, nie duchem. Wydaję mi się, że wszystko, co mnie otacza, jest mgłą, mrokiem, który towarzyszyć będzie mi do końca życia.

Oficjalnie jestem żoną tego bandziora. 

Nie miałam wyboru. Musiałam zgodzić się na ten ślub i nie chodziło jedynie o podpis, a bezpieczeństwo mojego najlepszego przyjaciela, który był więźniem Sung Hoona, abym posłusznie uczestniczyła w ceremonii.

Z kajdankami mi do twarzy ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz