PROLOG

702 17 8
                                    


Ludzie tak szybko odchodzą a my nie umiemy się z tym pogodzić Człowiek jest niewolnikiem swojej duszy, swoich uczuć...To dusza i uczucie nie pozwala nam pogodzić się z okrutnym lodem ludzi... Secter_Claire

Przewidzieli każdą ewentualność. Napad śmierciożerców, dementorów, a nawet i samego Voldemorta. Byli przygotowani na wszystko, dom numer cztery przy Privet Drive wraz z jego mieszkańcami został zabezpieczony tak, że nawet śmierć by się tam nie wkradła.

Jednak zrobiła to. A sprawcą tefo nie był , o dziwo, Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać, a zwykli mugole. Ponieważ nie wzięli pod uwagę, że w ich świecie napady, morderstwa i ataki na zwykłych obywateli były w tych czasach na porządku dziennym. Zwłaszcza ataki terrorystyczne na duże centra handlowe, w których znajdowały się setki bezbronnych ludzi.

Dumbledore przechadzał się szybkim krokiem tam i z powrotem w kuchni na
Grimmauld Place 12, gładząc swoją siwą brodę i usiłując wymyślić odpowiedni plan... Cały Zakon Feniksa czekał na jego decyzję, spoglądając co jakiś czas na siebie z niepewnymi minami. Tego nie przewidzieli. Nawet Dumbledore miał tutaj związane ręce.

— Co teraz będzie? — odezwała się jako pierwsza Minerwa McGonagall, nie wytrzymując tej drażniącej ciszy. — Albusie — powiedziała cicho.

— Właśnie nad tym myślę — odparł starzec, spoglądając na nią znad okularów połówek. — To bardzo poważny problem. Ale czas pokaże jak bardzo to na niego wpłynęło.

— Czas?! — odezwała się pani Weasley oburzonym tonem. — Nie ma czasu! Albusie, on nie może mieszkać sam! To tylko dziecko! — Uniosła ręce do góry, patrząc na wszystkich. — Szesnastolatek nie powinien przeżywać tak wielu strat w ciągu niecałych dwóch lat! Najpierw ten biedny Diggory. Później Syriusz, którego dopiero co odzyskał, a teraz cała reszta rodziny! Kto wie, co stało się z jego psychiką, gdy się dowiedział o śmierci wujostwa i kuzyna! — Wstała wzburzona, a jej mąż pogładził ją po ramieniu. Nie dawała się uspokoić.

— Molly ma rację. Jest z nim źle — odezwała się cicho Tonks, której włosy dziś były długie i czarne, a oczy dziwnie zmęczone. — Nie chce z nikim rozmawiać. Nawet z Ronem czy Hermioną.

— Dodatkowo od tych trzech dni nie chciał nic zjeść — dodał szeptem Remus. — Rano wymiotował. — Po tym ostatnim zdaniu wśród zebranych przeszedł szmer szeptów. Tylko Snape siedział cicho, widocznie się nad czymś zastanawiając.

— Tak, to naprawdę utrudnia sprawę — powiedział cicho Dumbledore. — Może stracić iskrę.

— Iskrę?! — wrzasnęła pani Weasley. — Co wy chcecie z niego zrobić? Jakąś maszynę na Sami-Wiecie-Kogo?! To tylko dziecko!

— Które wie, kim jest, Molly — odpowiedział spokojnie Dumbledore. — Wie, co stanie się z nami wszystkimi, jeśli zawiedzie. — Pani Weasley przybrała barwę pomidora, jednak nie odezwała się, siadając na miejscu.

— Czas nie jest naszym sprzymierzeńcem, moi drodzy — odezwał się Dumbledore, uciszając tym zdaniem wszystkich znajdujących się w pomieszczeniu. — Dlatego też zastanówmy się, co dalej mamy zrobić. Zacznijmy może od umieszczenia go w bezpiecznym miejscu.

— Moglibyśmy go wziąć do siebie — powiedział cicho Artur Weasley, a kilkoro członków Zakonu pokiwało głowami z uznaniem.

— Zgodziłbym się z tobą, gdyby nie pewna przeszkoda, Arturze — oświadczył Dumbledore, a wszyscy spojrzeli na niego z szokiem. — Voldemort z pewnością dowiedział się już o tej tragedii i zrobi wszystko, by uniemożliwić Harry'emu pozbieranie się z tego. Uwielbia wymęczać innych psychicznie, a oklumencja świetnie mu to umożliwia, ponieważ Harry ma trudności z tą dziedziną nauki. — Po tym zdaniu Snape prychnął zirytowany, zwracając na siebie uwagę kilku osób. Jednak Dumbledore kontynuował, jakby nigdy nic : Privet Drive było azylem od tego wszystkiego, ponieważ dom i jego mieszkańcy mieli na sobie wszelaką ochronę ze strony ministerstwa, Zakonu i mojej. Nie jesteśmy w stanie powtórzyć tego procesu również na was i waszym domu. To zajmuje miesiące. — Pokiwał głową. — Poza tym nie jesteście jego rodziną, a tylko ona może zostać objęta tymi zaklęciami. No i śmierciożercy doskonale wiedzą, gdzie mieszkacie oraz kto jest najlepszym przyjacielem chłopaka. — Zapadła cisza. — Inne propozycje?

— Może zamieszkać ze mną — powiedziała Tonks, lekko się rozchmurzając. — Nie wiem, czy zaliczam się do jego rodziny tak stuprocentowo, bo Syriusz nie był spokrewniony z Potterami w jakichś najbliższych więzach krwi, ale...

— Niestety, Nimphadoro , również tobie muszę odmówić. — Wszedł jej w słowo Dumbledore. — Jesteś zbyt daleką rodziną. Oczywiście liczą się więzy ojca chrzestnego, ale po nim samym jest jego najbliższa rodzina, później kuzynostwo, a na końcu dopiero ich dzieci — wyjaśnił, a kilkoro zebranych podrapało się po głowach. Cóż. Było to dość zawiłe.

— Moja matka jes... była — poprawiła się natychmiast — kuzynką Syriusza w pierwszej linii — powiedziała spokojnie. — Na pewno się zgodzi, jeśli tylko...

— Ją odnajdziemy — zakończył Kingsley z ponurą miną. — Co zajmie wieki — mruknął. — Andromeda wraz z twoim ojcem są objęci ochroną świadków od czasu ucieczki jej siostry z Azkabanu. Jak wszyscy tu obecni pamiętamy z ostatniej rozprawy państwa Lestrange — przerwał na chwilę, krzywiąc się — Bellatrix omal jej nie zabiła, jakimś cudem wyswobadzając się z objęć dementorów i strażników. Nie mamy pojęcia, gdzie ich wysłano, ochrona może trwać od pięciu do trzynastu lat, a ministerstwo nie chce podać nam takich danych. — Pokiwał głową. — W żaden sposób nie można się z nimi skontaktować.

— W takim razie ma ktoś jeszcze jakiś pomysł? — zapytał Dumbledore. — Jak to mówią: do trzech razy sztuka, prawda? — Spróbował się uśmiechnąć, ale nie udało mu się to. Tak jak i reszcie.

— Istotnie — odezwał się cicho Snape, podnosząc wzrok na resztę. — Jednak istnieje osoba, która jest w stanie spełnić wszystkie te wymogi — powiedział chłodno, wstając powoli tak, że wszystkie spojrzenia przeniosły się na niego. — Dodatkowo opanowałaby tego dzieciaka — mruknął kąśliwie. — Jednak nie mam pewności, czy owa osoba się zgodzi.

— Kim jest ta osoba, Severusie? — zapytał Dumbledore, przyglądając mu się uważnie, tak jak i wszyscy. Severus spojrzał na członków Zakonu znudzonym wzrokiem. Wpatrywali się w niego z taką intensywnością i wiarą, że nie umiał powstrzymać uśmiechu satysfakcji.




Tekst poprawiła: NAELE ze strony a także CanisPL, której bardzo dziękuję za poświęcenie się dla mojego bloga i podjęcie się wyzwania poprawienia wszystkich starych rozdziałów rozpoczynając od tego oto prologu. Jesteś wspaniała! Dziękuję. 

Sama historia nie kończy się...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz