Rozdział 23

74 3 6
                                    


"Nikt nie dos­trze­ga kiedy od­chodzi­my, kiedy nap­rawdę pos­ta­nawiamy odejść w naj­lepszym ra­zie słychać szmer al­bo cichnące echo szme­ru..."


Nie masz czasu na zastanawianie się nad tym kim jesteś. Bo to kim jesteś, jest tym co robisz, co mówisz, jakie podejmujesz decyzje. Nie masz czasu na myśli, bo wkrótce ich już nie będzie, nie masz czasu na życie. Bo świat ci je zabiera. I ty, znikniesz szybko. A on pozostanie. Tak jak stoi już setki milionów lat. W tym samym miejscu, taki sam. A ludzie przychodzą, i odchodzą. Statystycznie co sekundę umiera półtora człowieka, a co dwie rodzi się dziecko. Statystycznie. Bo praktycznie mało kto o tym wie. Nikogo nie obchodzi śmierć, do czasu aż nie dotknie ona jego samego lub kogoś z jego bliskich. Wtedy to ma znaczenie. Wtedy, jest ból, płacz i krzyk. Okropny krzyk niezrozumienia. Dlaczego on? Dlaczego musiał zginąć? Czemu umarł? Czemu nie ktoś inny?... a w sumie dlaczego by miał nie umierać? Śmierć to naturalny etap życia, tak jak dorastanie i starzenie się. Nie ma na to wpływu nikt ani nic. Istnieją istoty, które w naturze mają zatrzymanie się w czasie po ukończeniu pewnego wieku dorastania. Istoty które żyją tysiące lat, pozostając pięknymi. Elfy, Wile, Wampiry... Jednak prędka śmierć jest czymś zwyczajnie ludzkim. Nie ważne czy jesteś mugolem, czarodziejem czystej czy półkrwi. W twojej Naturze jest Śmierć. A tym dwóm paniom nie warto się przeciwstawiać. Bo są mściwe. I to bardzo.


*



— Dziękuję, że mi pomagasz — przyznał cicho Potter idąc wydeptaną ścieżką w kierunku Nory. W tym regionie Anglii nie było śniegu. Także atmosfera świąt nie była aż tak bardzo wyczuwalna. Choć jeśli znał Weasleyów, w domu była ona z całą pewnością. W końcu była to najbardziej zżyta ze sobą rodzina jaką Potter znał! Wszyscy zawsze ze sobą, nigdy przeciwko... nie licząc Percy'ego, ale on ma swój świat. Ciężko go zrozumieć.

— To drobiazg. Mówiłam ci. Lubię pomagać innym — oznajmiła cicho i podała mu kwiaty, które do tej pory niosła ona.

— Możesz jeszcze chwilę je potrzymać? Chciałbym się najpierw przywitać z jej rodzicami i...

— Pewnie — powiedziała nieco za szybko a Harry przyjrzał się jej z zastanowieniem. Teraz wyglądała się być nieco zawstydzona. — Mam nadzieję, że wszystko się uda.

— Ja też — oznajmił patrząc na dom na wzgórzu. I przypomniał sobie to o czym zapomniał. — A właśnie. Jak to u ciebie wygląda? Dlaczego właściwie nie masz chłopaka?

— Mam chłopaka... Znaczy. Tak jakby. Kochamy się ale...Nie możemy być razem... — Touka zatrzymała się, przez co i Harry przystanął.— Masz rację — powiedziała cicho a chłopak zamrugał. — W sumie nie wiem po co jeszcze tu jestem. — Uśmiechnęła sie przelotnie do siebie. — Wtrącam się w nie swoje sprawy.

— Nie przeszkadza mi to...

— Nie chodzi o ciebie. — Przerwała mu i zwróciła uwagę na swoje dłonie podając mu kwiaty a Harry powoli je odebrał. — Miło mi było cię poznać.

— Przecież widzimy się w domu. — powiedział a Kirishima uśmiechnęła się przelotnie.

— Jeszcze raz przepraszam, że weszłam ci z butami w życie. Do zobaczenia. — stwierdziła, i zanim zdążył zareagować w jakikolwiek sposób. Deportowała się.

— Arry? — Potter drgnął słysząc kobiecy głos obok siebie i odwrócił się do Feur, która stała przed nim ubrana w piękny błękitny płaszcz. — Miło cię widziec! — uradowała się i go uściskała po czym odsunęła się na długość wyciągniętych ramion i się mu przyjrzała — Wypiekiłeś.— przyznała a Potter parsknął cicho, dopiero przypominając sobie co we Fleur tak bardzo przeszkadzało pani Weasley "ta żabojadka nie umie mówić normalnym angielskim".

Sama historia nie kończy się...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz